Fronda.pl: Putin ogłasza częściową mobilizację. 300 tys. rosyjskich rezerwistów ma pójść pod broń. Jaki to odniesie to skutek na froncie ukraińskim?

Gen. Roman Polko (generał dywizji Wojska Polskiego, doktor nauk wojskowych, były szef BBN): Przede wszystkim myślę, że po tych wszystkich próbach szantażowania czy wręcz terroryzowania przez Putina, Zachód nie powinien się już ekscytować tym, co zrobi lub powie rosyjski dyktator, tylko samemu przejawiać inicjatywę. Z ust Władimira Putina padły groźby wręcz nuklearne, że jeśli ktoś zaatakuje terytorium rosyjskie to my użyjemy wszystkich dostępnych środków w tym również broni atomowej. Nie są to pierwsze szantaże nuklearne ze strony Putina i Zachód powinien wreszcie zrozumieć, że rosyjski dyktator tego rodzaju zastraszaniem innych po prostu się karmi. Ten najnowszy szantaż Putina jest zresztą absolutnie absurdalny, gdyż nie dotyczy on nawet ziem rosyjskich, lecz terytoriów ukraińskich  okupowanych przez Rosję i przekształconych przez nią w republiki separatystyczne. Najpierw przeprowadzę sobie tzw. referenda - robione jeszcze w takim starym stalinowskim stylu p.t.: ci, którzy głosowali za tym, żeby to była Rosja niech odejdą spod ściany i opuszczą ręce - a potem ogłoszę, że to jest od teraz terytorium Rosji i będę innych tym terroryzował. Równie dobrze w czasie II Wojny Światowej Adolf Hitler mógłby urządzić podobne referendum w okupowanej Polsce.

Czy na napływ żołnierzy z powszechnej mobilizacji nie jest już zbyt późno i czy może on w ogóle dać Rosji przewagę w tej wojnie? I czy nie jest tak, że rosyjskie wojsko ma zapotrzebowanie głównie na specjalistów, a w wyniku tej mobilizacji otrzyma tzw. „mięso armatnie”?

300 tys. żołnierzy to jest jedna sprawa. Ale pozostaje pytanie o  ich poziom wyszkolenia, o poziom koordynacji, o technikę, uzbrojenie dla tych ludzi, zasoby amunicji itp. To w dalszym ciągu jest tzw. „mięso armatnie”. To są poborowi, którzy po prostu najzwyczajniej w świecie będą teraz wpadać w panikę, bo przecież nikt nie chce jechać i narażać życie na bezsensownej wojnie. Mam nadzieję, że również w polityce wewnętrznej będzie to stanowić przysłowiowy gwóźdź do trumny Władimira Putina. Być może społeczeństwo rosyjskie zacznie wreszcie otwierać nieco szerzej oczy. I jeśli na froncie ukraińskim zacznie ginąć znaczna liczba powoływanych teraz na drodze powszechnej mobilizacji rezerwistów - synów, mężów i ojców rodzin siłą wcielonych do wojska, to do takich przeciętnych Rosjan dotrze wreszcie, że to nie jest żadna „operacja specjalna” podczas której wyzwalani są Ukraińcy lecz, że jest to ludobójcza wojna i że to nie jest wojna rosyjskiego społeczeństwa, lecz wojna rosyjskiego dyktatora. 

Pozostaje więc pytanie o to czym powołani rezerwiści w ogóle będą walczyć, jakie będzie ich morale i w jaki sposób będą oni dowodzeni. Obserwujemy, że w rosyjskiej armii istnieje ogromny rozdźwięk pomiędzy kadrą dowódczą a zwykłymi żołnierzami. Feudalny styl dowodzenia sprawia, że żołnierze rosyjscy nie utożsamiają się ani z misją samych działań wojennych, ani też z tym, co nakazują im ich dowódcy. Widzimy na Ukrainie, że morale rosyjskich żołnierzy jest w fatalnym stanie. Nie ma po tamtej stronie motywacji do walki. A armia z tego rodzaju rozległymi problemami zazwyczaj po prostu w efekcie końcowym przegrywa toczoną przez siebie wojnę.  Tym bardziej, że teraz po dopływie rekrutów z powszechnej mobilizacji ta jakość rosyjskiego żołnierza jeszcze bardziej się pogorszy. A jeśli jeszcze żołnierze ci zostaną wyposażeni w siermiężna broń z poprzedniej epoki to kryzys w rosyjskiej armii będzie pogłębiał jeszcze bardziej. Konkluzja jest taka, że wbrew pozorom nie będzie to żadna wielka siła, która dokona przełomu w tej wojnie. To już nie czasy Stalina, gdzie w myśl zasady „ludzi u nas mnogo” tzw. mięsem armatnim wygrywało się wojny. 

Warto też zwrócić uwagę, że Putin szukał najemników na wojnę na Ukrainie praktycznie już wszędzie. Morale armii rosyjskiej musi być niskie, bo jest zbyt wiele czynników, które na to wpływają. Dowódcy są na dobrą sprawę ubezwłasnowolnieni, często wymieniani  oraz zmuszeni do tego, by działać w sposób, jaki nakazuje im Władimir Putin. Dodatkowo ściąga się bandytów kiepskiej jakości od Ramzana Kadyrowa czy z grupy Wagnera. Powszechna mobilizacja żadnej jakościowej przemiany temu wojsku absolutnie więc nie zagwarantuje. Ta jakość po prostu nie wzrośnie, choć ilość tego tłoczonego „mięsa armatniego” w jakiś sposób zapewne da się odczuć. W tym wszystkim zwróćmy też uwagę na pogardę jaką Putin okazuje nie tylko Ukraińcom, na których napadł dokonując na nich ludobójczych zbrodni, lecz również własnym obywatelom i żołnierzom, których jak widać traktuje całkowicie przedmiotowo.

Jakie  mogą być cele Rosji w związku z mobilizacją? Utrzymanie obwodów donieckiego i Ługańskiego, odbicie obwodu charkowskiego, wzmocnienie południa kraju czy też ofensywa?

Plany Putina są dalekosiężne. Jemu chodzi o podbicie całej Ukrainy, czemu dał przecież wyraz dokonując ataku 24 lutego. Teraz jednak rosyjski dyktator znajduje się na tym etapie, na którym zdał już sobie sprawę z faktu, że na chwilę obecną jego maksymalne możliwości to właśnie oderwanie tego kawałka Donbasu dla Rosji. Dlatego chce on ugryźć ten kawałek Ukrainy, by później pod szantażem ataku nuklearnego zamrozić działania wojenne, a następnie móc jak po 2014 roku odtworzyć swoje zdolności bojowe i za jakiś czas ponownie zaatakować oraz wdrażać swoją ekspansywną politykę opartą na agresji na inne kraje. Nawet jeśli na Ukrainie zostanie zawarty jakiś zgniły kompromis to Rosja na dłuższą metę ze swoich planów podbicia Ukrainy na pewno nie zrezygnuje. Dlatego Zachód nie może się poddawać kolejnym szantażu terrorysty Putina tylko musimy kontynuować wsparcie dla Ukrainy. I musimy też zdawać sobie sprawę, że jakakolwiek nagroda za agresję dokonaną 24 lutego przez Putina na Ukrainę będzie otwierać pole do kolejnych ekspansji i ataków z jego strony.

Zachodowi zagroził Putin użyciem broni jądrowej – w przypadku „ataku na integralność terytorialną Rosji”. Czy Pana zdaniem to w ogóle realny scenariusz?

Putin cały czas jak ten terrorysta dysponujący bronią jądrową próbuje wszystkich wokół szantażować jej użyciem. Tylko patrząc na to wszystko z dystansu należy stwierdzić, że gdyby rzeczywiście posunął się on do jej użycia, byłby to krok absolutnie samobójczy ze strony rosyjskiego dyktatora. A raczej jest on tchórzliwym człowiekiem i będzie chciał ratować własne życie. Poza tym warto podkreślić, że ewentualnym użyciem broni nuklearnej nie zmieniłby on i tak wojennych działań lądowych. To wcale nie jest tak, że gdyby rosyjski dyktator użył broni jądrowej to Ukraińcy natychmiast by się poddali, a on wygrałby wojnę. Tak to na szczęście nie działa. Przecież nawet użycie broni atomowej w Hiroszimie i Nagasaki nie spowodowało, że Japonia skapitulowała, lecz doprowadziło do tego otwarcie drugiego frontu. Wojny wygrywa się wojskami na lądzie. A tutaj tę wojnę myślę, że Putin w istocie przegra. Poza tym używając broni jądrowej Władimir Putin zniechęciłby do siebie  sposób ostateczny te kraje, które póki co przyjmują narrację rosyjską udając, że na Ukrainie nie mamy do czynienia z wojną lecz z „operacją specjalną”. I nie mówimy tu tylko o Chinach czy również o innych krajach azjatyckich ze strefy postsowieckiej. Nie wyobrażam sobie bowiem, aby tego rodzaju działaniach nuklearnych ze strony Putina niemiecki kanclerz Olaf Scholz, francuski prezydent Emmanuel Macron, ale i węgierski premier Viktor Orban czy turecki prezydent Recep Erdogan odważyli się jeszcze rozmawiać z tego typu terrorystą. To oznaczałoby już całkowity koniec Władimira Putina. A pewnie skutkowałoby też odwetem oraz pełnym już wówczas wsparciem Zachodu dla Ukrainy, co zwielokrotniłoby możliwości obrony naszych wschodnich sąsiadów.

Bardzo dziękuję za rozmowę.