Po Eucharystii Ciało pozostało nienaruszone, natomiast krew w kielichu przekształciła się w pięć nieregularnych bryłek. Najświętszą Hostię umieszczono w relikwiarzu z kości słoniowej. W 1713 roku oryginalny relikwiarz zastąpiony został nową monstrancją ze złota i kryształu, w której relikwie przechowywane są do dziś. Fragment ciała umocowany jest jak Hostia, zaś bryłki krwi spoczywają poniżej w kryształowym naczyniu.

W 1970 r. przeprowadzono badania, mające na celu naukowe uwierzytelnienie zdarzenia. 4 marca 1971 r. ogłoszono wyniki. Stwierdzono, że zarówno ciało jak i krew są pochodzenia ludzkiego. Fragment ciała stanowi tkankę ścianki sercowej. Co do krwi zauważono, iż zachowała ona tzw. świeżość. Było to zaskakujące, ponieważ - jak się okazało - relikwie przechowywane były w niezamkniętych hermetycznie pojemnikach. Nie uległy jednak uszkodzeniu pomimo tak długiego wystawienia na działanie czynników zewnętrznych. Profesorowie przeprowadzający badania podkreślili również, że gdyby krew pochodziła od osoby zmarłej, uległaby szybkiemu procesowi zepsucia i rozkładu...

28 marca 1171 roku, w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, w kościele Santa Maria del Vado uroczystej Mszy św. przewodniczył o. Pietro de Verona z Zakonu Kanoników Regularnych. W chwili, gdy przełamał konsekrowaną Hostię, wytrysnął z niej strumień krwi tak obfity, że opryskana została mała krypta umieszczona nad ołtarzem. Oczom wszystkich wiernych ukazała się nie tylko krew, ale i Hostia przemieniona w ludzkie ciało...

Pewna kobieta wpadła na pomysł, by przechowywać Najświętszy Sakrament we własnym domu. Po przyjęciu Komunii Świętej na jednej z porannych Mszy św. wyjęła Hostię z ust i zaniosła do mieszkania, gdzie umieściła ją w woskowym pudełku. Najświętszy Sakrament pozostał w jej domu pięć lat. W 1199 roku, pod wpływem wyrzutów sumienia, ujawniła sprawę miejscowemu kapłanowi i ten przyniósł woskowe "tabernakulum" do kościoła Świętego Krzyża. Gdy je otworzono okazało się, że fragment Hostii przemienił się w ciało. Miejscowy biskup po jej zbadaniu zarządził przeniesienie jej w woskowym relikwiarzu do katedry. Tu miał miejsce kolejny cud. Podczas wystawienia na oczach wiernych Hostia w kolorze krwi powiększyła się, rozsadzając woskowy pojemnik. Wtedy to biskup podjął decyzję, by zwrócono ją z powrotem do kościoła Świętego Krzyża, gdzie pod szkłem w niezmienionym stanie przechowywana jest do dziś.

Młoda mieszkanka Alatri chciała zwrócić na siebie uwagę miejscowego młodzieńca. Postanowiła więc zasięgnąć rady znającej się ponoć na takich sprawach kobiety. Ta poradziła jej, by po przyjęciu Komunii Świętej szybko wyjęła ją z ust i schowała w chusteczce. Dziewczyna posłuchała rady. Jednak w domu zaczęły nękać ją wyrzuty sumienia, schowała Hostię w małym woreczku, po czym ukryła go w odległym kącie domu. Rozterki wewnętrzne nie ustępowały, stąd też postanowiła odnieść Hostię do kościoła. Gdy otworzyła woreczek i rozwinęła chustkę, ujrzała fragment ludzkiego ciała koloru krwi. Wkrótce wieść obiegła całe miasto.
Cudowna Hostia zachowana została w nienaruszonym stanie aż do roku 1700. Wtedy to ks. bp Guerra przekazał jej maleńki fragment do Rzymu. Główna jej część po dzień dzisiejszy znajduje się w kaplicy katedry w Alatri i wystawiana jest dwa razy do roku: w pierwszą niedzielę po Wielkanocy oraz pierwszą niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego.

