Tomasz Poller, portal Fronda.pl: Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył 213 mln zł kary na Gazprom z powodu odmowy udostępnienia przez ów koncern dokumentów w sprawie konsorcjum budującego Nordstream 2. Zacznijmy od tego: dlaczego, Pani zdaniem, Gazprom tych dokumentów nie udostępniał? Czy jest to jakiś ostentacyjny gest ze strony Rosji czy może chciano coś ukryć?

Agata Łoskot-Strachota, specjalista ds. polityki gazowej, Ośrodek Studiów Wschodnich: Mogą tutaj współgrać dwie przyczyny równocześnie. Tego rodzaju działanie ze strony Gazpromu mogło być zapewne z jednej strony pewną ostentacją, pokazaniem, że Gazpromowi nie podoba się wszczęcie postępowania przez polskie urząd i koncern nie chce w nim uczestniczyć. Sami się zastanawiamy, z jakiego typu porozumieniami pomiędzy Gazpromem a koncernami europejskimi możemy mieć do czynienia, gdy chodzi o zasady finansowania tej inwestycji. Nie są to jasne formalnie porozumienia, które dawałyby tym koncernom chociażby udziały w przyszłym gazociągu. Tego chciały one uniknąć, wycofując się z joint venture Nord Stream 2 AG. Te porozumienia są nieoczywiste, prawdopodobnie skomplikowane i być może jest tam coś, czego nie chciano ujawniać. To jednak tylko domysły, nie chcę tutaj za bardzo gdybać i do końca trudno mi powiedzieć, jaka konkretnie była tu intencja.

Czy takie kary łatwo jest w praktyce wyegzekwować?

Taka kara powinna być egzekwowalna. Nie jestem akurat ekspertem, gdy chodzi o prowadzenie konkretnych postępowań, dlatego też trudno mi powiedzieć, ile czasu taka egzekucja może potrwać.

Jakie są tutaj realne możliwości, gdy chodzi o działanie ze strony Polski? Na ile możemy utrudnić niekorzystne dla nas działania Rosji, opóźnić je, przyczynić się do ich zablokowania?

Nasze postępowanie na pewno komplikuje realizację tej inwestycji. Było to widoczne już na samym początku, gdy uniemożliwiono stworzenie joint venture, wspólnej spółki przez firmy rosyjskie i europejskie, tak jak to było chociażby w przypadku Nord Stream 1. Musiała powstać jakaś inna, specjalna forma współpracy, dość wyjątkowej, bo jedynym właścicielem spółki Nord Stream 2 jest Gazprom. To musiało skomplikować,sytuację oraz zmienić formę finansowania. To finansowanie przebiega w konsekwencji w ten sposób, że 50% kosztów budowy Nord Stream 2 pokrywane jest dzięki firmom europejskim, które udzielają Gazpromowi pożyczek i gwarancji, nie wiadomo dokładnie a jakich zasadach - czy np. porozumienie gwarantuje firmom europejskim użytkowanie gazociągu. To wyraźnie komplikuje inwestycję. Sama kara finansowa nie prowadzi do wstrzymania budowy, jednak generuje jej kolejne koszta.

Władimir Putin jeszcze parę miesięcy temu zapowiadał, że gazociąg miałby zostać ukończony na przełomie obecnego i przyszłego roku. Taki termin wydaje się raczej nierealny...

Takimi czynnikami, które wyhamowały inwestycję i spowolniły budowę były z jednej strony działania duńskie, a więc długi i przedłużany, wydaje się, że po części intencjonalnie, proces wydawania przez Danię zgody na budowę oraz faktyczna zmiana trasy gazociągu. Danii zależało, by decyzja dotycząca Nord Stream 2 była podejmowana na poziomie Unii, co wydatnie przyczyniło się do tego, że był to temat działań KE (w tym nowelizacji dyrektywy gazowej) i dyskusji w ramach Rady UE, rozmów państw członkowskich. Drugim czynnikiem, który jednoznacznie wstrzymał (tymczasowo) budowę, były sankcje amerykańskie. W konsekwencji ich wprowadzenia wycofały się statki układające rury i inwestycja została wyraźnie wstrzymana. Jeśli chodzi o działania polskiego urzędu, nie przesądzają one oczywiście sprawy, jednak wizja zwiększenia kosztów jest dla Gazpromu problemem.

Jakiego rozwoju wydarzeń wokół Nord Stream 2 należałoby się, Pani zdaniem, spodziewać?

Podstawową kwestią jest teraz procedowane przez Kongres zaostrzenie sankcji amerykańskich. Mamy na razie w tej sprawie projekt, ale oczywiście trudno to przesądzać. Kluczową sprawą jest zatem, czy, kiedy oraz w jakiej konkretnie formie i jakie sankcje zostaną wprowadzone.