Tegoroczna XV Manifa odbędzie się pod hasłem „RÓWNOŚĆ W SZKOLE - W DOMU - W PRACY”. Organizatorzy gorąco zapraszają na imprezę... rodziców z dziećmi. „Dla tych z zupełnie małymi pociechami przygotowaliśmy „Kids Block” – specjalnie wynajęty dwupoziomowy autobus brytyjski, w którym będzie przewijak, miejsce do karmienia dziecka, animatorzy, kredki i malowanki, książeczki dla dzieci w różnym wieku, wspólne zabawy, piosenki, ciepła herbata i mnóstwo uśmiechu. W autobusie dzieci z rodzicami będą mogli pokonać trasę Manify bez względu na warunki pogodowe, a co odważniejsi będą mogli jechać na drugim poziomie pod gołym niebem!” - czytamy na facebookowej stronie Manify. Jak informują organizatorzy Manify, autobus Kids Block przygotowuje Porozumienie Kobiet 8 Marca we współpracy z Fundacją MaMa, a także przy wsparciu Fundacji Izabeli Jarugi-Nowackiej!

Szczerze zastanawiam się, co takiego mają robić dzieci na Manifie? I po co w ogóle je tam ciągnąć? Przecież gdyby ich matki posłuchały się zaleceń feministek, to tych dzieci w ogóle nie byłoby na świecie! Ponadto, wszyscy dobrze wiemy, jakie plakaty i transparenty przynoszą ze sobą uczestniczki (i uczestnicy) Manify. Może przypomnę chociaż kilka tym, którzy mają krótką pamięć. „Kocham Cię mamo. Nie każda z nas marzy o tym, że by to usłyszeć” czy „Kobieta = człowiek, zarodek  człowiek”. „Arcyciekawym” bon motem zasłynął na jednej z Manif Seweryn Blumsztajn, który deklarował: „Pie*****ę, nie rodzę”. Co roku feministki podkreślają, że są w Polsce uciśnione i prześladowane, bo nie mogą dowolnie zabijać swoich dzieci. Domagają się więc „legalnej i bezpiecznej aborcji” oraz powszechnie dostępnej antykoncepcji (jakby gumki na każdej stacji benzynowej, w każdej aptece i supermarkecie nie stanowiły o jej powszechności...).

Panie domagają się ponadto przecięcia pępowiny i wyzwolenia kobiet spod dyktatury, a tą jest w ich rozumieniu m.in. rodzenie dzieci. Dlatego nie potrafię znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia, skąd w tym roku cała ta szopka z autobusem dla dzieci, przewijakiem i zabawkami. Czyżby feministki zmieniały taktykę? Nawet jeśli, to cóż mają one do zaoferowania polskim rodzinom? Nie słyszałam, żeby ktokolwiek z tego rozwrzeszczanego feministycznego towarzystwa podnosił postulaty konkretnej prorodzinnej polityki – mówił o żłobkach, przedszkolach, dofinansowaniu dla rodzin z dziećmi, pomocy dla matek pracujących... Nawet jeśli jakaś feministyczna działaczka o tym wspomina, to jej argumentu niestety giną wśród wrzasku feministek żądających antykoncepcji, aborcji i legalizacji związków partnerskich. Czy to mają zobaczyć dzieci, które rodzice wezmą ze sobą na Manifę?

To pomysł tak samo absurdalny, jak zabieranie najmłodszych na coroczną Paradę Równości, na której mogą „podziwiać” festiwal wulgarności i wyuzdania (na portalu Fronda.pl publikowaliśmy zresztą zdjęcia małych, dziwacznie poprzebieranych dzieciaków na gejowskiej manifestacji). Co więcej, warto pamiętać, że Manifa wcale nie jest taką przyjazną demonstracją, na jaką kreują ją organizatorzy wydarzenia. W ubiegłym roku działaczki organizacji Kobiety dla Narodu zostały brutalnie wypchnięte, a niektóre nawet pobite za to, że miały ze sobą antyaborcyjne transparenty (pisaliśmy o tym TUTAJ).

Czy Manifa to naprawdę odpowiednie miejsce dla dzieci? Nie sądzę...

Marta Brzezińska-Waleszczyk