Mieszkanka Santarem cierpiała z powodu niewierności swego męża. Nie mogąc znieść udręki, zasięgnęła rady wróżki. Ta obiecała jej pomoc w zamian za konsekrowaną Hostię. Wkrótce kobieta przyjęła Komunię Świętą w kościele św. Stefana, po czym wyjęła ją z ust, zawinęła w welon i wyniosła ze świątyni. Wtedy to Hostia zaczęła krwawić. Kapiące z welonu krople krwi przyciągnęły uwagę przechodniów, przekonanych o zranionej ręce kobiety. Dotarła ona jednak do domu i tutaj zakrwawiony welon z Najświętszym Sakramentem ukryła w skrzyni. W nocy zaczęło wydobywać się z niej jasne światło. Kobieta zdradziła mężowi swój czyn. Oboje wezwali kapłana

Cudowna Hostia została przeniesiona do kościoła św. Stefana i w woskowej puszce zamknięta w tabernakulum. Gdy po pewnym czasie je otwarto, oczom zgromadzonych ukazał się kolejny cud. Wosk rozsypany był na kawałki, a Hostia spoczywała na kryształowej podstawce. Wyjęto ją stamtąd, umieszczając w niewielkiej złotej monstrancji. Po dzień dzisiejszy można oglądać jej nieregularny kształt, z pewną ilością zakrzepłej krwi na jej dolnej części.

Cud zdarzył się w kościele św. Ambrożego. 29 grudnia 1230 roku po odprawieniu Mszy św. ks. Uguccione niedokładnie wytarł kielich, pozostawiając na jego dnie pewną ilość konsekrowanego "wina". Następnego ranka zobaczył w kielichu zakrzepłą krew...

Krew ta do dziś pozostała w doskonale zachowanym stanie, przechowywana we wspomnianym kościele.

Król Saracenów Zaen Moro postanowił odbić Walencję z rąk katolickiego króla Don Jaime, gdy ten świadom ogromnej przewagi wroga zarządził odprawienie polowej Mszy św., zachęcając wszystkich rycerzy do przyjęcia Eucharystii. Pragnął, by ruszyli oni do walki bez lęku i z czystym sercem. W chwilę po udzieleniu Komunii Świętej Saraceni przypuścili niespodziewany atak. Przerażony celebrans nie spożył pozostałych sześciu Hostii, lecz zawinął je między dwa korporały i ukrył pod kamieniami obok ołtarza.
Tymczasem w bitwie zwyciężyli rycerze króla Don Jaime. Zaraz też otoczyli oni polowy ołtarz, by na kolanach podziękować za zwycięstwo. Kapłan, który nie bez trudu odnalazł w tym czasie miejsce, gdzie ukrył Hostie, ze zdumieniem stwierdził ich brak. Na korporałach pozostało jedynie sześć krwawych plam. Wtedy to przedstawił je do adoracji rycerstwu...

Od tamtego czasu największej dumy miastu Daroca przysparzają te dwa korporały. Po dzień dzisiejszy wierni otaczają je niezwykłą czcią i adorują w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny.

Jarosław ze Sternbergu dowodził wojskami królestwa Morawii, gdy najechały nań tatarskie hordy. Tatarzy palili całe wsie i mordowali ich mieszkańców. Jarosław czekał na odpowiednią chwilę, by uderzyć. Gdy ta nadeszła, najpierw w dniu święta Jana Chrzciciela wraz z całym swym wojskiem przystąpił do spowiedzi i Komunii Świętej. Następnego dnia rozpoczęli natarcie. Z modlitwą do Matki Bożej na ustach morawscy rycerze uderzyli na obóz tatarski. Wśród nich był kapłan, który w swych rękach niósł Najświętszy Sakrament w postaci sześciu konsekrowanych Hostii. Gdy po zwycięskiej bitwie otwarto cyborium, w którym umieszczone były Hostie, dało się zauważyć, że na każdej z nich znajdował się lśniący krąg różowego koloru...

