"Czy Rosja zechce otwarcie zaatakować Ukrainę, by utworzyć połączenie lądowe z Krymem i wykorzysta do tego najnowszą prowokację?" - pyta na łamach portalu "Deutsche Welle" Christian Trippe.

"Waalki w Donbasie z tygodnia na tydzień przybierają na sile, obserwatorzy relacjonują, że na front przerzucany jest ciężki sprzęt, wojskowi w Rosji i w krajach NATO mówią o ruchach rosyjskich wojsk w regionie przygranicznym. Jedni mówią o przegrupowaniu, inni o koncentracji sił. Obie wersje brzmią niepokojąco" - pisze Trippe, dodając, że od dłuższego czasu de facto zerwane są stosunki dyplomatyczne między oboma państwami. 

Kilka dni temu z kolei, jak podkreśla publicysta, Rosjanie oskarżyli Ukrainę o zbrojny atak na Krym. To może być poszukiwanie prowokacji, by odpowiedzieć inwazją.

"Czy wojna rosyjsko-gruzińska – dokładnie osiem lat temu – nie wybuchła właśnie w sierpniu? Czy nie odbywały się wtedy igrzyska olimpijskie, które absorbowały światową opinię publiczną? Czy Zachód nie znajduje się jakby w stanie paraliżu – w USA trwa kampania wyborcza, a Europejczycy osłabieni są własnymi problemami?" - pisze Trippe.

Jak dodaje, Zachód odpowiedziałby jednak kolejnymi poważnymi sankcjami, co dla Rosji byłoby ogromnym problemem - i dlatego należy się spodziewać, że Moskwa jednak się wstrzyma.

bbb/dw.com/pl