1. W niezależnej prokuraturze wojna trwa. Dwaj najważniejsi prokuratorzy wodzą sie za łby, z misją pokojową pośpieszył Pan Prezydent, na jego życzenie zebrała się rada prokuratorów, która radziła 10 godzin i uradziła poność, że prokuratura musi być jeszcze, jeszcze, jeszcze  bardziej niezależna! Po prostu powinna się stanowczo okopać, oflagować, odgrodzić murem od reszty świata i dopiero naparzać między sobą do woli, żeby nikt już się nie wtrącał, zwłaszcza naród..

A kto za to wszystko płaci? - Społeczeństwo!


2. Tę niezależność prokuratury wymyślili idioci, i to wcale nie pożyteczni idioci, tylko durni do cna.

Ściganie przestepstw to przecież jest jedną z podstawowych funkcji państwa, a wręcz najważniejszą. Jak by nie było złodziei i bandytów, gdyby jeden drugiemu nie wyrywał siłą jego krwawicy, to państwa mogłoby nie być. W innych sprawach ludzie sami by sobie lepiej czy gorzej poradzili. Trzeba jednak bronić słabszych przez przemocą silniejszych i przede wszystkim do tego potrzebne jest państwo, z policją, sądami i oczywiście z prokuraturą.


3. Sędzia jest niezawisły, ma tę swoją wagę, na której musi ważyć uczynki oraz dowody ich popełnienia - natomiast prokurator to jest społeczny sługa, który ma obowiązek ścigać złodziei i bandytów w imieniu spoleczeństwa i oskarżać ich przed sądem. A społeczeństwo ma prawo stać mu nad głową i pokrzykiwać - za słabo się starasz, mocniej ich ścigaj.

Albo i odwrotnie, jak za rządów PiS-u - za mocno ich ścigasz, trochę zwolnij, brachu!


4. Jako organ ścigania karnego (a nie wymiaru sprawiedliwości!) prokuratura musi pozostawać, tak jak policja, pod pełną społeczną kontrolą, a jak pod społeczną, to i polityczną, bo politycy - jakkolwiek by nie byli wstrętni i obrzydliwi - stanowią jednak demokratycznie wybraną emanację społeczeństwa. Naród wybiera polityków na wzór i podobieństwo swoje. 

Wysocki śpiewał - takie mam konie narowiste, jakie sam wybrałem (teraz więcej Wysockiego słucham, mniej Brassensa i Okudżawy).

Krótko mówiąc - prokuratura realizująca najbardziej polityczne zadanie, jakim jest ściganie przestepstw, powinna być pod polityczną kontrolą.

A niezawisły sąd, z tą swoją wagą, powinien czuwać, żeby ten polityczny zapęd prowadził do sprawiedliwości, a nie do krzywdy.

Proste jak konstrukcja telewizora.


5. Prokuratura nie może też być, jak obecnie, luźną konfederacją ośmiu czy dziesięciu tysięcy niezależnych, samorządnych i samosterujących się prokuratorów, bo skutki tej niezależności są fatalne. Szefowie się naparzają, a w terenie myślicie państwo, że jest lepiej, tam nie ma konfliktów? Oczywiście, że są i to coraz większe. Ta ryba psuje się nie tylko od głowy, ale i od ogona. 

Prokuratura musi byą zbudowana hierarchicznie. Politycznie wybrany szef odpowiada za całość, podlegaja mu prokuratorzy niższych szczebli, którzy wykonują jego dyspozycje. Mogą oczywiście mieć i niech mają własne zdanie, ale w razie potrzeby mogą być też instruowani, w kontrowersyjnych przypadkach mogą sobie życzyć poleceń na piśmie, w skrajnych - powinni mieć prawo odmowy wykonania polecenia. 

Ten system przez wiele lat działał i mógł działać nadal. Niestety zaciął się wtedy, gdy koalicja PO-PSL-SLD dostała wścieklizny na wspomnienie Ziobry i zaaplikowała prokuraturze lek zdecydowanie gorszy od choroby. 


6. A propos - wczorajszy "Puls biznesu" napisał, że biznesmeni za rządów PiS-u siedzieli w kryminale masowo, w liczbie 177, a teraz jest dobrze, bo siedzi ich zaledwie trzydziestu. Publikacja przesiąknieta jest tezą, że był terror pod rządami PiS, który na szczęście się skończył. Po czym nastepuje opis czterech najbardziej drastycznych przypadków niesłusznych aresztowań ludzi biznesu - i tak się jakoś dziwnie składa, że trzy z nich (w tym słynny Kluska oraz prezes Stoczni Szczecińskiej Piotrowski) zadarzyło się pod rządami miłującej praworządność SLD, a czwarty już pod rządami miłującej wszystko PO.

Pod rządami PiS żaden tak drastyczny przypadek nie został odnotowany.

7. Wracając do problemów prokuratury - na litość boską, to nie może być ziemia niczyja!

Żeby nie było jak w filmie Tanovica o ziemi niczyjej - zwaśnione strony leżą na odbezpieczonych granatach, gromadzą się nad nimi konsylia i rady, a w końcu zostawiają - nie da się ich ocalić, niech sobie wybuchną.

Tylko, że ten wybuch porazi odłamkami nas wszystkich.

 

salon24.pl