Na temat ezoterycznych źródeł nazizmu ukazało się wiele interesujących książek, począwszy od pracy Leona Halbana z roku 1947, a skończywszy na wydanej w 1989 roku pozycji Nicholasa Goodrick-Clarke’a. Na faktach w nich przedstawionych oraz ich interpretacjach żerują twórcy kultury masowej, stąd pojawienie się na rynku tylu sensacyjnych książek i filmów o astrologach Hitlera czy SS-manach jako poszukiwaczach zaginionej Arki.

Niektórzy badacze (między innymi Norman Cohn, Alain Besançon, Michaił Agurski czy Aleksandr Dugin) coraz częściej ostatnio poruszają temat ezoterycznych źródeł komunizmu. Tezy, które próbują wyjaśnić fenomen marksizmu jako coś więcej niż tylko wcielanie w życie suchego materializmu i mechanicznego praktycyzmu, pojawiły się też w książkach dwóch włoskich profesorów: Polityka i magowie Giorgio Galli oraz Polityczna i ezoteryczna kultura rosyjskiej lewicy 1880-1917 Nicola Fumagalli. O niektórych aspektach okultystycznych korzeni komunizmu pisali też między innym watykański badacz ezoteryzmu, Massimo Introvigne oraz amerykańska uczona Berenice Glatzer-Rosenthal, która podczas konferencji „Le Delfi Magique” w Lyonie wygłosiła wykład Okultyzm we współczesnej Rosji i sowieckiej kulturze. Sporo materiałów na ten temat zebrali również członkowie grupy badawczej „Politica Hermetica” pod kierownictwem prof. Emila Pula. Fundamentalna praca na temat całości związków komunizmu z ezoteryzmem jeszcze nie została napisana, warto jednak już teraz wspomnieć o niektórych ich aspektach.

Karol „der Teufel” Marks

Najwybitniejszy biograf Adolfa Hitlera, brytyjski historyk Alain Bullock wyraził wprost sugestię, że wódz Trzeciej Rzeszy był opętany. Podobną opinię sformułował jeszcze w 1922 roku twórca antropozofii Rudolf Steiner, który nazwał wówczas Hitlera wcieleniem Arymana.

Jeśli chodzi o Marksa, to nie ma pewności, czy był opętany. Wiadomo natomiast, że należał do sekty satanistów. Jego dzieciństwo i młodość nic takiego nie zapowiadały.

Wychowany był w protestanckiej rodzinie pochodzenia żydowskiego. Jego praca maturalna nosiła tytuł Zjednoczenie wiernych w Chrystusie i zawierała credo jej autora:

Pozostawajcie w jedności z Chrystusem, w najserdeczniejszej, żywej społeczności przeniknięci miłością Chrystusa. Miejcie serca otwarte dla braci, z którymi Jezus łączy nas głęboką miłością, za których sam się ofiarował.

Archiwum historii socjalizmu i rozwoju ruchu robotniczego w Niemczech przechowuje świadectwo gimnazjalne Marksa, w którym profesorowie przy przedmiocie „wychowanie religijne” napisali: „znajomość wiary Chrystusowej i zasad moralnych – jasna i budująca”.

Światopogląd Marksa zmienił się radykalnie w 1841 roku pod wpływem spotkania z czołowym ideologiem socjalizmu, Mosesem Hesse. Ten ostatni w liście z 2 września 1841 roku do Bertolda Auerbacha pisał: „Dr Marks, to jest imię mojego bożka. Jest on jeszcze całkiem młodym człowiekiem, najwyżej 24 lat. On zada ostateczny cios średniowiecznej religii i polityce”.
Podczas studiów uniwersyteckich Marks parał się poezją, której wymowa była satanistyczna [„Poezje satanistyczne” Karola Marksa publikowane były we „Frondzie” 1 – przypis redakcji]. W „Rozpaczliwej modlitwie” pisał:

