Na plakacie, który reklamował imprezę widać brzozę, która stoi w szczerym polu i dzieli niebo na dwie różnokolorowe części; jednym z konarów drzewa jest zniszczona sylwetka rządowego tupolewa; hasło "Zła mana brzoza"; data: środa, 10.04. Plakat reklamował imprezę w klubie Kotłownia, na której mieli się bawić studenci z Wydziału Nauk Historycznych. Po pojawieniu się plakatu w sieci, zawrzało. Internauci oburzyli się na plakak i wysyłali do organizatorów protesty. Na Facebooku można było przeczytać takie komentarze: "Oszaleli", "W lewym dolnym rogu logo samorządu studenckiego, wstyd mi", "Idealne podsumowanie tego to żal.pl", "Zwolennikiem JarKacza nie jestem, ale komuś chyba leki się skończyły, żenada".

- Widziałem ten plakat - mówi Krzysztof Ćwikliński, poeta i wykładowca akademicki z Torunia dla "Gazety Wyborczej" - Gdyby ta impreza odbyła się pod tą pierwotną nazwą, skojarzyłaby mi się z tańcem na grobach, a taki obyczaj jest w naszej kulturze czymś zupełnie obcym. Chwała studentom za to, że zreflektowali się i zrezygnowali z niestosownego plakatu. To przykre, że w ogóle wpadli na taki pomysł.

W końcu organizatorzy usunęli plakat, zmienili hasło.

- Bardzo dobrze, że studenci w porę zrezygnowali z takiego hasła, bo jest ono po prostu niesmaczne - mówi Marcin Czyżniewski, rzecznik prasowy toruńskiego uniwersytetu dla "GW" - Gdyby tego nie zrobili, taka impreza na pewno by się w Toruniu nie odbyła.

Smuci jedynie fakt, że impreza dotyczyła młodych historyków, którzy powinni reprezentować wyższe standardy inelektualne, a nie zniżać się do poziomu Palikota. Martwi też fakt, że patronat nad imprezą został powierzony takim firmom jak ESKA czy wykop.pl, czyli lewackim przedstawicielom, które jak wiemy na każdym kroku kpią sobie z katastrofy smoleńskiej.

sm/Gazeta Wyborcza