"Nie jest przecież żadną tajemnicą, że fundamentem systemu rządów Donalda Tuska i Platformy była współpraca z ludźmi reprezentującymi tajne służby. I tak to trwało aż do wyborów w 2015 r., kiedy ten cały układ okrągłostołowy – nie wspominając już Tadeusza Mazowieckiego, Krzysztofa Kozłowskiego itd., a więc wszystkich tych ludzi, którzy współpracowali z Czesławem Kiszczakiem w pierwszym rządzie po 1989 r. – odszedł w cień" - mówi Krzysztof Wyszkowski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".

"Przecież cały ten układ okrągłostołowy był oparty na współpracy między tzw. konstruktywną opozycją a systemem komunistycznym, którego istotą czy kręgosłupem były komunistyczne służby specjalne, które w żadnym wypadku nie należy uważać za polskie, tylko sowieckie. To był PRL-owski oddział sowieckich służb specjalnych KGB i GRU, który prowadził bezpośrednio współpracę ze Związkiem Sowieckim, a następnie z Rosją. Skoro ci ludzie pozostawali przy władzy nie tylko politycznej, ale również ekonomicznej czy medialnej, gdzie szczególnie ta dominacja się przejawiała, to nic dziwnego, że trzymali głowy wysoko. Bynajmniej nie musieli się nikomu skarżyć, że dzieje się im krzywda – wręcz przeciwnie, bo żyło się im bardzo dobrze" - dodaje, odnosząc się do obecnych protestów esbecji przeciwko rządom PiS.

"W sobotę na scenie przed Sejmem wśród demonstrujących byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa widziałem m.in. gen. Dukaczewskiego. Jeżeli ludzie, którzy kształcili się w ZSRS, protestują, to samo przez się wskazuje, że chodzi tu o przeprowadzenie operacji politycznej" - wskazywał Wyszkowski.

Jak dodał legendarny działacz "Solidarności", osobiście byłby zadowolony, gdyby podniesiono mu emeryturę do 2000 złotych. Tymczasem esbecja narzeka, że miałaby tyle dostawać... "Z całą pewnością współczuć im nie będę" - deklaruje Wyszkowski.

kk/naszdziennik.pl