Portal Fronda.pl: W wyborach samorządowych na partię Jarosława Kaczyńskiego zagłosowało prawie 28 proc. młodych ludzi (w wieku 18-29). To dla PiS ogromny sukces. „Młodzi ludzie widzą, jak bardzo niewydajna jest III RP. Zaczynają to rozumieć, gdyż muszą wyjeżdżać do pracy, nie mają w Polsce perspektyw” - komentował prezes PiS. Z czego, pańskim zdaniem, wynika to wysokie poparcie młodych dla konserwatywnej, prawicowej frakcji?

Dr Bartłomiej Biskup*: W pierwszej kolejności warto zauważyć, że młodzi wyborcy najrzadziej chodzą na głosowanie. Nie jest więc tak, że ich głosy przekładają się masowe poparcie, ale rzeczywiście, tu nastąpiła pewna zmiana. Dotychczas młodzi ludzie głosowali na inne partie polityczne, ale symptomy przemieszczenia się tego poparcia mogliśmy zaobserwować już wcześniej, w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jeszcze wcześniej partyjne sondaże wskazywały, że część młodych wyborców zaczyna przechodzić do Prawa i Sprawiedliwości. Ludzie młodzi, ci którzy głosują, a jest ich stosunkowo mało, w sposób naturalny szukają jakichś sił, które są szansą na zmiany. Platforma Obywatelska rządzi już dość długo, szukają więc ugrupowań, które dają nadzieje na zmiany, stąd na przykład dość duże poparcie dla Kongresu Nowej Prawicy, a kiedyś dla Ruchu Palikota.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości wielokrotnie podkreślali, że ich partia nie może wygrać kolejnych wyborów, bo wciąż silne i skuteczne jest straszenie PiS-em. Czy można zatem powiedzieć, że na młodych wyborców przestało działać to straszenie? Być może coś w tym jest, skoro Rafał Grupiński mówi dziś, że młodzi zagłosowali na PiS, bo nie pamiętają sposobu rządzenia tej partii...

Straszenie PiS przestało działać znacznie wcześniej, niż krótko przed ostatnimi wyborami. Nie wiem, czy akurat dla młodych wyborców miało to znaczenie. Moim zdaniem, straszenie dotyczyło raczej elektoratu Platformy Obywatelskiej, która w tych wyborach nie potrafiła się zmobilizować, czy elektoratu wielkomiejskiego. Młodzi są zdolni do poznawania nowych rzeczy, do podejmowania ryzyka, nie sądzę, by straszenie PiS ich odstraszyło. To raczej podziałało na tych, którzy – jak mówi dziś Platforma – do wyborów w ogóle nie poszli, na elektorat PO, który został uspokojony sondażami. To straszenie jest jednak wciąż aktualne. Niedawno słyszałem takie ostrzeżenie, że jak wygra PiS, to zacznie masowo stawiać pomniki Lecha Kaczyńskiego. To absurd. Komuś puszczają nerwy w Platformie. Wracając do młodych, to oni testują nowe rozwiązania, stąd ich poparcie dla różnych partii politycznych, od prawej do lewej strony. Jeśli młodzi, jak mówi Rafał Grupiński, nie pamiętają rządów PiS, to może to tylko działać na korzyść partii Jarosława Kaczyńskiego. Co więcej, nie przypominam sobie, aby za rządów PiS młodzi ludzie byli jakoś szczególnie ciemiężeni.

Jak pokazały ostatnie wybory, młodzi ludzie nie wybrali Ruchu Narodowego czy partii Janusza Korwin-Mikkego, choć obie frakcje kierują swoją ofertę bezpośrednio do młodych. Czy to oznacza, że młodzi wyborcy nie są zainteresowani popieraniem radykalizmów?

Aby radykalizm zyskał poparcie, potrzeba przyczyn społecznych, nie politycznych. One częściowo zresztą występują w Polsce, a nie taką skalę. Mam tu na myśli ogromne bezrobocie czy wielką biedę. Przyczyny społeczne z dużym natężeniem działają na korzyść radykalizmów. Obecnie nie mamy takiej sytuacji. Może nie jest w Polsce różowo, ale nie jest znowu tak źle. Co więcej, nie ma takiej aktywności społecznej, dlatego radykalne ruchy nie znajdują dla siebie większego elektoratu. Gdyby pogarszała się w Polsce sytuacja ekonomiczna, polityczna, nie można byłoby stworzyć rządu, rósłby pozom ubóstwa, byłaby ogromna bieda czy znacznie większe niż dziś bezrobocie, ruchy radykalne miałyby większe poparcie. Dziś nie zachodzą takie przesłanki lub aktywność wyborców nie jest na to skierowana, nie jest nastawiona na kontestację, którą mogłyby pożywić się skrajne ruchy.

Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk

*Dr Bartłomiej Biskup - absolwent Instytutu Nauk Politycznych UW (2000). Doktor nauk humanistycznych (2007). Adiunkt w Zakładzie Socjologii i Psychologii Polityki