- Nie będzie prawdziwej czci oddawanej Chrystusowi eucharystycznemu, jeśli nie uklękniemy przed Chrystusem, który czeka by Go ogrzać, nakarmić, przygarnąć, a przede wszystkim z miłością spojrzeć w Jego oczy tak, jak patrzy się na kogoś, kto jest bliski i komu chcemy pozwolić, by mógł na nas spojrzeć swoim wzrokiem - mówił 16 listopada metropolita krakowski.

W czwartkowy wieczór w Bazylice Mariackiej abp Marek Jędraszewski przewodniczył Mszy św. w ramach I Światowego Dnia Ubogich. Na samym początku swojej homilii nawiązał do pytania skierowanego do Jezusa, kiedy przyjdzie Królestwo Niebieskie. Jak przypomniał, faryzeusze usłyszeli wtedy odpowiedź, która musiała ich zdumieć, bo Jezus wskazywał na to, że przyjdzie ono w sposób niewidzialny, ponieważ nie jest to królestwo na sposób czysto ludzkich państw i królestw.

- Nie ma granic, nie ma stolic i nie ma władców. Prawdą jest, że będą tacy, którzy będą uważali, że to oni tworzą nowe królestwa i nowy porządek i trzeba będzie ich uznać. Tak było za czasów Chrystusa, tak jest także i dzisiaj. Jeszcze nie tak dawno pojawiły się systemy, które mówiły o sobie, że będą trwały tysiąc lat, że będą budować świetlane jutro, w którym będzie pełnia sprawiedliwości i szczęścia. Ale to w tych państwach przyjmowało kształt łagrów, obozów koncentracyjnych i ogromnej przemocy, a wszystko w imię haseł sprawiedliwości, równości, postępu i powszechnego braterstwa - opowiadał.

Zauważył też, że Pan Jezus wyraźnie mówił: „Nie słuchajcie ich, nie idźcie do nich, nie biegnijcie za nimi. Królestwo Boże jest bowiem pośród was". Jak wyjaśnił arcybiskup, Królestwo Boże ma w sobie szczególną moc i ono może pociągnąć człowieka, jeśli ten uzna Jezusa Chrystusa za Pana swojego serca i Króla Bożego królestwa.

- Jak wiemy, trudno było Żydom tamtych czasów przyjąć Jezusa z Nazaretu - ubogiego nauczyciela, chodzącego po palestyńskiej ziemi - za Bożego Syna, za Zbawiciela świata i Odkupiciela człowieka. Zapewne wielu szczególnie bogatych musiało razić Jego skromne pochodzenie, a gdy jeszcze słyszeli, że urodził się w stajni, że był wygnańcem, a potem razem ze swoim ojcem Józefem pracował na swoje utrzymanie, zapewne nie budził ich wielkiego szacunku. Nie mówiąc już o tym, że kiedy zawisł na krzyżu ogołocony ze wszystkiego, budził tylko satysfakcję u tych, którzy go skazali na śmierć, uznając go za zwodziciela i bluźniercę. Niełatwo było tamtym ludziom przyjąć ubogiego Chrystusa, mimo jego mądrości i niezwykłych znaków, które czynił - zauważył abp Jędraszewski.

Stwierdził, że tym bardziej trudno przyjąć ludziom Chrystusa wtedy, kiedy staje On przed nimi pod postacią ubogiego człowieka. - To skandal, to prawdziwe wyzwanie dla ludzi, którzy żyją w dobrobycie i którzy ulegając współczesnej kulturze egoizmu, używania i przyjemności mają naraz stanąć przed obliczem człowieka ubogiego i zrozumieć, że on jest prawdziwie u Boga, on objawia nam twarz Najwyższego. On jest tym, który wzywa, by pokazać swoje prawdziwe oblicze, by przełamać w nas skorupę egoizmu, by wyciągnąć rękę prawdziwie braterską, a nie kogoś, kto z wysokości swego bogactwa rzuca jakiś pieniążek, uważając, że w ten sposób zadośćuczyni wezwaniu o pomoc - mówił.

