Czy sprawa skandalicznej wypowiedzi niemieckiej minister obrony, Ursuli von der Leyen rzeczywiście jest już- jak uważa strona niemiecka- zakończona? 

Rzeczniczka polskiego MON, ppłk Anna Pęzioł Wójtowicz po wizycie niemieckiego attache wojskowego w resorcie obrony na wezwanie ministra Antoniego Macierewicza, podkreśliła, że ministerstwo nie przyjmuje jego wyjaśnień do wiadomości. Z kolei ambasada Niemiec uważa sprawę za zamkniętą. 

W ocenie szefa polskiej dyplomacji, Witolda Waszczykowskiego, tę sprawę można zamknąć w nieco inny sposób:

"Sprawę wypowiedzi niemieckiej minister obrony Ursuli von der Leyen zamknęłoby odcięcie się niemieckich polityków od prób dyscyplinowania Polski"- podkreślił minister spraw zagranicznych. Jak dodał, polski rząd nie chciałby robić "wielkiej dyskusji politycznej" wokół całej sprawy.

Szefowa resortu obrony Niemiec w talk show na antenie programu drugiego niemieckiej telewizji publicznej stwierdziła w ubiegły czwartek, że istotne jest, aby wspierać "zdrowy, demokratyczny ruch oporu" w Polsce, a także- że chciałaby "wziąć w obronę" kraje Europy Wschodniej. 

Minister obrony narodowej, Antoni Macierewicz wezwał w piątek do siedziby kierowanego przez siebie resortu attache obrony Niemiec, płk. Andreasa Meistera. Z Meisterem rozmawiał w poniedziałek płk Tomasz Kowalik, dyrektor departamentu wojskowych spraw zagranicznych MON. 

Rzeczniczka resortu obrony, ppłk Anna Pęzioł Wójtowicz po spotkaniu podkreśliła, że MON nie przyjmuje tłumaczeń attache do wiadomości, a „wzywanie obywateli drugiego państwa do działań antyrządowych” resort uważa za niedopuszczalne. Innego zdania była Christina Wegelein, rzecznik ambasady Niemiec w Warszawie, która stwierdziła, że wypowiedź minister Ursuli von der Leien miała w większości pozytywny wydźwięk, a zdanie, które wzbudziło kontrowersje, zostało "wyrwane z kontekstu".

W rozmowie z radiową Trójką szef MSZ Witold Waszczykowski był pytany, czy wizyta niemieckiego attache obrony w siedzibie MON rzeczywiście zamyka całą sprawę. "Chyba nie..."- stwierdził minister, który powołał się na komentarze niemieckich polityków. Jak podkreślił Waszczykowski, wspomniani politycy, sympatyzując z von der Leyen nawet nie wspomną, że minister "popełniła jakiś lapsus, czy została źle zrozumiana, tylko kontynuują jej myśl o tym, że powinna dyscyplinować rząd PiS i Jarosława Kaczyńskiego”.

Jak zatem można by zamknąć tę kwestię? Według szefa polskiej dyplomacji, niemieccy politycy powinni wycofać się z obecnego stanowiska i przyznać, że „zaprzyjaźnione państwo", sojusznik w NATO i UE, "nie powinno być dyscyplinowane przez innych polityków niemieckich”. Witold Waszczykowski podkreślił jednocześnie, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca zwłaszcza w tak wrażliwych relacjach, jak ta pomiędzy Niemcami a Polską. 

yenn/PAP, Fronda.pl