W Kaplicy Najświętszego Zbawiciela w mieście Ratyzbona pewien kapłan sprawował Najświętszą Ofiarę. W pewnej chwili ogarnęło go zwątpienie co do realnej obecności Chrystusa w Eucharystii. Wtedy to poruszyła się postać Zbawiciela, zawieszona na wielkim ołtarzowym krzyżu. Ręka Chrystusa oderwała się od krzyża i chwyciła kielich z ręki kapłana. Przerażony ksiądz cofnął się i wpatrzony w ten niezwykły cud zaczął żałować za swój brak wiary. Wtedy to Chrystus Pan przekazał mu kielich.
Wieść o wydarzeniu rozeszła się szeroko i wkrótce z najodleglejszych stron przybywali wierni, by uczcić Chrystusa realnie obecnego w Najświętszym Sakramencie właśnie w tej kaplicy, nazwanej odtąd Kaplicą Krzyża. Nieprzypadkowo również mieszkańcy Ratyzbony po dzień dzisiejszy głęboko kultywują tradycję nabożeństwa i procesji ku czci Najświętszego Sakramentu.

To drugi cud, który miał miejsce w kościele św. Ambrożego. 24 marca 1595 roku zapalił się obrus i ołtarz wraz z tabernakulum stanął w płomieniach. Kielich zawierający konsekrowane Hostie wypadł na posadzkę. Rozsypały się one wokół ołtarza, zwijając i marszcząc pod wpływem gorąca. Jednak pozostały nienaruszone i jako takie w doskonałym stanie pozostają do dziś. Przechowywane są w tej samej monstrancji, co cudowna Krew z roku 1230. Każdego roku w kościele św. Ambrożego odbywa się wystawienie Cudownych Relikwii Eucharystycznych.

Pewna kobieta o imieniu Ricciarella cierpiała z powodu obojętności swojego męża i dokładała wszelkich starań, by przywrócić zgodę i miłość w rodzinie. Ktoś obiecał jej spełnienie tych pragnień, jeśli przyniesie do domu Komunię Świętą, ogrzeje nad ogniem, zamieniając w proszek, a następnie zmiesza z pokarmem męża.

Kobieta posłuchała rady. Któregoś dnia po przyjęciu Komunii Świętej wyjęła Hostię z ust i przyniosła do domu. Położyła ją na małej, półkolistej płytce i umieściła nad ogniem. W tym momencie Hostia nagle przemieniła się we fragment krwawiącego ciała. Kobieta próbowała zasypać płytkę popiołem, lecz niewiele to zmieniło. W końcu przestraszona owinęła płytkę z Hostią w obrus, wyniosła do stajni i tam zakopała. Przez siedem lat ku zdziwieniu męża kobiety wszystkie zwierzęta wchodziły do stajni bokiem, z głową zwróconą w kierunku miejsca, gdzie złożona była Hostia.

W końcu Ricciarella wyznała swój grzech na spowiedzi o. Giacomo Diotalleviemu, przeorowi klasztoru św. Augustyna w mieście Offida. Ojciec Giacomo postanowił odzyskać Najświętszy Sakrament. Udał się do gospodarstwa kobiety, a gdy w stajni odkopał schowek, okazało się, że obrus, płytka i Hostia nie nosiły żadnego śladu zanieczyszczenia. Z radością przeniósł wszystko do klasztoru.

Dziś w sanktuarium św. Augustyna w Offida, zwanym też Sanktuarium Cudownej Eucharystii, w głównym ołtarzu stoi relikwiarz z Cudowną Hostią. Obok wystawiona jest płytka, na której kobieta podgrzewała Hostię, jak też obrus z widocznymi śladami krwi. Jest to szczególne miejsce kultu Najświętszego Sakramentu.

