Marta Brzezińska-Waleszczyk: Narodowcy się oburzają, bo PiS zamierza zorganizować własne obchody z okazji Święta Niepodległości. Padają oskarżenia, o podrabianie idei Marszu Niepodległości. Dziwię się skąd takie ostre reakcje Ruchu Narodowego – przecież Mariusz Kamiński nie powiedział ani słowa o alternatywnym PiS'owskim marszu. Mają być jedynie „obywatelskie obchody”.

Artur Zawisza: Historia kontestatorów Marszu Niepodległości jest długa. W roku 2010 była to „Gazeta Wyborcza”, w roku 2011 anarchiści polscy i niemieccy, w roku 2012 ośrodek prezydencki, a w roku 2013 parlamentarna opozycja. Rzeczywiście, nie ma jasności co do tego, jak będzie wyglądać PiS'owskie kontestowanie Marszu Niepodległości, ale już teraz wiadomo, że jest ono połączone z ostrą i zjadliwą krytyką, zarówno organizatorów, jak i uczestników dotychczasowych marszów. Intencje są więc w oczywisty sposób nieprzyjazne dla Marszu Niepodległości.

Ale dlaczego od razu mowa o „kontestacji”? Jeśli ktoś ośmieli się zorganizować własne obchody 11 listopada, to od razu kontestuje Marszu Niepodległości? Przecież Ruch Narodowy nie ma monopolu na 11 listopada...

Z jednej strony cieszymy się, że PiS jako organizacja przypomniał sobie o Święcie Niepodległości. Ten kontestujący i alternatywny charakter wynika jednak z wypowiedzi Mariusza Kamińskiego. W rozmowie z „Rz” wiceprezes PiS jednoznacznie skrytykował środowiska narodowe, organizujące Marsz Niepodległości. Chcę w tym miejscu wyjaśnić bardzo istotną kwestię dotyczącą tego, co można robić wspólnie, a czego już nie. My zaproponowaliśmy środowiskom patriotycznym z PiS na czele formułę jednego Marszu Niepodległości w roku 2013, który mógłby zakończyć się nawet kilkoma odrębnymi wiecami, organizowanymi przez poszczególne środowiska. Taka formuła wydawała nam się zdroworozsądkowa i atrakcyjna dla wszystkich, ale została odrzucona.

Nie jest jednak tak, że PiS nagle przypomniał sobie o 11 listopada. Przecież wielu polityków tej partii szło ramię w ramię z narodowcami w Marszach Niepodległości. Sytuacja zmieniła się od momentu powstania Ruchu Narodowego, który jest postrzegany jako ewentualne zagrożenie dla PiS. Zaś co do krytyki ze strony Mariusza Kamińskiego, to przecież ona nie jest bezpodstawna. I nie jest też tak, że organizatorzy Marszu Niepodległości są objęci jakąś ochroną przez krytycznymi uwagami. Faktem jest, że dwa lata temu doszło do poważnych zamieszek, spłonął wóz TVN, a w roku ubiegłym w stronę policji poleciały petardy i race. Być może ludzie są już trochę zmęczeni taką formułą obchodzenia Święta Niepodległości, w które wpisane są przepychanki i starcia z policją?

Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie każdy uczestnik Marszu Niepodległości musi być jednoznacznym zwolennikiem Ruchu Narodowego. Dlatego m.in. ze względu na tą delikatną sytuację proponowaliśmy formułę, o której wspominałem. Odpowiedzią na to są denuncjacje wiceprezesa PiS, który wprost oskarża organizatorów i uczestników Marszu Niepodległości o błędne działania w poprzednich latach, tym samym całkowicie usprawiedliwiając policję i jej politycznych zwierzchników. To jest zresztą powtórzenie jego analiz wygłaszanych tuż po ostatnim Marszu Niepodległości, kiedy na nasze oświadczenie o policyjnej prowokacji, ze strony Kamińskiego padły usprawiedliwienia działań policji. Pamiętajmy jednak, że jedyne śledztwo, jakie się obecnie toczy w sprawie marszu dotyczy przekroczenia uprawnień przez policję. Szkoda, że człowiek o tak mocnej karcie opozycyjnej, zarówno wobec komunizmu jak i obecnego systemu władzy, tak lekkomyślnie gotów jest wybaczyć policyjne działania. 

Ja jednak nie oburzałabym się tak mocno na PiS za szykowane obchody 11 listopada. Im więcej takich uroczystości, tym lepiej, bo każdy może wybrać sobie coś dla siebie. Wielu polityków PiS, podobnie jak i „zwykłych” uczestników, przychodziło na marsz, ale przestały im odpowiadać coraz radykalniejsze hasła głoszone m.in. przez ONR. Teraz być może znajdą formę odpowiednią dla siebie. 

Krytykując pewnego rodzaju podróbkę Marszu Niepodległości w postaci marszu prezydenckiego, krytykowaliśmy tzw. kotylionowy patriotyzm. To określenie oznacza pustą formę wyrażoną biało-czerwonym kotylionem, które nie koresponduje z treścią, dotyczącą prawdziwej niepodległości. Organizatorzy Marszu Niepodległości, poprzez świętowanie 11 listopada chcą pytać o dzisiejsze warunki pełnej niepodległości Polski. Nie jest przecież przypadkiem, że 11 listopada odnosimy się do roku 1918, ale także do roku 2007, kiedy podpisano Traktat Lizboński, czy roku 2009, kiedy to został on ratyfikowany. Kiedy, jeśli nie w Święto Niepodległości, mówić o realizujących się zagrożeniach suwerenności polskiego państwa? Z tej drogi nie zejdziemy.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk