Publicysta tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz komentował w październiku 2020 roku agresywne i wulgarne manifestacje organizowane przez tzw. Strajk Kobiet.

- „Po wczorajszym twierdzę, że dla rozjuszonej dziczy na ulicach nie ma znaczenia pod jakim dziś akurat hasłem - aborcja, sądy, klimat czy blm (bo to problem całego Zachodu). Mają dla nas, normalsów jedyny przekaz: nienawidzimy was wy k..y ch... wam w d... wyp..., i w ogóle ch...!

- pisał dziennikarz.

- „Szczególnie charakterystyczne jest doprowadzenie przez lewicę do kompletnego zbydlęcenia młodych kobiet. Wśród manifestujących dominuje typ agresywnej, wulgarnej ku..wki - takiej jak np. ta, co opluła Jaoka”

- dodał.

W porozumieniu z trzema działaczkami tzw. Strajku Kobiet, Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych skierował przeciwko Ziemkiewiczowi prywatny akt oskarżenia twierdząc, że publicysta zniesławił aktywistki. W czerwcu dziennikarza uniewinnił sąd pierwszej instancji, a teraz wyrok ten utrzymał sąd drugiej instancji.

Decyzję sądu Rafał Ziemkiewicz skomentował na Twitterze.

- „Sąd ostatecznie wysłał na bambus tzw Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich, potwierdzając 3. raz, że słowa o "wulgarnych kurewkach" nigdy nie padły w takim znaczeniu, jakie przypisały im ośrodki lewicowe. Podziękowania dla mec Artura Wdowczyka za fachowe prowadzenie sprawy”

- napisał.

- „Wszystkim, którzy wzięli udział w prowadzonych przez rzeczony ośrodek zbiórkach pieniężnych na ten i inne bezsensowne procesy nie współczuję. Z punktu widzenia ekonomii lepiej jest dla gospodarki, gdy idioci oddają swe pieniądze cwaniakom”

- dodał.

W rozmowie z serwisem salon24.pl sprawę skomentował z kolei reprezentujący dziennikarza przed sądem mec. Artur Wdowczyk.

- „Samo orzeczenie ma ogromne znaczenie. Bo sądy mają naprawdę do rozpatrzenia szereg ważnych spraw. Nie powinno się im zawracać głowy sprawami wpisów z mediów społecznościowych, w których nikt nawet nie jest wymieniony z nazwiska”

- podkreślił.