Wyjaśnił przy tym, że trzeba mieć w sobie Ducha mądrości, żeby to zrozumieć i odkryć oblicze Chrystusa w człowieku ubogim. Dodał, że chodzi tu o mądrość prawdziwie Bożą, która nierozerwalnie związana jest z dobrocią, „bo mądry Bóg jest jednocześnie Bogiem dobroci". - Jego Duch chce trafić do ludzkiego serca, by je przemienić, by stało się ono mądre, tzn. okazujące wszystkim innym braciom prawdziwą dobroć - tłumaczył.

Przekonywał też, że nie można sięgać po przemoc, siłę militarną, ani środki przymusu, by okazać władanie nad drugim. - Moc dobroci, która przemienia świat, poczynając od przemiany tych serc, które otwarły się na Bożą mądrość pozwala nam odkryć zupełnie inną logikę życia, pozwala nam wejść w największe głębie tego, co znaczy kochać bliźniego jak siebie samego. Sprawdzianem naszej miłości wobec niewidzialnego Boga jest miłość okazana temu, którego się widzi, na którego wzrok otwieramy nasze oczy i próbujemy naszym spojrzeniem odpowiedzieć na wołanie jego nędzy. Wtedy rzeczywiście możemy powiedzieć: widzieliśmy, dotykaliśmy, słyszeliśmy obecność Chrystusa, który mówi przez drugiego człowieka, domagając się od nas, aby serca nasze biły w rytm Bożej miłości, by przestały być z kamienia, by były żywe - podkreślał.

Zdaniem arcybiskupa, żeby ta miłość Chrystusa nas tak przemieniała, musimy się jej poddawać, korzystając jak najczęściej z Eucharystii. Nawiązał przy tym do słów św. Jana Chryzostoma, który pisał: „Jeśli chcecie uczcić ciało Chrystusa to nie lekceważcie go dlatego, że jest nagie. Nie czcijcie Chrystusa eucharystycznego jedwabnymi ozdobami, zapominając o innym Chrystusie, który za murami kościoła jest nagi i cierpi z zimna".

- Nie będzie prawdziwej czci oddawanej Chrystusowi eucharystycznemu, jeśli nie uklękniemy przed Chrystusem, który czeka by Go ogrzać, nakarmić, przygarnąć, a przede wszystkim z miłością spojrzeć w Jego oczy tak, jak patrzy się na kogoś, kto jest bliski i komu chcemy pozwolić, by mógł na nas spojrzeć swoim wzrokiem - ocenił.

Przypomniał też, że w swoim orędziu na I Światowy Dzień Ubogich papież zwrócił uwagę najpierw na postać św. Franciszka, który jest symbolem skłonienia się Kościoła ku drugiemu, potrzebującemu człowiekowi. - Jeżeli patrzymy na Chrystusa cierpiącego z miłości do nas, jeśli pozwalamy przenikać się Jemu, który jest jednocześnie Boską mądrością, to nauczymy się właśnie tego, co znaczy rozpoznać Go w ubogich - stwierdził abp Jędraszewski.

Zauważył też, że w dalszej części swojego orędzia papież Franciszek pisze także o tym, co my powinniśmy uczynić, czyli wsłuchiwać się w wołanie ubogich i podnosić ich z marginesu.

- Świat nieustannie będzie mówił o postępie i rozwoju, będzie wskazywał na coraz to nowe przedmioty pożądań i oczekiwań i będzie mówił, że to jest cel ludzkich dążeń. To jest bardzo często głos konsumpcjonizmu, który wzbudza w nas zupełnie sztuczne kolejne pragnienia, żeby coraz więcej mieć, a papież pisze, że nie w ten głos mamy się wsłuchiwać. Mamy słyszeć wołanie ubogich, bo jeśli usłyszymy i przyjmiemy ten głos świata, który często bogaci wyrzucają na margines swojej codzienności, to przyczynimy się do skutecznej przemiany historii. Nie jest to zatem problem tylko nasz, osobisty czy nawet naszego pokolenia. To jest pewien proces historii, zmiany oblicza tego świata. To jest coś, co naprawdę decyduje o autentycznym postępie i rozwoju człowieczeństwa w dziejach ludzkości - nauczał arcybiskup.