Tak więc Bóg wydarł mi moje wszystko,
w nieszczęściach, ciosach losu.
Te wszystkie jego światy
rozwiały się bez nadziei powrotu.
I nie zostaje mi nic od tej pory, jak tylko zemsta.
Chcę sobie zbudować tron na wysokościach.
Jego szczyt będzie lodowaty i gigantyczny.
Jego wałem ochronnym będzie obłąkańczy strach,
jako szczyt najczarniejszej agonii.
A kto podniesie na ów tron swój zdrowy wzrok,
odwróci się od niego blady i milczący jak śmierć.
Wpadnie w pazury ślepej, dreszczem przejmującej
śmiertelności, aby jego szczęście znalazło grób.

Motyw zemsty na Bogu pojawia się nie tylko w twórczości literackiej młodego Marksa, ale także w jego prywatnej korespondencji. Tak pisał on w jednym z listów do swego ojca Heinricha:

Chcę się mścić na Tym, Jedynym, co w niebie króluje […] Spadła zasłona, zerwała wszystko, co dotychczas było święte, teraz muszą być ustanowieni nowi bogowie

Szczególne miejsce w twórczości literackiej Marksa zajmował jego poemat „Oulanem”. Tytułowy zwrot to anagram świętego słowa „Emanuel”. Emanuel – biblijne imię Jezusa – oznacza po hebrajsku „Bóg z nami”. Jego odwrócenie znaczy tyle, co „my bez Boga” (odłączeni od Niego naszą świadomą decyzją, zerwaniem). „Oulanem” jest kluczowym słowem czarnych mszy satanistycznych, w których cała liturgia i symbolika (na przykład odwrócony krzyż) jest odwróceniem, parodią i szyderstwem z liturgii i symboliki chrześcijańskiej.

Poemat Marksa wskazuje wyraźnie, że satanizm rytualny nie był mu obcy, wymowa zaś utworu jest jednoznaczna:

On uderza pałeczką i daje mi znak
a ja, z coraz większą pewnością
tańczę taniec śmierci.
I oto są także Oulanem! Oulanem!
To słowo rozbrzmiewa jak śmierć,
po czym przedłuża się aż do wygaśnięcia.
Zatrzymaj się! Ja go trzymam!
I oto wznosi się wtedy z mego umysłu,
Jasne, jak powietrze, spojone, jak moje kości.
Lecz ja mam siłę gnieść was moimi ramionami
i miażdżyć was (ludzkość),
z siłą huraganu, podczas gdy nam wspólnie
otwiera się przepaść rozwarta w ciemnościach.
Zatoniecie aż do głębin,
A ja pójdę z wami śmiejąc się.

Inny z kolei utwór Marksa „Le Menestrel” zawiera poetycki opis zaprzedania duszy szatanowi:

Wyziewy piekielne pochodzą od mego mózgu
I napełniają go aż ja staję się szalony.
Aż moje serce staje się zupełnie zmienione.
Patrz na tę szpadę,
Książę ciemności sprzedał ją.

Jest rzeczą charakterystyczną, że dla wielu XIX-wiecznych postępowców szatan był wzorem do naśladowania i obiektem gloryfikacji. Rosyjski anarchista Bakunin, z którym Marks przez długi czas (do ostatniego zjazdu I Międzynarodówki) utrzymywał przyjacielskie kontakty, tak pisał o szatanie:

Diabeł jest pierwszym wolnomyślicielem i zbawicielem świata. On uwolnił Adama, wycisnął mu na czole zwycięstwo i wolność ludzkości przez uczynienie go nieposłusznym.

Karol Marks lubił być nazywany diabłem. Jego syn Edgar w liście do ojca z 31 marca 1854 roku zwraca się do niego: „Mój kochany diable”. Natomiast żona Marksa, Jenny w korespondencji z 1844 roku pisze do niego: „Twoim ostatnim listem pasterskim, najwyższy kapłanie i biskupie dusz, napełniłeś swoje biedne owce spokojem i pokojem”.

