Nowa ustawa „zapewni, że pary queer już nie będą musiały płacić z własnej kieszeni więcej, by założyć rodzinę niż rodziny nie-queer” – tak nową inicjatywę wyjaśniła stanowa senator z Partii Demokratycznej Caroline Menjivar. Dodała też, że ustawa zagwarantuje „pełną równość dla osób LGBTQ+”.

Według rozpatrywanego prawa od stycznia 2024 r. ubezpieczenia zdrowotne miałyby pokrywać „koszty diagnozy i leczenia bezpłodności oraz usługi dotyczące płodności”. Takie ubezpieczenie miałoby być zapewniane „bez dyskryminacji”, niezależnie od tego, jaka jest „płeć, ekspresja genderowa, tożsamość płciowa, informacja genetyczna, stan małżeński, pochodzenie narodowe, rasa, religia, płeć lub orientacja płciowa” ubezpieczonego.

Jak skomentowała ten projekt Emma Waters z Heritage Foundation, oznacza to, że pakiety ubezpieczeniowe będą musiały „zapewnić usługi zapłodnienia in vitro”, niezależnie od prawdziwej płci biologicznej, „dla samotnych mężczyzn albo męskich par tej samej płci”. A to z kolei oznacza, że ubezpieczeni będą musieli mieć dostęp do matek surogatek. „A więc projekt ustawy określa, do czego prawo mają dorośli, ale nigdzie nie zajmuje się potrzebami dziecka albo względami bezpieczeństwa odnośnie dziecka w przypadku zapłodnienia in vitro czy ciąży zastępczej” – dodała Waters.

Można dopowiedzieć, że dziecko staje się tutaj nie podmiotem, a przedmiotem, zabawką, czymś w rodzaju pieska, którego każdy ma prawo sobie kupić. Dziwne też, że feministki nie protestują przeciwko traktowaniu kobiet jako „inkubatory”, bo przecież do tego sprowadza się wynajmowanie „matek zastępczych”, by zaszły w ciążę dla par homoseksualnych.

Wraz z projektem nowej ustawy planuje się jednocześnie zwiększenie rocznej składki ubezpieczeniowej w Kalifornii dla systemów ubezpieczeń zdrowotnych pracodawców o ponad 330 milionów dolarów rocznie.