Jak mówił dziś pełnomocnik stowarzyszenia mec. Władysław Siwek, doszło do niedopełnienia obowiązków przez premiera Donalda Tuska, który zawarł umowę międzynarodową z premierem Rosji Władimirem Putinem co do zasad badania katastrofy, a umowa ta nie została następnie zatwierdzona przez żadne krajowe organa. „Solidarni 2010” chcieli by sąd nakazał prokuraturze wszczęcie śledztwa i "rozpytanie" naczelnego prokuratora wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego, a także b. akredytowanego przy MAK płk. Edmunda Klicha o to, czy Parulski mówił Klichowi, iż przyjęcie konwencji chicagowskiej do badania katastrofy smoleńskiej było "działaniem na szkodę Polski". Stowarzyszenie uważa, że Tusk dopuścił się przestępstwa zdrady dyplomatycznej. W opinii Solidarnych 2010, doprowadzono do rezygnacji przez Polskę z bezpośredniego dostępu do dowodów (są nimi m.in. "czarne skrzynki" i wrak Tu-154) i wpływu na przebieg prowadzonego w Rosji postępowania.
Jednak według sądu, przyjęcie konwencji chicagowskiej - aktu prawnego będącego w obiegu prawnym w RP - nie rodziło konieczności zatwierdzenia tego w Polsce. „Działania premiera na pewno nie były pochopne w tej skomplikowanej materii prawnej” - uznał sąd. Przed wyrokiem prezes stowarzyszenia, reżyser Ewa Stankiewicz zapowiedziała, że jeśli decyzja prokuratury zostanie podtrzymana przez sąd, razem z prawnikiem rozważą wysłanie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. „To jest wyraz pogardy i niebywałego lekceważenia obywateli ─ powiedziała Ewa Stankiewicz po oddaleniu przez sąd zażalenia. „Sędzia Markiewicz niemal przepisał uzasadnienie prokuratora odmawiające śledztwa. Sąd wbrew ewidentnym faktom stwierdził, że nierozstrzygnięte jest, czy statut tragicznego lotu TU-154M był wojskowy czy cywilny” - dodała.
Ł.A/TVN24/niezalezna.pl