Mamy rzeczywiście niezwykle groźny kryzys wywołany przez Łukaszenkę, ale ten scenariusz jest narysowany, naszkicowany w Moskwie. I to tak, jak zapowiadał wiele lat temu śp. Lech Kaczyński: Gruzja, Ukraina, państwa bałtyckie, a następnie może mój kraj - to się dzieje” – powiedział były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.

„Może być ciągle gorzej, dlatego, że oni mogą wypuścić białoruskich bandytów z więzienia. Może przyjść armia Kadyrowa z Czeczenii, która już szkoli dzieci” – mówił na antenie radia RMF FM Waszczykowski i dodał: „Łukaszenka jest zdesperowany, on może rzucić następnie przemytników narkotyków amfetaminy itd. On jest zdecydowany to robić. Poza tym najprawdopodobniej to jest akcja też przykrywająca akcję zastraszania Ukrainy przez Putina”.

„Nie ma deficytu instrumentów, aby ugodzić Łukaszenkę w Unii Europejskiej. W dalszym ciągu są olbrzymie możliwości sankcyjne. Można uciąć mu eksport różnych towarów, między innymi nawozów potasowych, na których zarabia na Europie Zachodniej. Można go wyrzucić z organizacji międzynarodowych, z różnych wydarzeń kulturalnych” – przekonywał Witold Waszczykowski, którego zdaniem  „dla takich satrapów uczestnictwo w zawodach hokejowych jest pewną nobilitacją. To społeczeństwo, które go popiera, musi znać cenę tego poparcia”.

„Należy się spodziewać dalszego zastraszenia Ukrainy, wymuszania na tym, żeby Ukraińcy wydawali olbrzymie pieniądze na struktury siłowe bezpieczeństwa i nie wydawali tych pieniędzy na reformy. Putinowi nie opłaca się wielka, kosztowna operacja, nie opłaca mu się okupacja. Dlatego dąży do "anty-Majdanu". To jest taki skrót myślowy do tego, żeby społeczeństwo odwróciło się od reform, od Zachodu i powróciło z powrotem do współpracy. On to musi robić, irytując to społeczeństwo i podnosząc koszty funkcjonowania obecnego rządu” – stwierdził były szef MSZ w rządzie Beaty Szydło.

 

ren/rmf24.pl