Zeznania pojmanych wagnerowców tłumaczył niemiecki ochotnik z Międzynarodowego Legionu Obrony Ukrainy, który udzielił wywiadu dziennikowi „Tagesspiegel”.
- „Jeden pochodził z Lipska i miał rosyjskie korzenie. Drugi nazywał się Volker i był z Berlina”
- zdradził ochotnik ukrywający się pod pseudonimem Ben Kauler.
Drugi z najemników w czasie przesłuchania twierdził, że dołączył do Grupy Wagnera wyłącznie dla pieniędzy. Przez długi czas miał mieć problemy ze znalezieniem pracy. Do Rosji wyjechał we wrześniu. Został przyjęty do prywatnej armii Putina, chociaż nie miał żadnego doświadczenia wojskowego.
- „Jego pensja była znacznie wyższa niż moja. Dostaję 3000 euro miesięcznie. Jako najemnik Wagnera otrzymuje 5000 $ plus dodatki, co daje mu zarobek 7000 $. Jednak twierdzi, że może zarobić dodatkową pensję: jeśli zabije jednego z nas, cudzoziemców, i przedstawi paszport zwłok jako dowód, dostanie dodatkowe 10 000 dolarów”
- wskazał rozmówca niemieckiego dziennika.
Zaznaczył, że nie tylko Niemcy walczą w Grupie Wagnera. Pod Bachmutem ukraińscy żołnierze mieli schwytać też Amerykanina, Francuza, Brytyjczyka i Syryjczyka.
No, one Russian with German passport from Leipzig, one "native" German from Berlinhttps://t.co/SBnFg2thXz
— Charlotte Hauptmann (@CharlotteHaupt2) January 26, 2023
Grupa Wagnera to prywatna armia należąca do oligarchy Jewgienija Prigożyna. Putin wykorzystuje ją do działań, których nie chce podpisywać własnym nazwiskiem. Wagnerowcy są oskarżani o tortury, egzekucje i zabójstwa m.in. w Libii, Syrii i Donbasie. Od samego początku biorą udział w rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Kilka dni temu rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Białym Domu John Kirby poinformował, że w najbliższym czasie Departament Skarbu oficjalnie uzna organizację za „międzynarodową grupę przestępczą”. Ma to umożliwić wszczęcie postępowania karnego przeciwko Grupie Wagnera i przejęcie jej aktywów.
