"Zachowanie wielu osób po wybuchu afery Amber Gold potwierdza, że była niewidzialna ręka, która prowadziła Marcina P. i nad nim czuwała" – mówiła w programie „Cztery strony” w TVP INFO Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji zajmującej się tą sprawą.

We wtorek przed komisją ds. Amber Gold stanęli pracownicy KNF.

"To jest pomieszanie pewnego zniesmaczenia z niedowierzaniem, że tak państwo polskie funkcjonowało przez ostatnie osiem lat" – mówiła. Jej zdaniem z wtorkowych zeznań przed komisją wynikało, że pracownicy KNF „zrobili wszystko, co do nich należało, a cała reszta to nie ich sprawa”.

"To podejście, którego urzędnik nie powinien prezentować. Gdybym w swoich obowiązkach wychodziła z takiego założenia, to nie wyobrażam sobie takiej pracy" – mówiła. Dodała, że problem polega na tym, że KNF na żadnym etapie, jeśli chodzi o Amber Gold, nie sięgnęła po na tyle skuteczne środki, aby to przerwać.

"Zachowanie wielu osób po wybuchu afery Amber Gold potwierdza, że była niewidzialna ręka, która prowadziła Marcina P. i nad nim czuwała" – stwierdziła.

Pytana o to, czy Donald Tusk ma jakieś związki z tą sprawą oceniła, że są one oczywiste.

"Po pierwsze był premierem, szefem państwa polskiego, odpowiadał za pracę tych urzędników, których opinia publiczna może teraz oglądać na posiedzeniach komisji" – powiedziała. Zwróciła uwagę, że skoro – jak wynika z zeznań świadka – o sprawie Amber Gold rozmawiało się codziennie, to szef KNF nie powinien mieć trudności, aby porozmawiać z premierem, gdy jest jakaś ważna sprawa. Podobnie rzecz się ma z UOKiK.

"Nie mogę wyjść podziwu, dlaczego żaden z tych organów nie poprosił pana premiera o spotkanie" – mówiła.

Zwróciła uwagę, że mówiło się nie tylko o upadku tej firmy w kontekście zwykłych obywateli, ale także zachwiania rynku finansowego oraz utraty reputacji przez szereg banków, które z KNF współpracują.  

"Jest pytanie, co spowodowało, że nikt nie zdecydował się na to, aby się tą wiedzą z Tuskiem podzielić" – mówiła.

Dodała, że jedno jest faktem bezspornym – wiosna 2012 to czas, gdy wszyscy już wiedzieli, zarówno służby, premier jak i ministerstwa, do czego może dojść. Zwróciła uwagę, że minister finansów był bierny do samego końca, a KNF wiedział, że nie ma sprawozdań finansowych z działalności Amber Gold.

"To już skłaniało do tego, aby poważnie zajmować się tą firmą" – stwierdziła.

Wassermann zauważyła, że wszystko sprawiało wrażenie, że Marcin P. prowadzi solidną firmę, m.in. dlatego tak wielu ludzi uwierzyło w Amber Gold.

"Dla mnie fenomenem jest to, co miał w sobie takiego Marcin P., że nie tylko prokuratura nie była w stanie go dotknąć swoim działaniem. Dojdziemy do tego, dlaczego nie zainteresował się nim urząd skarbowy. Okazuje się, że poradził sobie również z urzędem lotnictwa cywilnego. Ostatnie dni przynoszą informacje, że jego proces będzie musiał być prowadzony od początku, bo jeden z sędziów, który orzeka w jego sprawie, jest podejrzewany o kontakty ze światem przestępczym" – mówiła.

emde/tvp.info