Talibowie przekazali, że w wybuchach, do których doszło dziś w okolicy lotniska w Kabulu, zginęło co najmniej 13 osób. Wśród zabitych są dzieci. Kilkadziesiąt osób jest rannych. Stany Zjednoczone o zamach oskarżają Państwo Islamskie.

W okolicach lotniska w Kabulu, gdzie wciąż trwa ewakuacja obywateli państw Zachodu i ich afgańskich współpracowników, doszło dziś do dwóch eksplozji. Według telewizji Sky News, jeden wybuch był detonacją kamizelki zamachowca-samobójcy, a drugi detonacją bomby umieszczonej w samochodzie. Powołując się na źródło w amerykańskiej dyplomacji portal Politico poinformował, że sprawcą był bojownik Państwa Islamskiego. Do tej pory nikt jednak nie przyznał się do zamachu.

Talibowie przekazali, że w zamachu zginęło co najmniej 13 osób, w tym dzieci. Według agencji Reutera wśród rannych jest trzech amerykańskich żołnierzy. Według telewizji Al-Dżazira zginęło 11 osób, w tym obcokrajowcy. Możliwe, że ucierpieli też talibowie strzegący dostępu do portu lotniczego.

Szpital w Kabulu przekazał, że do tej pory przyjął 30 rannych. Sześć osób miało umrzeć w drodze do placówki. Wedle obliczeń szpitala poszkodowanych zostało 60 osób, nie wliczając w tę liczbę zmarłych.

Do sprawy odniósł się sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.

- „Naszym priorytetem pozostaje jak najszybsza ewakuacja jak największej liczby osób w bezpieczne miejsce”

- podkreślił.

- „Zdecydowanie potępiam przerażający atak terrorystyczny w okolicach lotniska w Kabulu. Moje myśli są ze wszystkimi dotkniętymi zamachem i ich bliskimi. Naszym priorytetem pozostaje jak najszybsza ewakuacja jak największej liczby osób w bezpieczne miejsce”

- dodał.

Polskie MSZ przekazało, że w zamachu nie ucierpiał żaden Polak.

- „W tym momencie w Kabulu nie ma żadnego polskiego dyplomaty; siły wojskowe są wycofywane; udało się ochronić życie i zdrowie naszych ludzi”

- powiedział wiceminister Marcin Przydacz.

kak/PAP, AP, Reiters, polsatnews.pl,