Tomasz Poller, Fronda.pl: Od dobrych paru dni obserwujemy, częściowo z nadzieją, ale i z niepokojem a nieraz z przerażeniem, to co dzieje się na Białorusi. Miało tam zresztą miejsce wydarzenie charakterystyczne, bezprecedensowe. Podczas przemówienia w jednej z fabryk Łukaszenka został wygwizdany, robotnicy zaczeli krzyczeć: "Odejdź, odejdź". Oczywiście, skojarzenie z przemówieniem  Ceaușescu, podczas którego rozpoczął się przewrót rumuński, byłoby chyba przesadne. Jednak to wygwizdanie Łukaszenki jest chyba w jakiś sposób symboliczne, znaczące. Czy można spodziewać się w najbliższym czasie jakiegoś przesilenia?

Krzysztof Wyszkowski, publicysta, polityk, działacz opozycji antykomunistycznej, współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża: Pewnie tak, ale myślę, że to jest raczej coś podobnego nie tyle do historii Ceaușescu, ile bardziej do tych przesileń w PRLu. Jadzia Staniszkis interpretowała to jako umacnianie systemu poprzez "trwanie przez kryzysy", "odnowę przez kryzysy": Gierek zastepuję Gomułkę, Kania Gierka, Jaruzelski Kanię, itd... No więc to wygląda na tego typu manewr. Jeżeli natomiast chodzi o Rumunię i Ceaușescu... Zawsze warto przypominać, że była to impreza KGB, chodziło o obalenie stosunkowo niezależnego od Rosji zbrodniarza na rzecz zainstalowania przyjaciela Gorbaczowa, który został później prezydentem Rumunii.

Ion Iliescu, przypomnijmy czytelnikom.

Tak, ja go widziałem zresztą osobiście, na żywo. Morderca, zbrodniarz, nie lepszy od Ceaușescu, ale po prostu prorosyjski, sowiecki...

...By wspomnieć choćby akcję, jakiej dokonał przy pomocy zindoktrynowanych górników z doliny Jiu, którzy pół roku po upadku Ceaușescu niezwykle krwawo stłumili demonstracje antykomunistyczne. Przyznam, że kojarzę te wydarzenia tylko dlatego, że akurat Rumunia mnie interesowała i trochę znam ten kraj, ale chyba mało kto w Polsce pamięta te fakty.

Wydarzenia w Rumunii nie były antysowieckim powstaniem narodowym, przeciwnie, zostało to zmanipulowane. Na Białorusi oczywiście Rosjanie muszą interweniować, ale ja jestem przekonany, że będą to robić środkami poufnymi, przez agenturę. Tak, jak w Polsce walczyli z Solidarnością przy pomocy Wałęsy i jemu podobnych agentów SB, czy innych dawnych towarzyszy walki w rodzaju Geremka, Mazowieckiego, Kuronia, Michnika... To się odbędzie, myślę, generalnie bezkrwawo. Jakiś niezależny działacz może zostać zamordowany po cichu, w jakiejś katowni, no a ci w rodzaju pani Cichanouskiej będą krzyczeli hasła w rodzaju: "socjalizm tak, wypaczenia nie". Tak jak Wałęsa kiedyś do Rakowskiego: "komunizm dobry, tylko ludzie nie dojrzeli." Te protesty na Białorusi mają niestety z punktu widzenia sprawy wolności, niepodległości ten brak, że nie są antyrosyjskie. Rosja nie jest postrzegana przez nich jako wróg. I to jest pewna cecha niedojrzałości narodowej. To zresztą niesłychanie nieszczęśliwy naród. Białoruś poniosła straszliwe straty, i w czasie II wojny światowej, i ze strony sowietów. I na razie nie widać próby dążenia do poważniejszej niezależności od sąsiada, który oznaczał dla nich wielowiekową  niewolę. Jedyny okres, w którym ten naród rósł i odgrywał poważną rolę, kiedy ten kraj miał szanse, to okres Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pamiętajmy, że w Wielkim Księstwie język białoruski był językiem urzędowym, powszechnym, prawa były pisane w tym języku.

Zresztą zarówno Statuty Litewskie, jak i wcześniej, przez długi czas, nawet korespondencja między Wilnem i Krakowem...  Natomiast, właściwie to zaczął Pan już mówić - a o to właśnie chciałem zapytać w kolejnym pytaniu - na temat skojarzeń, analogii obecnej walki Białorusinów do walki Polaków przeciw komunie. Być może jakieś polskie doświadczenia mogłyby okazać się dla Białorusinów cenne współcześnie?

