Były prezydent Lech Wałęsa oraz były opozycjonista Władysław Frasyniuk wystosowali antypisowski apel, nagłośniony przez "Gazetę Wyborczą". W przededniu przyjazdu do Polski prezydenta USA Donalda Trumpa, na kilka dni przed kolejną miesięcznicą smoleńską (gdzie chcą protestować), mącą i sieją zamęt, jak zwykle w jednym tylko celu: osłabić wizerunkowo polski rząd.

Że polski rząd równa się Polska i w takich chwilach, jak ta przed przyjazdem prezydenta USA, warto postarać się o narodową jedność, obaj panowie najpewniej nie słyszeli. Bo że słyszeli, a mają w nosie, nie chcemy ich posądzać.

"W obliczu zagrożeń wynikających z serii antydemokratycznych i niekonstytucyjnych decyzji rządu Prawa i Sprawiedliwości stajemy w obronie podstawowych wolności należnych każdemu człowiekowi i obywatelowi RP" - piszą Wałęsa i Frasyniuk, dodając, że Andrzej Duda i Beata Szydło "nagminnie łamią" wartości demokratyczne. Te wartości to między innymi "wolność zgromadzeń", o którą obaj walczą - ot, takich choćby, jak zakłócanie miesięcznicy smoleńskiej. Prawda, że to ważne dla wolności zgromadzenie?

"Będziemy walczyć z wszelkimi ruchami mającymi na celu wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej" - piszą dalej. Brawo, tak trzymać! Tylko... Ejże, a o jakich ruchach mowa? O Korwin-Mikkem? Bo PiS, o ile nam wiadomo z dziesiątek i setek wystąpień, takich zamiarów bynajmniej nie ma...

Wałęsa i Frasyniuk piszą następnie, że pamiętając o "tragicznym wypadku lotniczym pod Smoleńskiem... sprzeciwiamy się brutalnemu wykorzystywaniu zmarłych do bieżących celów politycznych". Wreszcie "stają w obronie naszych dzieci i ich dzieci" mających prawo do "wolnej, demokratycznej i nowoczesnej ojczyzny".

"10 lipca my, Obywatele, staniemy na Krakowskim Przedmieściu naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego w obronie naszych praw" - kończą Wałęsa i Frasyniuk.

No, bohaterzy. Prawie tacy jak ten słynny Mateusz K. z kitkiem, albo jak ci, co to pod Wawelem nie pozwalają Jarosławowi Kaczyńskiemu odwiedzić grobu brata.

Bohaterzy!

mod/wyborcza.pl