Greta Thunberg, nastoletnia szwedzka aktywistka, która "ratuje klimat" w podróż do USA wybrała się jachtem, zamiast samolotem, po to, by oczywiście ocalić planetę. Niemieckie media informują o pewnym absurdzie związanym z tą decyzją.

Szwedzi słyną z ekologii. Jednak ostatnio ekologia zmienia się w religię. Informowaliśmy już o tym, jak w imię "ocalenia planety" powstał ruch, który nawołuje do nieposiadania dzieci. Tym razem "ikona" ekologicznego ruchu, płynie do USA jachtem dalekomorskim, by uniknąć emisji CO2 towarzyszącej połączeniom lotniczym.

Jak ujawnia Bild, aby Greta mogła i z powrotem płynąć do Europy, z kontynentu będzie musiała dolecieć zmiana załogi jachtu. 6 przelotów zamiast 4.

 

 

 

Z kolei Cezary Gmyz, korespondent TVP w Niemczech komentuje:

- Padłem. Okazało się, że by panna Thunberg mogła odbyć swoją bezemisyjną podróż żaglówką przez Atlantyk współorganizatorzy tej hucpy muszą sześciokrotnie pokonać Atlantyk. Samolotem nie jachtem - czytamy

bz/TT