Nieprzypadkowo francuska pisarka Françoise Giroud zatytułowała swoją biografię: Jenny Marks, czyli żona diabła. Książka ta kończy się stwierdzeniem: „Złudzenie umarło, mit się rozpadł, socjalizm naukowy pozostanie najtragiczniejszą ułudą naszego stulecia. Jenny von Westphalen, istota pełna miłości i wiary, stała się jego pierwszą i dobrowolną ofiarą”.

Karol Marks był dla swojej żony prawdziwym tyranem, ona zaś pokornie znosiła wszelkie upokorzenia. Warto dodać, że dwie córki Marksa – Eleonora i Laura – popełniły samobójstwo, zaś troje dzieci zmarło z niedożywienia. Poza tym autor Kapitału był nałogowym alkoholikiem, tonącym w długach, które spłacał za niego bogaty finansista Fryderyk Engels. Ten ostatni łożył też na utrzymanie nieślubnego syna Karola Marksa z jego służącą Lenchen.

Wielka Ezoteryczna Rewolucja Październikowa

W przedrewolucyjnej Rosji dość dużą popularnością cieszył się neookultyzm reprezentowany przez Zakon Martynistów (od imienia twórcy sekretnej doktryny, Louis-Claude’a de Saint Martina; szerzej o martynistach pisze między innymi Mircea Eliade w eseju „Okultyzm a świat współczesny”). Do zakonu tego należeli: wybitny malarz rosyjski Nikołaj Roerich wraz z małżonką Heleną, akademik prof. Oldenburg, rzeźbiarz Siergiej Mierkułow (przyrodni brat Gurdżijewa), redaktor pisma „Russkoje bogatstwo” Paweł Makijewski oraz niejaki Aleksander Barczenko. Ten ostatni był znanym w Rosji hipnotyzerem, pisarzem-okultystą i założycielem „Jedynego Robotniczego Bractwa” – organizacji skupiającej wielu martynistów. Jej członkowie, podobnie jak teozofowie związani z Madame Blavatsky, utrzymywali, że na Wschodzie (najprawdopodobniej w Tybecie lub w Himalajach) istnieje podziemna kraina, praojczyzna Ariów, zamieszkiwana przez świętych, nieśmiertelnych ludzi (czy też raczej nadludzi), którzy z ukrycia uczestniczą w kierowaniu sprawami świata. O wierzeniach tych pisali Rene Guénon w Królu Świata oraz Ferdynand Ossendowski w książce „Przez kraj bogów, ludzi i zwierząt”.

Pojawienie się komunizmu i jego triumfy zostały odebrane przez wielu okultystów jako aktywne włączenie się do walki o duszę świata owych niewidzialnych nieśmiertelnych. Rewolucję bolszewicką postrzegali oni jako mistyczną akcję. W zakonie Barczenki popularna była koncepcja budowy socjalizmu rozumianej jako restauracja „wieku złotego” w dziejach ludzkości.

Wszystko to pozostałoby w akademickich ramach, gdyby nie znajomość jednego z okultystów Pawła Makijewskiego z rewolucjonistą Glebem Bokijem, który zawsze interesował się naukami tajemnymi. W 1909 roku Makijewski wprowadził Bokija do loży martynistów. Po latach Bokij stał się jednym z najbardziej wpływowych czekistów w państwie i kierował nawet Oddziałem Specjalnym GPU [GPU to późniejsza nazwa CzeKa, poprzedzająca NKWD – przypis autora].

