Portal Fronda.pl: Dziś w Mińsku miały się rozpocząć rozmowy z udziałem przedstawicieli Rosji, Ukrainy oraz Francji i Niemiec na temat sposobów rozstrzygnięcia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Jakie tematy na pewno zostaną poruszone w czasie tego spotkania?

Witold Waszczykowski: Nie wiadomo, czy w ogóle dojdzie do spotkania, bo na Ukrainie trwają ciągle walki. Jeżeli jednak uda się do niego doprowadzić, to głównymi tematami rozmów  powinno być oczywiście zatrzymanie walk, ogłoszenie rozejmu, zorganizowanie pomocy humanitarnej dla najbardziej potrzebującej ludności i wyprowadzenie ludności ze strefy walk. Na Ukrainie od wielu dni walki toczą się przy użyciu najcięższej broni  - rakiet, artylerii oraz czołgów. Starty mogą być olbrzymie. W związku z tym, ogłoszenie nawet kilkudniowego rozejmu już będzie sukcesem. Natomiast rozwiązanie wszelkich innych problemów związanych z konfliktem na Wschodzie  stoi pod wielkim znakiem zapytania, dlatego, że cele rosyjskie są bardzo dalekosiężne. Rosjanie będą domagali się, aby Ukraina de facto była krajem niepodległym, ale krajem bezblokowym, niezwiązanym z Unią Europejską, a tym bardziej z NATO, aby Ukraina dała wielką autonomię regionom południowo-wschodnim. Spełnienie tych oczekiwań oznacza znaczną destabilizację tego kraju i brak możliwości rządzenia przez rząd na wielu obszarach, co zdaje Ukrainę na zupełną łaskę Rosjan. Dla Ukraińców jest to więc warunek niemożliwy do spełnienia, to oznaczałoby totalne upokorzenie.

Czy Angela Merkel i Francois Holande będą wywierali silny nacisk na Władimira Putina, aby złagodził swoje stanowisko w sprawie Ukrainy?

Głównym postulatem będzie na pewno rozejm, który pomógłby ludności cywilnej, natomiast kraje takie jak Francja, Niemcy czy Wielka Brytania  niewały już momenty, w którym wyrzekały się nacisków na Rosję w sprawie zakończenia konfliktu. Sankcje nałożone na Rosję są minimalne, dlatego nie wpływają na gospodarkę rosyjską. Wpływ na nią mają cyrkulacje na rynkach cen gazu, ropy i rubla, nie restrykcje godzące w życie kilkudziesięciu osób i paru przedsiębiorstw. Również z góry zakładanie, że nie użyje się siły, nawet nie dostarczy się broni Ukrainie, jest ograniczaniem możliwości nacisku na Rosję. W związku z tym Putin wygrywa, widząc, że po drugiej stronie ma słabych partnerów. A graczem jest świetnym, bo podzielił Unię Europejską, nie musi być konfrontowany z całymi instytucjami, skoro rozmawia tylko z wybranymi krajami, które sam dopuścił do tych rozmów, jak Francja i Niemcy.  W Unii Europejskiej nie zapadła przecież żadna decyzja, która by te kraje upoważniała do załatwiania jakichkolwiek spraw w imieniu wspólnoty. Putinowi udało się również podzielić Zachód,  skoro nie rozmawiają z nim Stany Zjednoczone, a rozmawiają Niemcy i Francja.

Do udziału w rozmowach nie został zaproszony Donald Tusk, który jako szef Rady Europejskiej reprezentowałby także stanowisko Polski. O czym to świadczy?

Nam przedstawiano wybór Tuska jako zwycięstwo, mówiono, że będzie on w ramach swojej prezydencji unijnej reprezentował stanowisko Polski w świecie. Tymczasem poza jakimiś krótkimi rozmowami, które odbył kilka dni temu z Joe Bidenem, jego roli zupełnie nie widać w rozwiązywaniu tego konfliktu. Pytanie, czy wynika to z faktu, że ma on tak słabą pozycję w Unii, czy z faktu, że jest Polakiem i Rosjanie nie widzą możliwości rozmawiania z przedstawicielem Polski?

Jednym z gorących tematów ostatnich dni jest kwestia dozbrajania Ukrainy.  Jaka jest szansa na to, że uda się wypracować porozumienie między Europą na czele z Niemcami, które najmocniej oponują przeciwko temu, a USA?

W Stanach Zjednoczonych rzeczywiście rośnie presja, bo Amerykanie są rozczarowani tym, jak bardzo Rosja ograła ich na Bliskim Wschodzie. Ograła ich także w Europie, bo nie zakładali takiej aktywności rosyjskiej. Proszę zauważyć, że teraz już nie tylko Republikanie, a nawet ośrodki analityczne związane z Demokratami, czyli skrajnie prorosyjskie,  apelują do prezydenta Obamy o dozbrojenie. Amerykanom oczywiście łatwiej będzie dozbrajać Ukrainę czyniąc to wspólnie z Europą, dlatego będą dążyli do powstania wspólnego frontu. Jednak to, czy uda się wypracować w Europie wspólne stanowisko ze Stanami Zjednoczonymi powinno mieć dla nas wtórne znaczenie wobec kwestii braku porozumienia na naszym polskim podwórku. Najpierw powinniśmy mieć jakiś konsensus w Polsce, tymczasem co innego mówi związany z obozem prezydenckim minister Siemoniak, który „nie widzi przeszkód”, by dozbrajać Ukrainę, co innego mówi minister Schetyna, gdy podkreśla, że trzeba się nad tym poważnie zastanowić, a co innego mówi dziś jego zastępca, min. Trzaskowski, przekonując, że Polska nie dąży do tego, aby uczestniczyć w obradach nt sposobów rozstrzygnięcia konfliktu na Wschodzie. Jak możemy domagać się wspólnego stanowiska w Europie, kiedy nie mamy wspólnego stanowiska w kraju i to nawet w tej samej partii?  Inaczej zachowała się Litwa, która powiedziała, że już dostarczają broń. Ustalmy więc, jakie jest nasze stanowisko wobec tego konfliktu.

Rozmawiała Emilia Drożdż