Jak się okazuje, liczba tzw. "turystów dżihadu" jest ogromna i sięga już ok. 800 osób. 

Rzeczniczka Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) w rozmowie z gazetą "Die Welt" stwierdziła, że ponad osiemset islamistów z Niemiec udało się do Syrii i Iraku, by tam brać udział w szkoleniach organizacji terrorystycznych, m.in. Państwa Islamskiego. 

Jadą oni zagranicę, kontaktują się z terrorystami, po czym... wracają. Około jedna trzecia tych ludzi po odbyciu szkolenia w obozach terrorystów wraca następnie na terytorium Niemiec. 

Ostatnio liczba tzw. "turystów dżihadu" wzrosła, chociaż jeszcze w styczniu szef BKA Holger Münch twierdził, że liczba osób udających się do obozów terorystów nieco zmalała.

Powrót z obozów szkoleniowych dla terrorystów uważany jest za poważne zagrożenie bezpieczeństwa wewnętrznego. Osoby, które przeszły szkolenie w tych obozach oraz brały udział w walkach, są doskonale przygotowane do organizowania i przeprowadzania zamachów.

Osoby te, co oczywiste, zostają również poddane indoktrynacji. Federalny Urząd Kryminalny przeanalizował w jednym z raportów biografię 670 islamistów, którzy do czerwca 2015 r. przebywali w Syrii i Iraku – pisze "Die Welt". Autorzy raportu donoszą, że w głównej mierze są to mężczyźni. Ponad 60 proc. z nich posiada niemieckie obywatelstwo, zaś jedna szósta to konwertyci. 

Jednak niektórzy z tych, którzy w imię islamu chcą nauczyć się zabijania, sami giną w walkach. "Die Walt" podaje, że wg szacunków w Syrii i w Iraku zginęło ok. 160 osób, które udały się tam "po naukę", wielu z nich poniosło śmierć jako zamachowcy-samobójcy. 

emde/dw.com.pl