Portal Fronda.pl: Dziennikarze „Gazety Wyborczej”, TOK FM i „Newsweeka” przez ostatnie dni głośno informowali o tym, że prezydent „Andrzej Duda nie zostanie przyjęty przez Obamę, a Kijowskiego czekają honory”. Jak się okazuje, Mateusz Kijowski sprostował, że „nie został do tej pory zaproszony przez Kongres USA”, o czym już nie dowiedzieliśmy się z powyższych mediów. Minister spraw zagranicznych zaapelował wczoraj do dziennikarzy, by „nie kłamali, ponieważ nie było umówionego spotkania z Obamą”. Jakie wnioski można wysnuć po takim działaniu?

Wiktor Świetlik: To typowa dla wspomnianych wyżej mediów gra polityczno-partyjna i manipulacja. Swoją drogą, można się zastanawiać, czy medialni zwolennicy Kijowskiego nie wyrządzają mu krzywdy, ponieważ już teraz robią to, czemu  Kijowski zaprzecza  – lansują go na lidera politycznego, w dodatku kłamiąc. A przecież póki co, lider Komitetu Obrony Demokracji kreuje się na pozbawionego aspiracji politycznych, przywódcę ruchu społecznego.

Z drugiej strony linia dyplomacji też mnie nie przekonuje. Jeżeli jest tak, że strona Polska nie zabiegała o spotkanie z Obamą, to powstaje pytanie dlaczego. Natomiast jeżeli zabiegała, a nie wyszło, również nie wygląda to korzystnie.

„Newsweek” napisał artykuł pt: „Polska w izolacji. Obama nie spotka się z Dudą” i wyciągnął z tego wniosek, że „USA jasno dają do zrozumienia, że nie akceptują działań PiS związanych z TK”.

„Newsweek” jest na wojnie politycznej i jest takim organem KOD-u i dawnego establishmentu związanego z Platformą Obywatelską. Trudno, żeby pisał inaczej.

Lansowanie Mateusza Kijowskiego na szczególnego obrońcę praw człowieka w Europie Środkowo – Wschodniej, jest próbą kreacji faktów przez media. Rzeczywistość w Polsce opisywana przez „Newsweek” jest wręcz karykaturalna. Ostatnio mogliśmy przeczytać o tym, że tworzy się obronę terytorialną, ponieważ ma to być jakaś polityczna bojówka ministra Macierewicza. To są zupełne aberracje. W tym przypadku również mamy do czynienia z próbą kreacji faktów.

Ale to, że „Newsweek” pisze bzdury nie oznacza, że polityka zagraniczna prowadzona przez ministra Waszczykowskiego jest bliska ideałowi. Jest od niego daleka.

W końcu ma dojść do spotkania prezydenta Dudy z prezydentem Obamą. „Newsweek” wyplątuje się więc ze swojej narracji pisząc, że „Prezydent jednak spotka się z Obamą, ale na kolacji i pod okiem Donalda Tuska”.

Przy kolacji spotka się wiele osób. Niewiele z nich spotka się w cztery oczy z Obamą. Tu już obie strony są dość śmieszne. Przypomina to czas walki o stołki, kiedy Kancelaria Premiera Tuska sabotowała wizyty zagraniczne prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To wówczas dochodziło do tego typu konfliktów.

Chodzi o sam mechanizm, kreowania i opisywania  polityki pod niewyrobionego odbiorcę. Jest to relacjonowanie polityki w sposób półanalfabetyczny. Tak zwana „atmosfera” wokoło Polski nie jest faktycznie dziś najlepsza, ale rząd amerykański ma milion ważniejszych spraw, niż nasze spory o Trybunał Konstytucyjny.

Z perspektywy USA dużo istotniejsza jest kwestia amerykańskiego bezpieczeństwa, kontraktów zbrojeniowych w Europie i relacje z Rosją. My jesteśmy średnio istotnym punktem między tymi ważniejszymi.

Jaki efekt mogą przynieść tego typu artykuły?

Nie przeceniałbym tego, twierdząc że te artykuły przyniosą jakiś piorunująco destrukcyjny efekt. Na pewno zły efekt przynosi aktywność Tomasza Lisa w mediach niemieckich, gdzie przedstawia się on jako ofiara prześladowań. Przypomiam, że z telewizji zwolnili go „swoi”, bo jeszcze ekipa nominowana przez  Platformę Obywatelską. Lis tworzy fałszywy obraz tego, co dzieje się w Polsce. Jednocześnie jest to bardzo promowane w niemieckich mediach, dla których pracuje. Działalność Tomasza Lisa wywiera wpływ nie tylko na politykę, ale także może wpływać na destabilizację sytuacji gospodarczej i zły klimat wokół Polski. Jest to kolejne potwierdzenie tego, że jest to  człowiek kompletnie pozbawiony przebłysków, że czasem trzeba się zatrzymać, że istnieje dobro wspólne i interes publiczny. Nie ma zakodowanych w sobie tego rodzaju odruchów.

Takie publikacje były i będą, ale kierowane są głównie do przekonanych, ale mało zorientowanych. Jest to takie zakompleksione nasze patrzenie na to, kto się z kim spotkał, a kto komu uścisnął rękę. Istotniejsze są decyzje polityczne i to, co z nich będzie wypływało dla Polski, Polaków, naszego bezpieczeństwa i gospodarki, a nie to, kto z kim wypił kawę. 

Rozmawiała Karolina Zaremba