Jak przypomina były europoseł i wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki, wiosną 2024 r. w pojedynku kobiet o fotel gospodarza Zabrza kandydatka PO pokonała niezależną rywalkę, która w drugiej turze miała poparcie PiS. — „Doprowadzenie do wyborów zaledwie 16 miesięcy po ubiegłorocznych zostało powszechnie uznane za klęskę PO i sukces opozycji” — zauważa.
W minioną niedzielę w pierwszej turze zwyciężyła kandydatka Platformy Obywatelskiej, choć formalnie startowała jako niezależna. Była to politycznie przemyślana strategia, wsparta faktem, że pełniła funkcję komisarza wyznaczonego przez rząd koalicji 13 grudnia. Zdobyła 40% głosów, ale – jak wskazuje Czarnecki – na triumf może być jeszcze za wcześnie.
— „Wszyscy kandydaci z pierwszej tury są w opozycji do rządu i wcześniej deklarowali poparcie w drugiej turze dla tego, kto się tam znajdzie. To może oznaczać, że pani komisarz zmierzy się ze zjawiskiem, które starożytni określali ‘nec Hercules contra plures’” — pisze publicysta.
Czarnecki przypomina, że w polityce nic nie jest przesądzone. Podaje przykład Rumunii, gdzie w wyborach prezydenckich w 2025 r. kandydat z 41% poparcia w pierwszej turze przegrał finał, oraz sytuację z Włocławka w 2006 r., gdy urzędujący prezydent z 49% w pierwszej turze poniósł porażkę w drugiej.
Drugie miejsce w Zabrzu zdobył kandydat niezależny (16%), trzecie przedstawiciel PiS (15%), a czwarte kandydat Konfederacji (14%). Taki rozkład sił może zaostrzyć rywalizację prawicy na szczeblu krajowym. Co istotne, do drugiej tury wszedł organizator referendum, które odwołało poprzednią prezydent z PO.
— „Politycznie opłaca się takie referenda organizować i dawać im twarz” — podkreśla Czarnecki, zastanawiając się, czy podobny scenariusz powtórzy się we Wrocławiu.