Punktem zapalnym stała się sytuacja na przejściu Świnoujście-Ahlbeck, gdzie polska straż graniczna nie wpuściła niemieckiej rodziny z dziećmi, ponieważ te nie posiadały dokumentów tożsamości. „To bezczelność” – cytuje zdenerwowanego ojca „Ostsee-Zeitung”, zarzucając Polsce łamanie ducha wspólnoty europejskiej. Tymczasem polskie przepisy są jednoznaczne: granicę można przekraczać wyłącznie z ważnym dokumentem tożsamości.
Podobne przypadki miały miejsce wśród innych niemieckich turystów, m.in. z Dolnej Saksonii. Niektórzy z nich przyznali, że zapomnieli dowodów osobistych, licząc na „stare dobre czasy” otwartych granic. Najłatwiej jednak niemieckim tubom propagandowym obarczać odpowiedzialnością polskie służby. Co więcej, niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych samo informuje o obowiązku posiadania dokumentów przy podróżach do Polski.
Przypomnijmy: od października 2023 roku to Niemcy prowadzą zaostrzone kontrole na granicy z Polską, motywując to rosnącą falą nielegalnej migracji. Berlin nie tylko sprawdza dokumenty, ale również zawraca migrantów – również tych, którzy próbują ubiegać się o azyl. Polska odpowiedziała analogicznymi działaniami, przywracając czasowe kontrole, które mają potrwać przynajmniej do 5 sierpnia. Wspólne działania są koordynowane z niemiecką policją federalną i – jak podają obie strony – przebiegają spokojnie, bez większych utrudnień.
Mimo że polska decyzja jest zrozumiała z punktu widzenia bezpieczeństwa i polityki migracyjnej, niemieckie media reagują alergicznie. „Bild”, „Ostsee-Zeitung” i „Der Spiegel” sugerują, że to PiS i „skrajna prawica” podsycają antyniemieckie nastroje. Tymczasem to nie prawicowi politycy, ale rząd federalny w Berlinie zaostrzył politykę migracyjną, a Polska tylko odpowiada na działania Niemiec.
„Der Spiegel” w dramatycznym tonie oskarża CDU i kanclerza Merza o „niszczenie europejskiej przyjaźni” i ryzyko konfliktu z Warszawą. Artykuł sugeruje, że działania Polski wynikają z nacisków opozycji, a Donald Tusk, „proeuropejski premier”, został zmuszony do działania. Ten ton dobrze oddaje problem: niemieccy dziennikarze nie potrafią zaakceptować, że Warszawa – nawet pod rządami Tuska – potrafi powiedzieć „nie”.
Głos zabrał również dziennik „Bild”, który opublikował dane pokazujące, jak nieskuteczna jest polityka deportacyjna Niemiec. Choć złożono ponad 20 tysięcy wniosków o odesłanie migrantów do innych państw UE, zrealizowano jedynie 15 proc. z nich. Niemcy mają poważny problem z kontrolą granic, a winą próbują obarczyć sąsiadów. Polska – w przeciwieństwie do Berlina – podejmuje działania zdecydowane i skuteczne, dzięki obywatelskim protestom i przymuszeniu skrajnie leniwego i nieodpowiedzialnego rządu Tuska.