Pewnego dnia kapłan pochodzący z Viversel udał się z Najświętszym Sakramentem do chorego. Wszedłszy do jego domu odstawił cyborium na stół, by w sąsiednim pokoju porozmawiać przez chwilę z rodziną chorego. W tym momencie do pomieszczenia, gdzie spoczywał Najświętszy Sakrament, wtargnęła osoba będąca w stanie grzechu ciężkiego. Otworzywszy cyborium wzięła do ręki Eucharystię. W tym momencie z Hostii wypłynęła krew. Gdy kapłan ujrzał to, co się stało, nie wiedząc co robić, przedstawił sprawę proboszczowi. Ten zarządził, by przenieść cudowną Hostię do klasztoru Sióstr Cysterek w Herkenrode, gdzie niegdyś przebywała stygmatyczka św. Lutgarda. Gdy kapłan zbliżył się do ołtarza klasztornej kaplicy, by złożyć tam Najświętszy Sakrament, wszyscy zgromadzeni wierni ujrzeli wizję Chrystusa Cierniem Ukoronowanego. Odebrano to jako znak Zbawiciela, który wybrał na swoje sanktuarium właśnie to miejsce. Od początku zatem Herkenrode stało się miejscem niezwykłego kultu Eucharystii, a zarazem miejscem niezliczonych pielgrzymek. Od 1317 roku przechowywana tam cudowna Hostia pozostaje w doskonale zachowanym stanie.

Kapłan z Sieny wezwany został do ciężko chorego mieszkającego na przedmieściu. Zabierając w wielkim pośpiechu Najświętszy Sakrament z tabernakulum, nie włożył go do cyborium, lecz schował między kartki brewiarza i podążył do chorego. Gdy w jego domu nastąpiła chwila udzielenia Komunii Świętej kapłan zauważył, że wokół spoczywającej między stronicami Hostii utworzyła się plama krwi. Zachowując tajemnicę wrócił do miasta i udał się do o. Simone Fidati, zakonnika z klasztoru św. Augustyna, zaliczonego później w poczet błogosławionych. W charakterze relikwii ojciec Fidati przekazał jedną z kartek brewiarza augustianom w Perugii. Druga została przewieziona do jego rodzinnego miasta - Cascia.

W 1962 roku, gdy przeprowadzono naukowe badanie tej kartki, okazało się, że widniejąca na niej plama krwi oglądana w powiększeniu przedstawia twarz zasmuconego mężczyzny, widoczną nawet na fotografiach. To cudowne zjawisko do dnia dzisiejszego adorować może każdy, kto zawita do Sanktuarium św. Rity w mieście Cascia. Tutaj spoczywają również relikwie św. Rity i bł. o. Simone Fidati.

Był Wielki Czwartek 1384 roku. Do kościółka św. Oswalda w Seefeld przybył ze swymi żołnierzami rycerz Oswald Milsner, znany ze swej pychy i dumy. Podczas Mszy św. zażądał, by Komunii Świętej udzielono mu dużą Hostią, gdyż małą uważał za nieodpowiednią dla swej pozycji. Gdy przestraszony kapłan udzielał mu Komunii Świętej według zalecenia, pod nogami rycerza osunęła się ziemia. Zapadając się, rycerz uchwycił się ołtarza i zaczął błagać kapłana, by wyjął Hostię z jego ust. Gdy ten to uczynił, ziemia przestała się zapadać.

Ślady po rękach Milsnera pozostały na ołtarzu małego kościoła w Seefeld do dziś, podobnie jak zapadnięta posadzka. Poza tymi oryginalnymi śladami cudu miejsce to posiada najcenniejszą relikwię - monstrancję z Cudowną Hostią, znajdującą się w Kaplicy Najświętszego Sakramentu.

6 czerwca 1453 roku dwóch żołnierzy włamało się do kościoła w mieście Exilles. Zgarnęli szaty liturgiczne, kielichy i świeczniki. Otworzyli również tabernakulum, wyjmując monstrancję z Najświętszym Sakramentem. Wszystkie łupy załadowali na osła i ruszyli w stronę Turynu. U bram miasta, przed kościołem św. Sylwestra, obarczone zwierzę potknęło się i przewróciło, rozsypując wszystkie zdobycze żołnierzy. Na ziemię nie upadła jedynie Hostia. Uniosła się do góry, promieniując jasnym światłem. Na miejsce zdarzenia natychmiast przybyli okoliczni mieszkańcy. Wkrótce pojawił się sam biskup Turynu. Upadł na kolana przed unoszącym się Najświętszym Sakramentem, a następnie poprosił o kielich. Wzniósł go wysoko i wtedy Hostia opadła do jego wnętrza. Tłumy naocznych świadków odprowadziły Najświętszy Sakrament do katedry św. Jana Chrzciciela.

