Ludmiła Kozłowska, prezes Fundacji Otwarty Dialog od kilku dni przebywa w Berlinie. Mimo, że została wydalona z Polski i wpisana na listę osób z zakazem wjazdu na teren UE, pojawiła się w Berlinie i wystąpi w niemieckim parlamencie - Bundestagu.

Czy Niemcy złamali europejskie prawo? O tym rozmawiamy z Witoldem Juraszem - publicystą, ekspertem w tematyce wschodniej.



Marcin Jan Orłowski, Fronda.pl: Panie redaktorze, wczorajsza wiadomość dla wielu była ogromny zaskoczeniem. Pan jeszcze w sierpniu na łamach Rzeczpospolitej pisał, iż Kozłowska szybko powróci do Unii Europejskiej. Czy zatem można powiedzieć, że jej obecność w Berlinie to zaskoczenie?

Witold Jurasz: Nie, to nie jest żadne zaskoczenie. Jeśli zaś jakiś ekspert twierdzi, że ta decyzja jest zaskakująca to oznacza, że tym ekspertem po prostu nie jest. Taka sytuacja miała już miejsce, konkretnie w wypadku pana Szeremety skądinąd też z Ukrainy, którego Polska wpisała na listę osób objętych zakazem wjazdu do Unii Europejskiej.

Podstawową zasadą wpisywania na listę jest to, iż dana osoba zagraża bezpieczeństwie całej Unii. Nie można tam wpisywać osób, które nie zagrażają innym państwom wspólnoty. Dla przykładu, w myśl tej zasady, Portugalczycy mogliby wpisać na listę kogoś, kogo my chcemy u siebie widzieć. Dokładnie po to w systemie są wyjątki, które zezwalają krajom na nadawanie wiz narodowych pomimo zastrzeżenia w systemie w stosunku do danej osoby. W przypadku Szeremety jedno z państw taką wizę dało.W przypadku Pani Kozłowskiej również można było przewidzieć, że tak się stanie.

Jeśli zaś można to było przewidzieć, to należało, w ramach współpracy służb przekazać część dokumentów, które potwierdziłyby zasadność zakazu wjazdu do całej Unii. Natomiast jeśli, a mogło się tak zdarzyć, wiedza w całości jest tajna i nie do udostępnienia w ramach współpracy służb państw UE, to należało zapewnić państwa Unii Europejskiej, że takie dokumenty istnieją i są niepodważalne.

Najwyraźniej polskie służby dla innych są po prostu niedostatecznie wiarygodne, lub też w ogóle nie podjęto próby kontaktu. Mówiąc wprost, Niemcy nie zaryzykowaliby zapraszania Pani Kozłowskiej, gdyby mieli pewność, że Polska jest w stanie jej cokolwiek udowodnić.

Skądinąd nawet ze słów Stanisława Żaryna, rzecznika prasowego Koordynatora ds. Służb Specjalnych wynika, że Polska nic poza "wątpliwościami" nie ma, a zarzuty stawiane prezes fundacji Otwarty Dialog są mówiąc łagodnie, wątpliwej jakości. 


Sugeruje Pan, że Polska popełniła błąd?

Cała ta sytuacja pokazuje, że jako państwo się zbłaźniliśmy. Co gorsza zbłaźniliśmy się na kilka dni przed szczytem Trójmorza, również przed wizytą Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Powiem więcej, ja osobiście, nie zdziwię się, choć warto podkreślić, iż będzie to raczej perspektywa długofalowa, jeśli pewnego dnia Ludmiła Kozłowska pojawi się w Warszawie.

Jeśli bowiem którekolwiek państwo postanowi dać jej paszport, to wówczas jej obecność na liście zakazu wjazdu nie będzie miała żadnej mocy. Nie można bowiem zakazać obywatelowi państwa Unii Europejskiej wjazdu do Polski.

Wspominał Pan, iż przyjazd Ludmiły Kozłowskiej do Berlina nie powinien być dla ekspertów żadnych zaskoczeniem. W związku z tym, jak wytłumaczyć fakt, że opinia publiczna jest w takim szoku?

Ja oczywiście, mówię to bez satysfakcji i z ogromnym smutkiem. Straszne jest jak niektóre środowiska popierające obóz rządzący stały się takimi zombie albo psychofanami jak kto woli.

Nie ma możliwości wytłumaczenia im, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Co gorsza, rozpętała się straszliwa burza pod tytułem - Niemcy nam plują w twarz. Spisek Rosyjsko - Niemiecki. Ludmiła Kozłowska ma umożliwić powstanie Nord Stream 2.

W TVP Info na pasku jest zupełnie kuriozalny tekst o odrodzeniu się paktu Ribbentrop - Mołotow. To jest bełkot! Całkowicie świadomie używam tego słowa - bełkot! Te wszystkie tezy przekraczają granice rozumu. Ja rozumiem, że ta histeria ma medialnie przykryć porażkę, ale naprawdę nawet najbardziej toporna propaganda powinna mieć jednak granice.


Dziękuję za rozmowę.

Prezentowane wyżej stanowisko nie odzwierciedla poglądów portalu Fronda.pl