- Cierpią z powodu Jego braku, poszukując tego, co prawdziwe i dobre, wewnętrznie są na drodze ku Niemu. Są „pielgrzymami prawdy, pielgrzymami pokoju”. Zadają pytania zarówno jednej, jak i drugiej stronie. Odbierają walczącym ateistom ich fałszywą pewność, z jaką uznają się za wiedzących, że Bóg nie istnieje, i zachęcają ich, by nie byli ludźmi polemizującymi, ale by stawali się tymi, którzy poszukują, którzy nie tracą nadziei, że prawda istnieje i że możemy i powinniśmy czynnie nią żyć. Zwracają się jednak również do wyznawców religii, aby nie traktowali Boga jak własność, która do nich należy do tego stopnia, że mogą czuć się upoważnieni do przemocy wobec innych. Te osoby szukają prawdy, szukają prawdziwego Boga, którego obraz nierzadko jest ukryty z powodu sposobu, w jaki religie częstokroć są praktykowane. To, że oni nie są w stanie odnaleźć Boga zależy również od wierzących, którzy mają zredukowany albo wypaczony obraz Boga. W ten sposób ich walka wewnętrzna i ich dociekliwość są także dla wierzących wezwaniem do oczyszczania własnej wiary, aby Bóg – prawdziwy Bóg – stał się dostępny. Dlatego celowo zaprosiłem przedstawicieli tej trzeciej grupy na nasze spotkanie w Asyżu, które nie gromadzi jedynie przedstawicieli instytucji religijnych. Chodzi raczej o to, by być razem na tej drodze ku prawdzie, o zdecydowane zaangażowanie na rzecz godności człowieka i o wspólne podejmowanie sprawy pokoju przeciw wszelkim rodzajom przemocy niszczącej prawo - powiedział papież w Asyżu.


Mimo agresywnej propagandy laicystów, klasyczny ateizm pozostaje w mniejszości i się kurczy. Ostatnie dane pokazują, że każdego dnia populacja niewierzących zmniejsza się o 300 osób. Trudno się temu dziwić. Ateizm jest zupełnie nieracjonalnym wierzeniem, że doskonały świat kierowany przez prawa natury został stworzony przez jakiś mityczny powiew wiatru. Trudno jest zresztą wytrwać w prawdziwym ateizmie. Człowiek jest bowiem z natury osobą wierzącą. Nawet nihiliści, tacy jak Nietzsche, dzielili się swoimi przemyśleniami ze społeczeństwem próbując je zarazić wiarą w „coś”. „Gdy odrzucimy Boga, wszystko wolno” - mówi mądra maksyma. Odrzucenie Boga powoduje postawienie w miejscu tej pustki czegokolwiek. Prowadzi to do relatywizmu, który zakłada, że wszystkie systemy wartości są sobie równe. A skoro tak jest to co nas powstrzymuje przed zabijaniem słabszych czy kradzieżą? Co nas powstrzymuje przed egoizmem i hedonizmem, który rozbija każde społeczeństwo? Skoro wszystkie systemy wartości są sobie równe, to z jakich powodów ma zwyciężać ten, który każe miłować bliźniego? Przecież prawo dżungli mówi, że musi przetrwać tylko najsilniejszy więc miłość do każdego bliźniego jest nieopłacalna. Jednak nawet ci, którzy odrzucili Boga w imię rozumu, szybo Go zastąpili zupełnym brakiem racjonalizmu i zabobonem.


„Racjonalni” jakobini postawili Najwyższą Istotę, naziści nadczłowieka i nordycką rasę, zaś komuniści fatalnie pojętą równość i swoją wersję robotnika. Dziś w miejscu Boga stawia się wiele pogańskich bożków, takich jak ekologia, demokracja czy wypaczony egalitaryzm. W skali mikro widzimy jak coraz więcej ludzi stawia w miejscu Boga różnego rodzaju materialne złote cielce: nowy samochód, telewizor, różne gadżety czy kult młodości. Jednak religijność tli się w każdym z nas. Dlatego tak często, szydzący sobie z zabobonów Kościoła, współcześni ludzie korzystają z wróżek, horoskopów, magów czy jasnowidzów. Ludzie szukają również religijności w groźnych sektach, a nawet w satanizmie. Wszystko by wypełnić pustkę. Nie przez przypadek rośnie dziś zapotrzebowanie na egzorcystów. Zagubieni w duchowym supermarkecie, którzy chcą bez przerwy próbować czegoś nowego nie dopuszczają do siebie myśli, że prawda istnieje i nie podlega prawom wolnego rynku.


Niestety zbyt wielu dziś  przyzwyczajonych do szerokiego wyboru towarów i usług traktuje wiarę jak jeden z produktów. Nawet katolicy traktują chrześcijaństwo jak półkę supermarketu, z której można zdejmować sobie tylko to co nam pasuje i odpowiada. Tak nie jest. Chrześcijaństwo to nie tylko miłość i szczęście, ale również ból, śmierć i poświęcenie. Dziś co dzień 270 wyznawców Jezusa oddaje życie za wiarę. W ciągu ostatnich 10 lat Kościołowi przybył milion męczenników. Umierają za krzyż, który symbolizuje prawdę.


Dlatego tak wielu ten krzyż przeszkadza na ścianie. Przypomina on nie tylko o prawdzie i miłości Boga dla każdego grzesznika, ale również o tym, że w pewnym momencie życia ktoś wystawia nam rachunek. To przerażająca wizja dla hedonistów, którzy zapominają jednak, że miłość Boga jest nieograniczona. Z tego powodu nie możemy pozwolić im na schowanie krzyża do katakumb. Zbyt wiele osób czeka na zbawienie i ratunek. Benedykt XVI przypomina o tym na każdym kroku. 

 

Łukasz Adamski