Partyjny sąd Kongresu Nowej Prawicy unieważnił w nocy z niedzieli na poniedziałek ostatni konwent partyjny. Wówczas wybrano nowe władze ugrupowania, między innymi Przemysława Wiplera na pierwszego wiceprezesa. Z kierownictwa wyleciało też wówczas kilku długoletnich współpracowników Korwin-Mikkego, m.in. Stanisław Żółtek.

W ocenie niektórych komentatorów konwent ów był zwycięstwem samego Korwin-Mikkego, dając mu większą realną władzę w partii, choć sam zainteresowany sprzeciwiał się takim interpretacjom.

Tak czy inaczej Partyjny Sąd Naczelny, jak pisze Anna Dąbrowska na łamach „Polityki.pl”, uznał na wniosek partyjnej komisji rewizyjnej konwent za nieważny.

„Kiedy w partii jest więcej niż tysiąc członków, a po sukcesie wyborczym do PE przekroczyliśmy tę granicę, to decyzje na konwencie mają prawo podejmować wybrani delegaci, a nie – tak jak to się odbyło – wszyscy członkowie KNP, którzy przyjadą na konwent” – powiedziała osoba związana z partyjnym sądem.

Przemysław Wipler, co ciekawe, o decyzji partyjnego sądu dowiedział się dopiero… od dziennikarzy „Polityki”. Stwierdził, że nie ma się czym przejmować, bo w tym tygodniu jego partia składa do Krajowego Rejestru Sądowego postanowienia z konwentu – a tylko ten sąd ma rzeczywiste prawo wypowiedzieć się na temat ważności tamtych decyzji.

Wipler dodał, że jeżeli sąd podtrzymałby decyzję o nieważności konwentu, to… Janusz Korwin-Mikke może rozstać się z Kongresem Nowej Prawicy i założyć kolejną już własną formację.

bjad/polityka.pl