Mimo wielu ostrzeżeń przed samotną, pieszą pielgrzymką w obcym kraju, 19 marca Włoszka dotarła do świątyni. Przed bazyliką powitało ją kilkaset osób.

Drobnej postury, w sportowym obuwiu i pomarańczowej kamizelce z "odblaskami", przez całą drogę prowadziła przed sobą maleńki wózek, w którym miała wodę, mleko w proszku i chleb na cały dzień.

Wędrówka minęła bez większych przygód, a w trakcie jej odbywania kobieta spotykała się z wieloma dobrymi, pomocnymi ludźmi.

Morosini  pielgrzymkę rozpoczęła 27 grudnia w mieście Tucuman. Zaledwie 35 kilometrów przed celem potknęła się i upadła, łamiąc sobie palec wskazujący i nos. Jednak dzielna 91-latka dwa dni później podjęła pielgrzymkę na nowo i dotarła do celu.

Nie pozostaje nic, jak tylko brać przykład w swoim codziennym pielgrzymowaniu  z odważnej babci. Jesteśmy pod wrażeniem. Brawo!

KZ