Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Dzisiaj w nocy resort obrony narodowej odnotował próbę przedarcie się grupy około 100 migrantów, a akcja ta – jak wynika ze zgromadzonych przez MON dowodów – był nadzorowana przez białoruski specnaz. Najpierw białoruscy funkcjonariusze uszkodzili ogrodzenie, następnie w odległości ok. 400 metrów dalej obrzucano polskich żołnierzy kamieniami, a następne miała miejsce próba przedarcia się migrantów. Co prawda wczoraj największy jak do tej pory atak w Kuźnicy został odparty przez polskie służby, ale jak widać reżim białoruski nie ustępuje w próbach nielegalnego przerzucania migrantów do Unii Europejskiej. Czy te działania będą dalej prowadzone przez Łukaszenkę?

Gen. Roman Polko: Niestety, ale musimy się wciąż z tym liczyć. Pokazał to bardzo dobrze europoseł Jacek Saryusz-Wolski stwierdzając, że tak naprawdę został uruchomiony „Nord Stream 3”. A ponieważ Łukaszenka otrzyma pieniądze na tych migrantów z funduszy Unii Europejskiej, to jest to sytuacja czysto paradoksalna. Pojawia się pytanie, czy za te środki nie będzie on ich szkolił z dywersji na przykład? W mojej opinii będzie on w najbliższym czasie grał tymi migrantami, tak jak czasem gra nimi Turcja. W tym przypadku jest zupełnie podobnie, ponieważ Łukaszenka zobaczył, że mu się to opłaca. Co więcej, pod presją ostatnich wydarzeń, zaczęto go traktować jako prezydenta Białorusi, chociaż te wybory zostały przecież sfałszowane. Proszę zwrócić uwagę, że rozmowy nie są prowadzone z opozycją, ale kanclerz Merkel już przecież dwukrotnie z nim rozmawiała. To jest dla niego częściowy sukces, a negocjując z terrorystami, z tym handlarzem ludźmi doprowadza się niestety do tego, że Łukaszenka utwierdza się w przekonaniu, że strategia, którą przyjął, jest słuszna.

Jak Pan generał ocenia wypowiedzi niektórych byłych wojskowych, jak np. pana gen. Różańskiego, który na antenie Radia ZET powiedział:
- Dochodzą sygnały, że żołnierze nie jedli od 3 dni. Nie jest to najlepszy obraz, jeśli armia musi być karmiona przez społeczeństwo?

Kiedyś śp. rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski zwrócił się do mnie, żebym został jego zastępcą i rzecznikiem ds. służb mundurowych. Miało to miejsce po tym, jak media rozdmuchały rzekomą aferę, że kadra oficerska je posiłki na talerzach porcelanowych, a zwykli żołnierze na melaminowych. Ja mu wtedy rzecz jasna odmówiłem, ponieważ to są oczywiste bzdury, którymi zajmować się w wojsku nie należy.

Przede wszystkim należy więc podkreślić, że żołnierze służb mundurowych są przygotowani do funkcjonowania w warunkach, które są pozbawione komfortu. Wczoraj był przecież nadawany materiał pokazujący, że nasi funkcjonariusze mają cztery posiłki na dobę, a przecież mało kto ma takie warunki. Te posiłki podawane są w budynkach stacjonarnych, w stołówkach polowych i to funkcjonuje bardzo dobrze.

Z tego jasno wynika i widać to jak na dłoni, że takie „newsy” to kompletne bzdury i nikt rozsądny w to nie uwierzy. Ja osobiście jestem bardzo zdziwiony, że ktoś tak doświadczony jak gen. Różański powiela takie fejki, tak jakby nie znał tej wojskowej rzeczywistości. A co więcej, tego typu wpadki przytrafiają mu się już nie po raz pierwszy.

Ponadto, nawet gdyby się jakiemuś żołnierzowi zdarzyło, że jakiś czas nie je, to nie jest to nic nadzwyczajnego. Ja osobiście na kursie „Rangers” przez 62 dni miałem jeden posiłek i suchą kolację dziennie i z tego powodu się nie skarżyłem, bo do takich działań jestem przygotowany. Żołnierze 6. i 25. Brygady, WOT, czy Straży Granicznej czy też policjanci – oni wszyscy naprawdę z ogromnym poświęceniem realizują swoje zadania i to morale u nich jest silne. To nie jest typ ludzi, dla których najważniejsza jest – mówiąc żargonem – „micha”. Oni naprawdę z ogromnym poświęceniem wykonują swoją służbę. Tak więc jakiekolwiek sugestie, jakoby się żalili są dla nich obraźliwe.

Ale jeszcze bardziej obraźliwe jest co innego. Jeśli przyjmują oni posiłki od lokalnych mieszkańców, to należy traktować jako zacieśnienie więzi, wdzięczność tych ludzi, serdeczność, uprzejmość. Oni pewnie nawet nie są głodni, ale z uprzejmości nie wypada im odmówić. To też daje satysfakcję tym lokalnym ludziom, którzy odczuwają potrzebę podziękowania za ich służbę.

Na pewno nie dzieje się tak dlatego, jakoby rzekomo źle funkcjonowała wojskowa stołówka.

Gen. Różański przecież sam był dowódcą, tak więc z większym szacunkiem powinien się odnosić do swoich następców.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę