"Na drodze od zapowiedzi do realizacji sankcji wielokrotnie doświadczaliśmy przemiany słonia w mysz" - w publikacji na łamach Die Welt zacytowano pewnego afrykańskiego dyplomatę.

"I miał całkowitą rację" - pisze autor artykułu Jacques Schuster. "Rosja będzie cierpieć - i słusznie" - czytamy dalej.

Autor przypomniał, że na Rosję nałożonych zostało ponad 830 indywidualnych sankcji. "Ten kurs powinien być kontynuowany – nawet jeśli pozostawia elity wokół Putina bez reakcji. Nawet najhojniejsza pomoc ze strony chińskiego partnera nie pomoże Moskwie wyjść z trudnej sytuacji" - czytamy.

Schuster wskazał, że mimo faktu, iż Rosja znajdzie rynki zbytu na swoje surowce, to w dziedzinie wysokich technologii jest zależna od USA i UE.

"Bez względu na to, jak chętnie Pekin pomaga Kremlowi, nawet Chińczycy nie są w stanie nadrobić tych braków. Ekonomiści z amerykańskiego Uniwersytetu Yale obliczyli niedawno, że do końca roku rosyjska gospodarka załamie się o dziesięć procent. Natomiast wzrost gospodarczy UE w tym roku wyniesie powyżej dwóch procent" - czytamy.

Zdaniem komentatora utrzymanie sankcji spowoduje istotne nadszarpnięcie rosyjskiej gospodarki.

"Kreml musi poczuć, że jego wojenna napaść ma konsekwencje. Dopiero gdy jej własne koszty staną się zbyt wysokie, Rosja będzie skłonna do negocjacji" - czytamy.

Publicysta przestrzega także przed zbytnim optymizmem, wskazując, że Rosjanie, bardziej niż jakikolwiek inny naród, nauczyli się żyć w niedostatku.

"Co więcej, w historii XX wieku żadne sankcje nigdy nie skłoniły reżimu do odwrotu. Od dziesięcioleci Korea Północna i Iran znajdują się pod jarzmem najsurowszych środków karnych. Odpowiednie elity mają to gdzieś. Dlaczego Rosja, której nie można izolować ze względu na jej wielkość i siłę militarną, miałaby nie robić tego, co udaje się Pjongjangowi i Teheranowi?" - czytamy.