1. Wczoraj unijny komisarz ds. budżetu Gunther Oettinger poinformował, że Komisja Europejska jest gotowa zaakceptować deficyt sektora finansów publicznych we Francji na 2019 rok, wyższy niż 3% PKB jak to ujął „jako jednorazowy wyjątek”.

Oettinger usprawiedliwia prezydenta Francji Emmanuela Macrona, że musiał zwiększyć deficyt budżetowy (a w konsekwencji deficyt całego sektora finansów publicznych), ze względu na protesty tzw. żółtych kamizelek, ale jak dodał „pozostaje on silnym zwolennikiem Unii Europejskiej”.

Protesty te spowodowały wycofanie się rządu z podwyżek akcyzy na paliwa silnikowe (głównie olej napędowy), ale także deklarację podwyższenia płacy minimalnej o 100 euro miesięcznie, a także zniesienie opodatkowania godzin nadliczbowych w przedsiębiorstwach.

Te zapowiedzi prezydenta Macrona adresowane do protestujących tzw. żółtych kamizelek, spowodują, że przedstawiony kilka tygodni temu Komisji Europejskiej francuski budżet z deficytem na poziomie 2,8% PKB, jest już nieaktualny.
Rezygnacja z niektórych źródeł dochodów i nowe wydatki związane z podwyższeniem płacy minimalnej spowodują, że deficyt ten na pewno przekroczy 3% PKB (tzw. kryterium z Maastricht).

Francja ma dług publiczny sięgający 100% PKB (znacznie wyższy niż unijne kryterium długu wynoszące 60% PKB), ale w wartościach bezwzględnych wyniesie on na koniec tego roku przynajmniej 2,3 bln euro.

2. Przypomnijmy, że nowy rząd włoski premiera Giuseppe Contego w ostatnich tygodniach wszedł w bardzo mocny konflikt z Komisją Europejską na tle projektu budżetu, jaki przygotował na rok 2019.

Na początku listopada rząd Contego przyjął projekt budżetu państwa z deficytem na poziomie 2,4% PKB, wyższym niż wcześniej planowano (poprzedni rząd zobowiązał się, że deficyt ten nie będzie wyższy niż 0,8% PKB).

Zwiększenie deficytu wynikało miedzy innymi z obniżenia podatku dla osób samozatrudnionych do poziomu 15%, ale przede wszystkim z powodu wprowadzenia podstawowego dochodu gwarantowanego w wysokości 780 euro dla osób najuboższych i bezrobotnych, co ma kosztować około 10 mld euro rocznie, a co zdaniem rządzących ma wpłynąć na rozruszanie koniunktury.

Należy przy tej okazji przypomnieć, że Włochy już obecnie mają dług publiczny na poziomie ok. 130% PKB (już ponad 2 biliony euro) i według prognoz w najbliższych latach ta relacja nie ulegnie obniżeniu, co oznacza rosnące w budżecie wydatki na koszty jego obsługi.

3. Komisja Europejska ten projekt odrzuciła i wezwała do jego korekty, strasząc Włochy konsekwencjami finansowymi.
KE rozpoczęła spór z Włochami, dlatego, że poprzedni rząd zadeklarował zmniejszanie deficytu budżetowego w roku 2019 do 0,8% PKB, nowy rząd uważa natomiast, że dodatkowe wydatki inwestycyjne i o charakterze społecznym rozrusza gospodarkę tego kraju.

Rząd włoski ustami premiera Contiego odrzucił stanowisko Komisji, stwierdził on, wprost, że „nie ma żadnego planu awaryjnego” i ten projekt budżetu zostanie uchwalony we włoskim parlamencie i będzie realizowany w przyszłym roku.

Wszystko, więc wskazuje na to, że nie należy się spodziewać, znacząco zmienionego przedłożenia budżetowego przez włoski rząd, a KE chcąc wyjść z twarzą z tego sporu, będzie musiała jakoś zareagować na tę sytuację.

Przypomnijmy, że Włochy to trzecia pod względem znaczenia gospodarka unijna (po wyjściu W. Brytanii), więc perturbacje budżetowe tego kraju i konflikt z KE mogą spowodować wstrząsy, których skutki są trudne do wyobrażenia, zarówno dla krajów strefy euro jak i całej Unii Europejskiej.

4. Odrzucenie przez KE projektu budżetu rządu włoskiego z deficytem w wysokości 2,4% PKB (a więc poniżej kryterium z Maastricht) i akceptacja budżetu rządu francuskiego z deficytem powyżej 3% PKB, już jawnie pokazuje, że w UE obowiązują podwójne standardy i to nawet dla krajów „starej” UE.

Tego rodzaju decyzje KE na przykład pokazujące sympatie dla rządu francuskiego bliskiego jej ideowo i nieprzychylność dla rządu włoskiego uważanego w Brukseli za populistyczny (wręcz faszystowski), będą potęgować konflikty pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi i tak naprawdę „rozsadzają UE od środka”.

Zbigniew Kuźmiuk