Sędzia Anna Samulak z Sądu Okręgowego w Lublinie stała się twarzą antyrządowych protestów. Podczas manifestacji krzyczała o próbie zastraszania sędziów przez PiS. Co ciekawe, sama na koncie ma poważną wpadkę.

"Chce się nas wszystkich zastraszyć! Mam dom, rodzinę, wnuki. A przede wszystkim mam swoją godność! Nie pozwolę się tak traktować. Niczym na to nie zasłużyłam" – krzyczała Samulak

"Rzecznik dyscyplinarny może w każdej sprawie zrobić sędziemu dyscyplinarkę, każdemu sędziemu. Co to oznacza dla ludzi? To, że sędziowie będą się bali wydawać orzeczenia" – dodawała


Jak się okazuje w przeszłości była przewodniczącą V wydziału karno-odwoławczego w Lublinie, której podwładni uwolnili przyszłego zabójcę. Sama - jak donosił w 2009 roku Fakt, nie czuła się winna tragedii.  – Nic nie wskazywało, że mężczyzna może popełnić taki czyn. Obiecał, że będzie się leczył... – miała tłumaczyć

Marek W. zaraz po opuszczeniu aresztu, do którego trafił za znęcanie się nad rodziną, zabił swoją trzydziestoletnią żonę Dorotę. Kobieta osierociła dwójkę małych dzieci. 

– Marek W. przyznał w zażaleniu na areszt, że przyczyną jego kłopotów rodzinnych jest alkohol. Obiecał że podda się leczeniu odwykowemu – wyjaśniała sędzia Anna Samulak.

Najciekawsze jest kolejne tłumaczenie Samulak, która stwierdziła, że.. "podczas przesłuchań Dorota W. przyznała, że nie była bierną stroną w czasie małżeńskich kłótni. Oddawała mężowi ciosy". - Ona się po prostu broniła. Miała czekać aż ją wcześniej zabije? – zastanawiała się siostra zmarłej.

 

 

bz/fakt.pl/fb