"Pięć lat po zjednoczeniu Niemiec w sądownictwie pozostało zalewie 18 proc. sędziów z byłej NRD. Usunięto więc prawie wszystkich. A u nas? Jednego! Jednego z wielu tysięcy" - mówi w rozmowie z "Gazetą Polską" minister sprawiedliwości i prokurator generalny, Zbigniew Ziobro.

"Sąd Najwyższy uznał, że nie można osądzić sprawców zbrodni komunistycznych. Zablokował pociągnięcie do odpowiedzialności sędziów, którzy wydawali w PRL wyroki, wypaczył też ideę lustracji. To wszystko dlatego, że po upadku komunizmu w Polsce oddano sądy w ręce sędziów, mówiąc: rządźcie się i oczyszczacie sami. W efekcie żadnych zmian nie było, rosła tylko buta i arogancja środowiska sędziowskiego" - dodał Ziobro.

Ziobro nie ukrywał, że weto prezydenta Andrzeja Dudy pod ustawami o KRS i SN "przyjął ze smutkiem". "Reforma sądownictwa musi być przecież fundamentalna. Polacy czekają na nią od upadku komunizmu. Żeby Polska była prawdziwie wolna, musimy ją przeprowadzić i zerwać z komunistycznymi zaszłościami w sądach. Oczyścić i zbudować system sądownictwa niemal od podstaw" - powiedział.

I wyraził duże ubolewanie, że Andrzej Duda nie zasięgnął jego opinii w sprawie tych ustaw, nie zorganizował żadnego spotkania. Porównał go ze śp. Lechem Kaczyńskim, który - mówił Ziobro - mając ogromne doświadczenie "organizował spotkania z ministrami, w tym ze mną, i oczekiwał informacji i opinii".

Tymczasem teraz było inaczej. "W sprawie reform dotyczących wymiaru sprawiedliwości spotkaliśmy się raz z mojej inicjatywy, o czym już wspomniałem. Sygnalizowałem też panu prezydentowi gotowość do szerszej współpracy bądź wykorzystania w jego działalności różnych inicjatyw legislacyjnych, które leżą w gestii MS. Pan prezydent nie zainicjował jednak żadnych spotkań, które miałyby dotyczyć tej materii" - ubolewał Ziobro.

Bardzo ostro ocenił też prezydencką poprawkę do ustawy o KRS, mającej być wybieraną większością 3/5 głosów w Sejmie.

"To fatalne rozwiązanie. To jak ładunek podłożony pod reformę sądownictwa. Gdy spotkałem się z prezydentem, przekonałem go, że byłoby to bardzo złe rozwiązanie. Ostrzegłem, że w polskich warunkach spowoduje to decyzyjny paraliż w Sejmie, a alternatywą jest zgniły kompromis, czyli zmiany pozorne i w efekcie zahamowanie reformy. Wydawało się, że prezydent zrozumiał, na czym polega niebezpieczeństwo takiego rozwiązania. Mimo to zgłosił swoje żądanie 3/5.

mod/gazeta polska