"Zamiast odpowiedzieć na nasze pytania, Kaczyński straszy nas art. 212 kodeksu karnego, procesem i więzieniem. Nie wycofujemy się z żadnych twierdzeń zawartych w naszych publikacjach"-napisała w oświadczeniu "Gazeta Wyborcza". 

Ma to związek z cyklem artykułów poświęconych negocjacjom Jarosława Kaczyńskiego z Geraldem Birgfellnerem w sprawie wieżowców spółki Srebrna. Przypomnijmy, że przewodniczący partii rządzącej złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Chodzi o popełnienie przestępstwa zniesławienia Jarosława Kaczyńskiego. 

"Gazeta Wyborcza" od ponad dwóch tygodni podgrzewa atmosferę wokół "taśm Kaczyńskiego", tymczasem kolejne "bomby" okazują się "mokrymi kapiszonami". Czytelnicy "Wyborczej" mają kolejną okazję do atakowania lidera PiS. 

"Lider partii rządzącej wnosi do podległej Zbigniewowi Ziobrze prokuratury okręgowej o ściganie nas w jego prywatnej sprawie z oskarżenia publicznego.(…) To próba odebrania gwarantowanej konstytucją wolności słowa. Próba stłumienia krytyki prasowej, a także pozbawienia społeczeństwa prawa do rzetelnej informacji"- podkreśla dziennik z Czerskiej, alarmując, że prezes PiS dybie na wolność słowa w Polsce. Cóż, nie trzeba być prawnikiem, żeby wiedzieć, że zawiadomienie do prokuratury nie wiąże się automatycznie z więzieniem, ale "Gazeta Wyborcza" nie od dziś lubuje się w stwarzaniu atmosfery zagrożenia. 

"Informujemy posła Kaczyńskiego, że jego pogróżki nie robią na nas wrażenia i nie odniosą żadnego skutku. Nie wycofujemy się z żadnych twierdzeń zawartych w naszych publikacjach. Nasze artykuły są rzetelne, oparte na faktach i dokumentach. „Wyborcza” nie ulegnie szantażom, szykuje kolejne publikacje i nie przestanie patrzeć władzy na ręce"- przekonuje zastępca redaktora naczelnego dziennika, Jarosław Kurski. 

yenn/Wyborcza.pl, Fronda.pl