Tomasz Poller: W wywiadzie udzielonym "Tagesspiegel" komisarz Věra Jourová znów zapowiada, że zajmie się Polską i Węgrami. Kolejne rytualne zaklęcia czy zapowiedź jakichś konkretnych planów szkodzenia nam?

Ryszard Czarnecki, europoseł PiS: Warto przypomnieć, że pani komisarz Věra Jourová nie jest jakimś obiektywnym ponadpartyjnym urzędnikiem, którego firma headhunterska wyłoniła i skierowała do instytucji unijnych. Jest politykiem i została skierowana przez rząd czeski do Komisji Europejskiej już po raz drugi. Jest z partii pana premiera Babiša, a więc tego samego polityka, który ma w tej chwili bardzo duże problemy z Unią Europejską, gdy chodzi o finansowanie jego firm (które cały czas są jego własnością) z funduszy unijnych. Tak, jak kapitał ma narodowość, tak też narodowość mają komisarze. Odbieram takie uporczywe atakowanie Polski i Węgier przez panią Jourową jako odwracanie uwagi od swojego kraju i swojego rządu, który ją delegował do Unii Europejskiej i który ma bardzo poważne problemy z instytucjami unijnymi. To po pierwsze. A po drugie, kiedy podpisywano ten deal w Brukseli, odnośnie funduszu odbudowy, budżetu unijnego i funduszu transformacji, to już wtedy mówiłem, że nie warto mieć złudzeń, że my za wieki sobie załatwiamy idyllę w relacjach z Unią Europejską. Że w sposób oczywisty Unia będzie nam dokuczać, atakować, będzie szukać pretekstów, żeby w nas uderzyć.

Mówimy tu oczywiście o konkluzjach ostatniego szczytu unijnego, których podpisanie miało jednoznacznie wyeliminować próby nadużywania przez eurokratów tzw. mechanizmu praworządności...

Wynika to z tego że Polska stała się w ostatnich latach krajem bardzo konkurencyjnym, w wymiarze politycznym, geopolitycznym. Po tym, jak Wielka Brytania opuściła Unię, Polska stała się dla Stanów Zjednoczonych sojusznikiem numer jeden w Unii. Staliśmy się także konkurentem dla tych państw, które myślały o Polsce wyłącznie w kategorii wielkiego rynku zbytu oraz rynku taniej siły roboczej. Okazało się, że Polska wymyka się tym starym definicjom, stała się konkurencyjna. Unia Europejska, czy też kraje, które mają w Unii największy udział, czyli Niemcy i Francja, będą szukać różnych pretekstów, żeby tę konkurencyjność Polski ograniczyć. To co robi pani Jourová, ma więc miejsce z dwóch powodów. Po pierwsze robi to jako czeski komisarz, po drugie w imieniu Komisji Europejskiej.

W ostatnich dniach zrobiło się nieco głośniej o sprawie porozumienia UE-Chiny. Niemcy w ostatnich dniach swojej prezydencji w Unii Europejskiej próbują radykalnie przyspieszyć prace nad sfinalizowaniem umowy inwestycyjnej między Unią a Chinami, czemu zresztą sprzeciwiła się Polska.

Niemcy są krajem mającym szczególne relacje z Chinami. Zwracam uwagę szczególnie na olbrzymie inwestycje niemieckie w Chinach, na to, że Niemcy budowali najszybszą chińską kolej. Zwracam uwagę na inwestycje w Chinach niemieckich firm motoryzacyjnych, których wyroby sprzedają się tam na miejscu od razu na olbrzymi bardzo chłonny rynek chiński, który zresztą w sytuacji szybkiego poszerzania się klasy średniej jest świetnym odbiorcą volkswagenów czy innych samochodów niemieckich. Niemcy oczywiście kolanem do ściany dopychają takie deale, które dla nich byłyby korzystne. Dopychają taki kształt porozumienia z Chinami, który byłby przez nich jako Niemiec optymalny do wykorzystania.

Obawiają się, że wypracowanie porozumienia po zakończeniu ich prezydencji mogłoby nie być po ich linii? Potem przewodnictwo w Unii przejmuje Portugalia.

Potem jest Portugalia, potem Słowenia. Te kraje siłą rzeczy, nawet z racji wielkości, nie mają interesów z Chinami. Ponadto oba te kraje są bardziej podatne, mówiąc otwartym tekstem, na wpływy amerykańskie. W związku z tym te kraje raczej nie będą forsować porozumienia w takim kształcie, do jakiego dążyłyby Niemcy.