W mediach zrobiło się głośno o programie Jarosława Kuźniara "Onet Rano" z udziałem znanego aktora, Michała Żebrowskiego- a to za sprawą wpadki dziennikarza, który prowadząc samochód korzystał z telefony w sposób niedopuszczalny w przepisach drogowych w naszym kraju. 

Mało kto zwrócił jednak uwagę na całość rozmowy i na to, czego mogliśmy się dowiedzieć od rozmówcy Jarosława Kuźniara. Żebrowski dał bowiem genialny wprost popis lewicowo-liberalnego pięknoduchostwa, odmieniając słowo "nienawiść" przez wszystkie dostępne w języku polskim przypadki i jednocześnie samemu tę nienawiść okazując. 

Na początku dziennikarz i jego gość rozmawiają oczywiście o polityce, a konkretnie o wyborach samorządowych. Kuźniar wypytuje aktora o jego przyjaźń z Rafałem Trzaskowskim- kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Warszaw. Michał Żebrowski w dość wymijający sposób odpowiada na pytania na ten temat i przekonuje, że polityk poradzi sobie nawet bez jego poparcia. Artysta sugeruje, że nie zamierza agitować za którąkolwiek opcją polityczną, ba, nie wymienia nawet nazw poszczególnych partii czy nazwisk polityków, ale ogólnie daje do zrozumienia, że "PiS jest be", mówiąc z ironią np. o "miłościwie nam rządzących", którzy chcą "zniszczyć nawet samorządy". Żebrowski jest przekonany, że mamy do czynienia z zamachem na ten szczebel polityki w naszym kraju. 

"Agitacja przez artystę za jakąś konkretną opcją polityczną może zadziałać po prostu źle"- stwierdza rozmówca Jarosława Kuźniara. Po czym dodaje, że jako obywatel ma prawo powiedzieć, że:

"Wśród tych naszych kandydatów na urząd prezydenta miasta stołecznego Warszawy są tacy, którzy, jeżeli nie daj Boże by wygrali, to ogarnąłby mnie po prostu po ludzku wstyd"- dopytywany, o kogo mu chodzi, Żebrowski odparł, że "wiadomo, o kogo". Jak dodał, do tego uczucia, jako obywatel, ma prawo się przyznać. 

Michał Żebrowski ubolewa, że żyjemy w stanie wojny polsko-polskiej i nie ma jednego dnia, żebyśmy nie byli zdominowani przez polityków, którzy się kłócą. Jak ocenił, Polska jest wolnym krajem, a to dzięki temu, że pokolenie naszych rodziców musiało za to "nadstawiać skórę"... ale:

"Co powiesz dzieciakom za 20-30 lat, jeżeli tutaj będzie... No, nie to, co byśmy sobie życzyli, czyli kraj otwarty, tolerancyjny, demokratyczny, silny swoją mądrością (...), a nie kraj scentralizowany, państwo wyznaniowe, które boi się wszystkiego co inne i wszystkiego spoza granicy Polski"- zastanawia się aktor. Jako przykład podaje to, że 

"W Częstochowie- symbolu polskiego ducha, kapłan mówi do tych, którzy biją i kopią ludzi mających inny kolor skóry, krzyczą: 'wszyscy biali, wszyscy równi', że robią dobrą robotę i bronią wartości, to gdzie my jesteśmy?"- histeryzuje artysta, przekonany, że "Kościół wlewa nienawiść w serca Polaków" i dzieli ludzi w naszym kraju, w odróżnieniu od teatru. Wtóruje mu Kuźniar, który twierdzi, że kapłani to uprzywilejowana "kasta", a odnosząc się do sukcesu PiS przekonuje, że "Intelektualiści do dziś się dziwią, jak to możliwe, że oni wygrali? A może to właśnie ten prostszy język, łopata zamiast 'emancypacji' słownej trafia do większej grupy odbiorców"?

"Miłościwie nam panujący minister edukacji narodowej (Żebrowski miał tak naprawdę na myśli Jarosława Gowina, ministra nauki i szkolnictwa wyższego, jednak pomylił się/przejęzyczył- przyp. red.), widziałem jego ulotki, gdy startował w wyborach parlamentarnych. Widziałem ulotki, które rozdawał w Krakowie i tam była taka mapa Europy z żółtym półksiężycem, czyli "falą islamu" zalewającą Europę"- mówi aktor. 

"Super"-drwi Kuźniar.

"Jaki jest tego efekt?"-zastanawia się Michał Żebrowski i raczy widzów i prowadzącego mrożącą krew w żyłach historią:

"Jadę na Podhale, wychodzi góral, mój wspaniały sąsiad i pyta: Panie Michale, czy pan jest już przygotowany na ten zalew islamu? Bo my tu mamy widły i jesteśmy przygotowani"-relacjonuje, podczas gdy Jarosław Kuźniar przez cały czas idiotycznie chichocze. Aktor, który dotychczas przekonywał dziennikarza, że "nie ma: my i oni", odpowiada:

"Oni naprawdę myślą, że tak jak w filmach Hoffmana, z tego lasu, zza tej góry, zaraz wyjdą ci na biało ubrani Turkowie i będą z tymi maszynami oblężniczymi, drabinami, porywać krowy, kury, gwałcić i zabijać. To jest mniej więcej taki język, w taki sposób przemawiający do wyobraźni. I on, zobacz, jest ministrem edukacji narodowej!"- wykrzykuje ze zgrozą Żebrowski, znów myląc Jarosława Gowina z... Anną Zalewską. 

Słuchając tego wywiadu, ma się wrażenie, że aktor po prostu odgrywa kolejną rolę (jego histeria momentami zakrawa na rolę komediową), później przychodzi świadomość, że... "oni" tak na serio. Calości dopełniają chichoty Jarosława Kuźniara w momencie, gdy Żebrowski mówi o "inwazji islamu". Pytanie, jak wiele razy można zaprzeczyć  samemu sobie w jednym, godzinnym wywiadzie i jak bardzo można być oderwanym od rzeczywistości.

yenn/Onet.pl, Fronda.pl