Szkoda, że zremisowalismy, choć zwycięstwo było tak blisko, ale sam fakt zdobycia dwóch goli i prowadzenia w meczu z Niemcami jest już wielkim sukcesem.

 

Przyznam się, że nigdy nie byłem entuzjastą wyboru Franciszka Smudy na trenera reprezentacji narodowej. Strasznie mnie denerwowało, że chcą tego wyboru wszyscy Polacy, bo ja nigdy tego nie chciałem. Argumenty na rzecz Smudy mówiące o jego sukcesach w polskiej lidze mnie nie przekonywały, bo wiem, że polska liga jest skorumpowana. Sam forsowałem kandydaturę Piotra Nowaka, człowieka stosunkowo młodego, trenera nowej generacji, który obecnie prowadzi obecnie klub w Filadelfii.

 

Uważałem po prostu, że działacze PZPN zatrudniając Smudę wybrali sobie kogoś podobnego do siebie. „Franz” nie jest intelektualistą, ale trener piłkarski nie jest od brylowania na salonach. Paradoksalnie piłkarze źle dogadują się z trenerem, który jest dużo mądrzejszy od nich. W końcu Kazimierz Górski też był zwykłym facetem, ale była w nim jakaś szlachetność i poczucie misji; nawet schorowany objeżdżał małe gminy, żeby w chłopakach z zapadłych wsi zaszczepiać wolę walki. Chciałbym, żeby Smuda robił kiedyś to samo.  

 

Jest w Smudzie jakaś ogromna siła charakteru, która mi zawsze imponowała. To człowiek o stalowej woli, która wyniósł z domu. Opowiadał mi kiedyś historię o tym jak za młodu szedł pijany z zabawy wraz z ojcem i wpadł do zaspy. Ojciec go w tej zaspie zostawił mówiąc: radź sobie sam, bo w życiu będziesz musiał liczyć tylko na siebie. Młody Franciszek otrzeźwiał przed zamarznięciem i sam wydobył się ze zwałów śniegu. I to doświadczenie zdeterminowało całe jego życie. Gdy pracował w Ameryce został oszukany przez jakiegoś maklera, w skutek czego stracił prawie całe oszczędności swojego życia. Już chciał się wieszać, ale przetrzymał kryzys i znowu doszedł do pieniędzy. Jego nie złamie byle porażka, to pewne.

 

Życzę mu powodzenia, bo polscy piłkarze to wyjątkowo trudny materiał treningowy. Szybko demoralizuje ich nawet mały sukces, co widać było w tym meczu. Już myśleli, że wygrali, więc odpuścili. Jeszcze niedawno klasyfikowano naszych futbolistów gdzieś w okolicy 70 miejsca na świecie, ale większość kopiących piłkę zawodowo lubi obnosić się z luksusem i razi wyjątkową nieskromnością, co zwłaszcza w dobie kryzysu jest niestosowne. Ponadto nasi piłkarze z reprezentacji narodowej są wyjątkowo aroganccy: kibice nie mogą oglądać ich podczas treningów, uciekają przed chłopakami proszącymi o autograf, itp. To, że Polacy ciągle kochają swoich piłkarzy należy tłumaczyć tym, że lubimy być bici i poniewierani.

 

Notował: PSaw