W 1924 roku w mieszkaniu Aleksandra Barczenki zjawili się oficerowie GPU: Riks, Otte, Lejsmer-Szwarc i Bliumkin, którzy zaproponowali mu inkorporowanie swoich okultystycznych idei w struktury GPU. Barczenko zgodził się i od tego czasu „Jedyne Robotnicze Bractwo” stało się częścią sowieckiego kontrwywiadu, a pieczę nad nim sprawował Bokij. Zajmowało się ono wykorzystywaniem zjawisk paranormalnych do pracy wywiadowczej i kontrwywiadowczej. Barczenko (najpierw pracownik laboratorium biofizyki Politechniki Moskiewskiej, potem Moskiewskiego Instytutu Energetycznego, a w końcu laboratorium neuroenergii w Instytucie Medycyny Eksperymentalnej) uczył czekistów telepatii, hipnozy oraz technik okultystycznych. Chodziło o opanowanie niekonwencjonalnych technik porozumiewania się na odległość czy werbowania współpracowników.

W archiwach Gestapo, zdobytych przez Armię Czerwoną, a znajdujących się obecnie w Centrum Przechowywania Kolekcji Historyczno-Dokumentalnych w Moskwie, znajdują się akta sprawy niejakiego Jagilskiego, młodego Niemca, który w latach 30. związał się z grupą buddystów w Berlinie. Z czasem „buddyści” nakłonili go do współpracy z wywiadem sowieckim. Jagilski najpierw zgodził się, ale potem powiadomił o wszystkim Gestapo.

Pod koniec lat 30., kiedy szefem NKWD został jeden z członków Bractwa – Jagoda, zaplanowana została tajna ekspedycja do Tybetu w poszukiwaniu podziemnej krainy Ariów. Plany te przerwała w 1937 roku czystka w elitach władzy dokonana przez Stalina, który z dwudziestu dwóch członków swojego rządu kazał wówczas zabić aż osiemnastu. Aresztowany i rozstrzelany został także Bokij, a wraz z nim wszyscy jego współpracownicy. Ich los podzielił także wszechwładny Jagoda.

To zaledwie jeden przykład działalności ezoterycznych struktur wewnątrz władzy sowieckiej. Rosyjscy historycy piszą też o innych podobnych do niej organizacjach – czasami zaprzyjaźnionych ze sobą, czasami wrogo nastawionych, konkurujących ze sobą lub odizolowanych – takich jak grupa anarchisty Karelina czy „Zakon Polarnych”, do którego miał należeć Tuchaczewski. O ich znaczeniu oraz rzeczywistym wpływie trudno powiedzieć coś więcej, dopóki nie zostaną otworzone sowieckie archiwa. Nie ulega jednak wątpliwości, że nurt ezoteryczny w komunizmie istniał i czeka on na swoich badaczy. Jednak nawet przy obecnym stanie badań nad tym problemem widać podobieństwo komunistycznego okultyzmu do ezoteryzmu hitlerowskiego: ten sam motyw „aryjskich przodków”, ta sama fascynacja Tybetem, podobne zainteresowanie telepatią i hipnozą, swoisty „kosmizm” i eschatologia.

Aleksandr Dugin, najwybitniejszy obecnie przedstawiciel tradycjonalizmu integralnego w Rosji, jest zdania, że bolszewizm nie zniszczył wcale ezoterycznej tradycji rosyjskiej, lecz przyswoił ją sobie w nowej formie. Zdaniem Dugina głównym rysem sowieckiego komunizmu nie był wcale materializm, lecz kosmizm.

Pierwszym jego propagatorem był Nikołaj Fiodorow, który po „iluminacji” w 1851 roku zaczął głosić konieczność stworzenia „Nowego Człowieka Teurgicznego”, wykorzystując w tym celu osiągnięcia nauki i psychologii. [Przypomnijmy, że teurgia jest odmianą magii, okultyzmu, polegającą na wywieraniu presji na bóstwo lub duchy w celu zmuszenia ich do pożądanego działania].

Kontynuatorem myśli Fiodorowa stał się jeden z głównych ideologów komunistycznych, Aleksandr Bogdanow. W swej powieści pod tytułem Czerwona gwiazda opisuje budowę komunizmu na Marsie – planecie, która w Kabale i gnozie oznacza Szatana. Komunizm propagowany przez Bogdanowa ma charakter magiczny i teurgiczny, „bogiem proletariatu” jest Szatan. Dugin przypomina, że były seminarzysta gruziński Józef Dżugaszwili vel Stalin podpisywał swoje pierwsze prace pseudonimami „Demonoszwili” i „Biesoszwili”.

Pierwszy komisarz ludowy do spraw oświaty w rządzie bolszewickim Anatolij Łunaczarski marzył o wcieleniu Religii Gatunku Ludzkiego właśnie w osobie Szatana. Wybitny poeta rosyjski Welimir Chlebnikow uważał, że „Nowy Człowiek Teurgiczny”, czyli Kosmiczny Antropos, będzie sumą Bestii i Liczby.

W polskim piśmiennictwie jako jedyny podobne wątki rozwinął Adam Pomorski w swej pracy „Duchowy proletariusz” (1996). Ów tytułowy „duchowy proletariusz” to właśnie wspomniany wyżej „Nowy Człowiek Teurgiczny”, innymi słowy: radziecki Übermensch, czyli homo sovieticus. Pomorskiego bardziej niż okultyzm czy ezoteryzm tej myśli interesuje jej gnostycyzm, kosmizm i teurgizm.

Zgodnie z twierdzeniem Carla Schmitta, wszystkie znaczące pojęcia nowoczesnej polityki to nic innego jak zsekularyzowane pojęcia teologiczne. We wschodniej tradycji chrześcijańskiej bardziej niż w zachodniej rozwinęła się refleksja eschatologiczna oraz myśl o przemienieniu, przebóstwieniu człowieka. Dość wspomnieć świętego Grzegorza z Nyssy (z jego teorią sfragidacji), świętego Grzegorza Palamasa (o którego nauce Georgios Mantzaridis wydał niedawno książkę zatytułowaną Przebóstwienie człowieka) czy świętego Serafina z Sarowa (który według świadectwa swojego ucznia Motowiłowa doznał przemienienia podobnego jak Chrystus na górze Tabor).

Wraz z postępującą dechrystianizacją idee te w zsekularyzowanej formie znalazły się również w arsenale pojęciowym komunistów. Ideę powszechnego wskrzeszenia zmarłych rozwinął w XIX wieku Nikołaj Fiodorow. Była to gnostycka antyutopia, niemniej wyraźnie odwoływała się do chrześcijaństwa. Fiodorow twierdził, że po Chrystusie siła zbawienia zamieszkała wśród ludzi, toteż realizacja zbawienia zależy w całości od ludzi. Dlatego wzywał on do eschatologicznego przeobrażenia cywilizacji, wprzęgnięcia wszystkich ludzkich sił, zdolności i osiągnięć naukowych w celu powszechnego zmartwychwstania nie tylko duchem, ale i ciałem. Czyn eschatologiczny, do którego wzywał, miał ewidentnie wymiar sakralny.

Warto wspomnieć, że koncepcja Fiodorowa legła u podstaw rozwoju sowieckiej kosmonautyki. Mianowicie jeden z jego uczniów, Konstanty Ciołkowski, tak się przejął wizjami swojego mistrza, że stwierdził, iż po powszechnym zmartwychwstaniu zabraknie dla ludzi miejsca na Ziemi, dlatego trzeba pomyśleć o kolonizacji kosmosu. Strach przed przeludnieniem pchnął Ciołkowskiego, zwanego dziś ojcem rosyjskiej kosmonautyki, do badań nad budową statków kosmicznych. Pracę kontynuował jego uczeń, Siergiej Koroliow – w przyszłości główny konstruktor sowieckiego programu rakietowego.