Cudowna Hostia po 131 latach zachowywania doskonałej świeżości, na polecenie Ojca Świętego została spożyta przez miejscowego kapłana. Natomiast kielich, w którym Ją złożono, wciąż przechowywany jest w kościele katedralnym w Turynie - tym samym, w którym znajduje się słynny Całun Turyński.

16 kwietnia 1560 roku w miejscowości Morrovalle zaczął płonąć kościół św. Franciszka. Szalejący żywioł w ciągu sześciu godzin strawił niemal całą świątynię, pozostawiając jedynie zgliszcza i popioły. Gdy jednak franciszkańscy zakonnicy dokonywali oględzin wokół doszczętnie spalonego ołtarza, wśród gruzów, belek i popiołu odkryli czystą i nienaruszoną Hostię, spoczywającą na spalonym korporale. Zarówno oni, jak też wszyscy, którzy im towarzyszyli, nie mieli wątpliwości, że są świadkami cudu.

Cudowną Hostię umieszczono w specjalnie przygotowanym cyborium, pozostawiając przy klasztorze Ojców Franciszkanów. W 1860 roku bandy rewolucjonistów zdemolowały zarówno kościół, jak i klasztor. Wtedy to Hostia zaginęła. W kościele św. Bartłomieja w Morrovalle po dzień dzisiejszy można oglądać relikwiarz z przykrywką kustodii, w której spoczywała Hostia.

W nocy po uroczystości Zesłania Ducha Świętego w 1608 roku kościół Najświętszej Maryi Panny w Faverney był zamknięty. Wewnątrz pozostawiono jednak wystawiony Najświętszy Sakrament, oświetlony dwiema lampami oliwnymi. Gdy następnego dnia rankiem kościelny otworzył świątynię, uderzył go żar płomieni buchających z wnętrza. Natychmiast przybiegli zakonnicy ze znajdującego się obok klasztoru, usiłując gasić pożar. Płomienie powoli wygasały, gdy oczom braci ukazał się niezwykły widok. Oto monstrancja unosiła się w powietrzu. Wieść o tym rozeszła się dość szybko i wkrótce cała świątynia wypełniła się wiernymi adorującymi Najświętszy Sakrament. Przybyli również niedowiarkowie, którzy podchodzili bardzo blisko, by przekonać się, czy cud jest prawdziwy. Przez 33 godziny ludzie mogli modlić się u stóp unoszącej się monstrancji z Najświętszym Sakramentem. 27 maja 1608 r. ok. godz. 10.00, podczas Mszy św. odprawianej przez ks. Nicolasa Aubry z Menoux, monstrancja zniżyła się, osiadając na ołtarzu.

Po potwierdzeniu faktu cudownego zdarzenia kościół Najświętszej Maryi Panny stał się miejscem niezwykłego kultu Najświętszego Sakramentu. Podczas rewolucji francuskiej monstrancja został zniszczona, lecz Cudowną Hostię uratowano. Po rewolucji wystawiono ją w nowej monstrancji i w niej spoczywa do dziś.