Skupił się również na słowach papieża skierowanych do samych ubogich, aby ci „nie stracili sensu ubóstwa ewangelicznego, którym naznaczone jest ich życie". Metropolita wyjaśnił, że chodzi o to, żeby stan swoich potrzeb i swoich trudności wynikających ubóstwa umieć przeżywać w sposób godny człowieka, właśnie w duchu ubóstwa ewangelicznego, którego świat nie rozumie i często z niego szydzi.

- Błogosławieni ubodzy w duchu, ci, którzy rozumieją, że sam stan posiadania nie decyduje o wartości i godności człowieka. O wartości człowieka decyduje dobroć, a ona nie jest zarezerwowana dla bogatych i dla tych, którzy czasem od niechcenia rzucą monetę ubogiemu. Dobroć jest na wyciągnięcie ręki wszystkich, a codzienne doświadczenie uczy nas, że ludzie biedni najbardziej rozumieją innych biednych i potrafią okazać przejmującą niekiedy solidarność, współczucie i dobroć - zauważył.

Przekonywał też, że dobroć, którą w każdej sytuacji możemy okazać drugiemu człowiekowi jest najważniejszą miarą naszego człowieczeństwa. Odwołał się także do słów Ojca Świętego o Modlitwie Pańskiej. - Papież zwraca uwagę na coś, co częstokroć uchodzi naszej uwadze - że modlitwa ta jest prawdziwie modlitwą ubogich i w tym wymiarze nabiera niezwykle głębokiego sensu - ocenił.

Na koniec dodał, że Jezus w Eucharystii daje się nam w sposób najbardziej pokorny jak tylko to możliwe, ofiarowując się jako pokarm. - Ta Jego pokora uczy nas jak trzeba przezwyciężać własne ja, swój egoizm, ale właśnie to sprawia, że jesteśmy razem z Nim i jesteśmy dzięki Niemu razem z braćmi i że to jest źródłem naszej radości. I jest to zapowiedzią niebiańskiej uczty, w której już nie będzie żadnej łzy, żadnego smutku i żadnego podziału. Będzie tylko jedna wielka rzesza ludzi szczęśliwych, że są na wieczność z najwyższą i samą miłością - powiedział.

Następnie zachęcił wiernych, aby prosili Boga o odwagę patrzenia drugiemu, zwłaszcza ubogiemu człowiekowi prosto w oczy, o odwagę wyciągnięcia do niego swej dłoni, o przygarnięcie go do siebie, aby w ten sposób doświadczać tego, co znaczy być razem w Panu.

W piątek rozpoczną się w Bazylice Mariackiej rekolekcje pt. „Ubogi niech do mnie przyjdzie". Wygłosi je ks. Mirosław Tosza wraz ze wspólnotą „Betlejem". W piątek i w sobotę Msze św. z nauką rekolekcyjną będą odprawione o godz. 11.00 i 18.30, z kolei w niedzielę o 8.00, 9.00, 10.00, 11.15, 12.00 i 13.00. W międzyczasie w kościele św. Barbary nieustannie trwa modlitewne Jerycho, a na Małym Rynku rozstawiono Namiot Spotkań. W niedzielę o godz. 14.00 odbędzie się w nim wspólny posiłek i program artystyczny. I Światowy Dzień Ubogich w Archidiecezji Krakowskiej zakończy się 19 listopada koncertem uwielbienia.

Paulina Smoroń

ZA: DIECEZJA.PL

dam