Koncepcję Fiodorowa zrewolucjonizował, usunąwszy z niej elementy nawiązujące do chrześcijaństwa, Aleksandr Bogdanow – główny ideolog Proletkultu, masowej organizacji komunistycznej (w szczytowym momencie liczącej 400 tysięcy osób), dążącej do stworzenia „kultury proletariackiej”. Polegać ona miała na zniesieniu „podziału na uczonych i nieuczonych, na rządzących i rządzonych, na organizatorów i organizowanych, na psychiczny i fizyczny wymiar człowieka, na świadomość i byt, na poznanie i działanie”.

Jak widzimy, idea ta zakładała radykalną przemianę człowieka przez kolektywnie zorganizowane doświadczenie pracy. Ta przemiana dotyczyć miała także samej natury człowieka – jego śmiertelności. Bogdanow przejęty był fiodorowską koncepcją wskrzeszenia ludzkości, którą pojmował jako Człowieka Kosmicznego, a nie jako zbiorowisko jednostek. Właściwym celem rewolucji komunistycznej była – jego zdaniem – walka ze śmiercią. Przebóstwiony duchowo proletariusz zamienić miał się w człowieka kosmicznego – Antroposa, zaś rewolucyjna apokatastaza miałaby być odwróceniem kosmogonii. Droga do celu wieść miała przez walkę starego człowieka z nowym (to, co w chrześcijaństwie miało charakter wewnętrznej walki duchowej – w komunizmie stało się krwawą łaźnią zgotowaną swym przeciwnikom).

Bogdanow był przekonany, że droga do nieśmiertelności prowadzi przez badania nad krwią (Księga Kapłańska mówi: „Życie całego organizmu jest zawarte we krwi; w niej żyje dusza”). Założył więc w Moskwie Instytut Transfuzji Krwi, gdzie przeprowadzał naukowe eksperymenty. Stało się to zresztą przyczyną jego śmierci w 1929 roku, gdyż jeszcze przed odkryciem grup krwi dokonał na sobie transfuzji krwi od gruźlika po przebytej malarii.

Zdaniem Dugina ezoteryczny bolszewizm od samego początku znajdował się pod wpływem zapośredniczonej z wierzeń egipskich idei rezurekcji zmarłych, powstrzymania procesu gnicia i transformacji zwłok do nowego życia. Mauzoleum Lenina, w którym zakonserwowane jest ciało i mózg wodza rewolucji, zbudowane zostało według planów zbliżonych do egipskich ściętych piramid, w jakich na powtórne ożycie czekały zabalsamowane zwłoki faraonów. Wiosną 1997 roku dyrektor Mauzoleum Lenina oświadczył, że jest technicznie możliwe sklonowanie Włodzimierza Iljicza.

Co ciekawe, Bogdanow głosił teorię „współpracy pokoleń”, będącą zsekularyzowaną wersją obcowania świętych. Pisał, że umarli „z grobu podają nam pomocną dłoń w naszym dążeniu do ideału”. Zdaniem Adama Pomorskiego, w dziele Bogdanowa i kontynuatorów jego myśli nastąpiła „gnostycyzacja nieśmiertelności, tj. przeniesienie jej z idei zaświatów i apokaliptycznej perspektywy przyszłości do wiecznej teraźniejszości praktykowanego antropokosmizmu”.

W latach 20. wielu wysokiej rangi działaczy bolszewickich, między innymi Iwan Stiepanow-Skworcow czy Michaił Pokrowski, głosiło potrzebę zajęcia się przez naukę proletariacką problemem wskrzeszania umarłych. Znany historyk marksistowski z czasów rewolucji październikowej, prof. Nikołaj Ryżkow twierdził wprost, że „w odległej przyszłości przed ludzkością otwiera się możliwość omnipotencji w pełnym sensie tego słowa, aż po komunikację z innymi światami, nieśmiertelność, wskrzeszenie tych, którzy żyli dawniej, a nawet stworzenie nowych planet i układów planetarnych”.

