Ja oceniam tę debatę jako wygraną przez Andrzeja Dudę. Myślę, że  Andrzej Duda osiągnął to, co sobie zakładał - mianowicie obnażył agresję prezydenta Komorowskiego. Bronisław Komorowski niestety nie wytrzymywał nerwowo, przerywał swojemu kontrrozmówcy i był bardzo niegrzeczny. Takie zachowanie nie przystoi głowie państwa. Pod tym względem założenie sztabu Dudy zostało zrealizowane. Dotychczas prezydent uchodził za człowieka bardzo spokojnego, kulturalnego, „dobrego wujka”, a okazało się, że w bezpośrednim starciu potrafi zachowywać się na pograniczu chamstwa. Natomiast Andrzej Duda okazał się zbyt spokojny w tej rozmowie. Nie potrafił wyegzekwować tego, by Komorowski trzymał się reguł ustalonych przez sztaby, a sam jest zbyt kulturalny, by - śladem prezydenta - je naruszać. Nie potrafił również wytknąć Bronisławowi Komorowskiemu, że wciąż wraca do wydarzeń z czasów rządu PiS-u, chociaż miały one miejsce 8 lat temu. Już ósmy rok rządzi Platforma Obywatelska, a więc wszystko to, co obserwujemy w tej chwili w Polsce to jest wyłączna zasługa tej formacji. Nie wypunktował  wszystkich zaniechań lub błędnych decyzji, które aktualny prezydent ma koncie w ciągu 5 lat. Ja rozumiem, że w takiej formule programu było to trudne, zwłaszcza iż – w mojej opinii – Bronisław Komorowski sprawiał wrażenie bardzo konkretnie wyuczonego w odpowiedziach na poszczególne pytania dziennikarzy, ale nie niemożliwe.

I jeszcze jedno spostrzeżenie - Komorowski miał czas odpowiedzi na pytania wyliczony co do sekundy, co byłoby raczej niemożliwe, gdyby nie znał wcześniej pytań. Andrzej Duda miał kłopoty z dokładnym wcelowaniem w czas.

Mam wrażenie, że debata była skierowana nie do przekonanych, ale wiązała się z dotarciem do wyborców niezdecydowanych. Jeśli chodzi o tę grupę elektoratu, to bardziej skutecznym był Andrzej Duda. Wyborcy Pawła Kukiza dlatego poparli tego muzyka w wyborach prezydenckich, że nie mogą pogodzić się z tym, co dzieje się w tej chwili w Polsce - z nieuczciwością, z tym, że państwo nie jest przyjazne, że system gnębi obywatela. Jeśli ktoś ma zasługi w umacnianiu takiego systemu, to tym kimś jest właśnie Bronisław Komorowski. I to potrafił wypunktować Andrzej Duda.

Wiadomo już, że pan prezydent w paru przypadkach skłamał i jeśli będzie to przez następne dni punktowane, że jako głowa państwa dopuścił się takich brudnych chwytów poniżej pasa, to straci na tym bardziej niż w pierwszym momencie. Jeśli chodzi o pytanie dotyczącego rzekomego blokowania przez Andrzeja Dudę etatu na jego macierzystej uczelni, to pan prezydent powinien zacząć od swojego własnego podwórka – choćby Tomasza Nałęcza, który miał podobny problem, jeśli w ogóle można uznać to za problem, gdyż w momencie kiedy ktoś bierze bezpłatny urlop, to ktoś inny ten etat zajmuje czasowo. Jeśli uznać by to za zarzut, to w takim razie pan prezydent powinien zacząć na własnym podwórku. Wiemy również, że przypisane przez prezydenta słowa Andrzejowi Dudzie, nie padły, a pochodziły z portalu stowarzyszenia, w którym działa córka  Bronisława Komorowskiego.

Manipulacja jest więc podwójna. Myślę, że wyborcy również to ocenią. Jeśli w debacie był ktoś, kto sięgał po brudne chwyty to był to Bronisław Komorowski, a tego wyborcy nie lubią.

Natomiast Andrzej Duda był zawodnikiem merytorycznie zadającym ciosy, takie jak podczas bardzo dobrej wypowiedzi na temat stanu armii. Jeśli wyborcy zapamiętali coś z tej debaty, to merytoryczność Dudy, brudne chwyty Komorowskiego, a na koniec lepsze ostatnie wystąpienie Dudy. Pod tym względem debata będzie miała wpływ na wynik wyborów. Wciąż jednak jest parę dni i  kolejna debata. Mam wrażenie, iż Bronisław Komorowski we wczorajszej debacie osiągnął wszystko, na co go było stać. Natomiast Andrzej Duda nie powiedział ostatniego słowa i wciąż może zaskoczyć. Kolejna debata może umocnić pozycję lidera w przypadku Andrzeja Dudy."

Not. Karolina Zaremba