W mieście Bordeaux powstało po rewolucji stowarzyszenie kobiet zwane Świętą Rodziną z Bordeaux lub Paniami z Loreto. Właśnie w kaplicy jednego z domów stowarzyszenia miał miejsce cud, opisany dokładnie przez wielu świadków. Pewnej niedzieli ks. Delors przewodniczył nabożeństwu z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Podczas okadzenia, spoglądając na monstrancję, zamiast Hostii ujrzał żywy obraz Zbawiciela. Gdy chcąc rozwiać wątpliwości zwrócił się do klęczącego obok ministranta, okazało się, że zarówno on, jak i wszyscy obecni w kaplicy widzą dokładnie to samo zjawisko. Po zakończeniu nabożeństwa kilkunastu naocznych świadków złożyło dokładnie te same oświadczenia: widzieli głowę i ramiona Zbawiciela, który poruszał rękami i uśmiechał się do wiernych. Jego lewa ręka spoczywała na czerwonej szacie, zaś prawa uniesiona była w geście błogosławieństwa. Wizja trwała ok. 20 minut.

Na podstawie zeznań biskup Bor deaux ogłosił uznanie wydarzenia przez Kościół. Jego decyzję potwierdził wkrótce Papież Leon XII, dla upamiętnienia ustanawiając święto Świętej Rodziny, obchodzone obecnie w okresie Bożego Narodzenia.

Każdego roku w tym samym domu zakonnym, gdzie dokonał się cud, obchodzone są uroczystości upamiętniające. Jednakże uczestniczą w nim jedynie siostry ze Zgromadzenia Świętej Rodziny, jako że niewielu katolików zna historię cudu w Bordeaux.

5 lutego 1867 roku w małej wiosce Dubna jej mieszkańcy uczestniczyli w czterdziestogodzinnym nabożeństwie. Podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu wierni dostrzegli nagle wystrzeliwujące z Hostii świetliste promienie. Po chwili w środku pojawiła się postać Zbawiciela. Wizja trwała do końca nabożeństwa i Chrystus widziany był przez wszystkich zgromadzonych w świątyni.

Wieść o zdarzeniu rozeszła się szybko, co wzbudziło niepokój władz carskich. Kapłan odprawiający nabożeństwo wezwany został nawet na przesłuchanie. Pod groźbą zamknięcia świątyni władze kościelne zdecydowały się nie rozgłaszać tej wieści. Mimo tego wiadomość o Cudownym Objawieniu obiegła całą Polskę.

Obecnie miejscowość Dubna znajduje się na terytorium Ukrainy.

Stich to mała parafia w Bawarii, położona tuż przy granicy szwajcarskiej. To tutaj 9 czerwca 1970 roku w zastępstwie proboszcza odprawiał Mszę św. kapłan ze Szwajcarii. Podczas Eucharystii zauważył on na korporale maleńką plamę krwi, która szybko zaczęła się powiększać. W chwili podniesienia dostrzegł następną plamę krwi w miejscu, gdzie wcześniej stał kielich. Po skończonej Mszy św. ksiądz zbadał dokładnie miejsce, gdzie spoczywał korporał. Wszystko było czyste i nic nie wskazywało na istnienie jakiegokolwiek źródła plam. Powtórzył działanie z miejscowym proboszczem i wynik był podobny. Postanowiono odesłać płótna do laboratorium chemicznego, celem dokonania badań naukowych. Naukowcy z uniwersytetu w Zurychu stwierdzili, że rezultaty czterech analiz naukowych wykazały, iż plamy na korporale pochodzą od krwi ludzkiej. Dyrektor laboratorium klinicznego stwierdził ponadto, że krew ta musi pochodzić od człowieka w agonii...

14 lipca ten sam szwajcarski kapłan po raz kolejny odprawiał Mszę św. w Stich. Przed rozpoczęciem dokładnie sprawdził stan ołtarza, obrusa i korporału, stwierdzając, iż są w pełni czyste i nieuszkodzone. Jednak po Konsekracji na korporale ponownie pojawiły się plamy krwi. Wierni dostrzegli, że przy ołtarzu dzieje się coś niezwykłego. Po zakończeniu Eucharystii kapłan poprosił zgromadzonych, by na własne oczy ujrzeli zjawisko.

Tym razem płótna poddane zostały badaniom w zupełnie innym laboratorium. Jednak ogłoszone 3 sierpnia 1970 roku wyniki stwierdzały, że plamy spowodowane były krwią ludzką. Co więcej, na każdej plamie widoczny był Krzyż...

oprac. Sebastian Karczewski