Osobną grupę wewnątrz ruchu bolszewickiego stanowili też biokosmiści, którzy wysunęli hasło: „Proletariat to zwycięzca burżuazji, śmierci i przyrody”. Ich manifest ukazał się 4 stycznia 1922 roku w oficjalnym organie rządu sowieckiego Izwiestia, zaś jeden z głównych ideologów grupy Paweł Iwanicki głosił, że

„ludzkość proletariacka oczywiście nie ograniczy się do urzeczywistnienia nieśmiertelności jedynie żyjących, nie zapomni o poległych w imię urzeczywistniania ideału społecznego, przystąpi do wyzwolenia ostatnich uciśnionych, do wskrzeszenia tych, którzy żyli dawniej”. Tak więc proletariat stał się bogiem w sensie nie tylko metaforycznym, ale jak najbardziej religijnym: miał moc zwyciężania śmierci i wskrzeszania zmarłych.

Warto wspomnieć, że na podstawie doświadczeń Bogdanowa powstała i rozwinęła się w Związku Sowieckim nowa gałąź medycyny – juwenologia, czyli nauka o odmładzaniu. Jej specjaliści z czasem mieli swój udział w podtrzymywaniu przy życiu kremlowskiej gerontokracji. W latach 70. sowiecki botanik Wasilij Kupriewicz pisał:

„Natura, która wymyśliła śmierć, musi nam też podpowiedzieć sposoby walki z nią”.

W powojennym ZSRR kwestię nieśmiertelności przejęły więc naukowe laboratoria. W dzisiejszej Rosji niegdysiejsi juwenologowie propagują osiągnięcia inżynierii genetycznej. Niektórzy z nich z pism Konstantego Ciołkowskiego i Waleriana Murawjowa wywodzą hasła cywilizacyjnej zmiany genotypu ludzkiego.

Warto też nadmienić, że gnostycki kolektywizm Bogdanowa powiązany był z kultem kobiety. Najwybitniejszy pisarz „proletkultowski” Andriej Płatonow stworzył hymn ku czci Wielkiej Matki – odkupicielki świata, zaś w tekście pod tytułem Dusza świata napisał wprost: „Kobieta to odkupienie szaleństwa wszechświata”. Nie miało to jednak nic wspólnego z rozpowszechnioną w prawosławiu pobożnością maryjną, lecz raczej z lewą gnozą wielkiej bogini.

Najwyraźniej ów zwrot od chrześcijaństwa do zsekularyzowanych koncepcji prześledzić można na przykładzie ewolucji twórczej Aleksandra Błoka, który całe życie poszukiwał prawdziwego wcielenia Wiecznej Kobiecości. Na początku odnajdywał ją w Sofii czyli Mądrości Bożej, następnie w swojej ukochanej Liubow Mendelejewej, potem w Rosji, a w końcu w Dziewicy Rewolucji, do której w swoich wierszach zanosił modły.

Idea „proletkultowska” znikła w latach 30. wraz ze stalinowskimi czystkami, choć odradzała się jeszcze później w historii ZSRR w zmienionych formach. Tym niemniej trzeba stwierdzić, że koncepcje teurgicznego kosmizmu miały ogromny wpływ na życie intelektualne Rosji w XX stuleciu. We wstępie do swej książki ”Duchowy proletariusz” Adam Pomorski pisze:

Polskiego czytelnika, nie dość zorientowanego w rosyjskich personaliach, ostrzec trzeba przed zrozumiałą poniekąd – zważywszy charakter cytowanych poniżej tekstów – skłonnością do uznania osób, idei i dzieł tutaj omawianych za margines dziejów umysłowych Rosji. Rzecz ma się wprost przeciwnie. Ze sporadycznymi wyjątkami – głównie dla działaczy politycznych – znakomita większość wymienianych tu osób należy do najściślejszej elity intelektualnej i artystycznej Rosji w ostatnim (i poprzednim) stuleciu. Zasięg oddziaływania ich autorytetu i ich idei sięga jak najgłębiej w czasy nam współczesne.

Zenon Chocimski