Jesteśmy akurat teraz przy 40 rocznicy Strajku. Myślę, że może to jest moment, w którym można o tym wiele otwarcie powiedzieć. Utworzyłem wolny związek zawodowy w Gdańsku, wiedząc, że mam ludzi, którzy się przyłączą i to poprowadzą, będą współpracowali. Wiedziałem, że trzeba użyć jakiegoś sposobu, podstępu, by uruchomić ten proces antykomunistyczny, antysowiecki. Trzeba było użyć metod takich, które byłyby do zaakceptowania przez ludzi, którzy na otwartą akcję niepodległościową by się nie zdobyli. W tym sensie Solidarność na początku, w czasie Strajku i jeszcze później, w 80 roku nie była niepodległościowa, antysowiecka. To się rodziło... W pewnym momencie ludzie uzyskiwali przekonanie, czy wrażenie, że można być szczerym, można mówić prawdę, odzyskiwali pewność siebie, później pojawiały się kwestie niepodległości, demokracji itd... Ale na początku przecież było to, że tak powiem, takie "wewnątrzsystemowe". Wymyślając ten koncept wolnych związków zawodowych jako narzędzie, jako podstawę do podważenia czy rozbicia komunizmu, myślałem o tym, że trzeba będzie ten komunizm od miękkiego podbrzusza chwycić, że oni będą mieli problem, jak zgnieść ten ruch związkowy. To późniejsze wprowadzenie milionów ludzi w działalność niepodległościową, wolnościową, demokratyczną, antysowiecką, to był pewien podstęp, aby uruchomić istniejące głęboko w Polakach pragnienie niepodległości, wolności, ale nie mogło to być wtedy od razu formułowane. Znowu powrócę do tego, co mówiła Jadzia Staniszkis, to była "samoograniczająca się rewolucja", takie udawanie głupiego, udawanie, że oczekujemy, by socjalizm był dobry, by był dla ludzi. A przecież komunizm jest systemem zniewolenia, systemem ludobojczym, nie da się go naprawiać. Co do Białorusi... póki Białorusini bedą kroczyli drogą "naprawiania", pozostaną niewolnikami.

Jeśli spojrzymy na białoruską opozycję, to oczywiście są tam osoby wyraźnie prorosyjskie, niektóre zapewne wprost sterowane przez Rosje i będące, można powiedzieć, takimi odpowiednikami agenta Bolka. Jednak mimo wszystko setki tysięcy ludzi wyszły na ulice, motywy niepodległościowe, biało czerwono białe flagi, godło Pogoni... i chyba raczej nie można już twierdzić, że wszystko to jest całkowice kontrolowane, sterowane przez Moskwę...

Nie, absolutnie tak nie twierdzę. Ale spójrzmy, że o ile Poznański Czerwiec 1956 był antykomunistyczny, to potem w październiku tłumy poparły Gomułkę, jako tego "dobrego komunistę", w ramach "pogłębiania walki o jedność robotników i chłopów z partią" na rzecz uzdrawiania komunizmu. W przypadku Białorusi również służby będą chciały eliminować tych uczciwych i forsować różnych agentów mniej czy bardziej formalnych. Proszę pamiętać, że u nas, na Śląsku przywódca strajku w Jastrzębiu i sygnatariusz porozumień, Sienkiewicz, nie był agentem, tylko przyjacielem komunistów. Podobnie w Szczecinie, obok agentów, było wielu ludzi z PZPR, którzy nie chcieli rozmawiać o żadnej wolności, niepodległości, demokracji, tylko chcieli naprawiać socjalizm. Z Solidarności chcemy być dumni, chcemy, żeby to wyglądało pięknie, ale to jest lakierowanie rzeczy również brzydkich. W Gdańsku, mimo Wałęsy, była - trzeba tu powiedzieć o Andrzeju Gwieździe, o Ani Walentynowicz - ta tendencja niepodległościowa. W Polsce nie udało się komunistom wszystkiego zmanipulować, bo jest Kościół, bo są liczne środowiska świadomie niepodległościowe, wolnościowe. Nam natomiast udało się to, że ludzie uczciwi uzyskali poparcie milionów oportunistów. No, ale po 13 grudnia okazało sie, że  te miliony oportunistów zaakceptowały stan wojenny, a następnie zakceptowały Okragły Stół, który był renowacją postkomunizmu. My patrzymy na Solidarność pod kątem skutków, że w końcu komunizm upadł. Ale to nie myśmy go obalili. Próbowaliśmy obalać, podstępnie podstawiać nogę komunizmowi, ale on sam upadł. No i Białoruś jest dużo słabsza, tam jest niższa świadomości wolnościowa, demokratyczna, nie ma tam narzędzi, by obronić się przed jakimś tam Łukaszenką bis.

Przeczytali Państwo właśnie pierwszą część rozmowy Tomasza Pollera z Krzysztofem Wyszkowskim. Część druga, do której lektury gorąco zapraszamy, zostanie opublikowana na naszym portalu jutro.