Adam Mazguła, wielki miłośnik Polski Ludowej, dla którego stan wojenny nie był bynajmniej rzeczą szczególnie straszną, chce przejąć odpowiedzialność za Polskę. Jak ogłosił w mediach społecznościowych, namawiany do tego przez przyjaciół, chce kandydować do Sejmu. Albo sam - co będzie, jak przyznaje, trudne - albo z list jakiejś koalicji.

"W poczuciu odpowiedzialności za losy naszego kraju, za namową wielu przyjaciół i znajomych postanowiłem poważnie rozważyć mój udział w charakterze kandydata w jesiennych wyborach. To trudna decyzja, bo jako osoba bezpartyjna, mogę starać się o Państwa poparcie wyłącznie z własnego komitetu wyborczego, ubiegając się o mandat senatora. Wówczas na sukces mógłbym liczyć tylko przy rekomendacji i współdziałaniu całego obozu opozycyjnego. Nie wykluczam też możliwości ewentualnego kandydowania do Sejmu, gdybym taką propozycję otrzymał od koalicji. Tymczasem, przekonuję rodzinę, gromadzę środki i szukam poparcia. Czas nagli, jednakże ostateczną decyzję podejmę dopiero po ocenie wszelkich zależności i okoliczności" - napisał dosłownie Mazguła.

Cóż, powodzenia życzyć nie będziemy. Zobaczymy, która formacja przygarnie do siebie Mazgułę, o ile się taka znajdzie. Skoro wszakże Włodzimierz Czarzasty deklaruje się jako "komuch", to, można sądzić, miejsce na liście się zrobi...

bsw/fb