Na finiszu kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi mniej odpornym psychicznie i kondycyjnie kandydatom najwyraźniej puszczają nerwy i język coś więcej powie, niż mówca by sobie tego życzył.

Na brieginfu prasowym w Modlinie kandydat Koalicji Obywatelekiej Rafał Trzaskowski powiedział:

- Sondaże przez te ostatnie tygodnie były bardzo dobre, ale sondaże mają przede wszystkim pobudzać do ciężkiej pracy i nam jest potrzebna w niedzielę olbrzymia mobilizacja, energia i mam nadzieję, że wszystkie sondaże pokazują przede wszystkim jedno. A mianowicie że bez absolutnej, totalnej mobilizacji będzie bardzo trudno wygrać te wybory i przecież to było jasne od samego początku. Jeszcze miesiąc właściwie wszyscy zakładali, że prezydent Duda na pewno wygra te wybory.

Dodał też:

- Dzisiaj jest szansa na przeprowadzenie prawdziwej zmiany, tylko zmiany tej nie dokonam sam. Muszą jej dokonać obywatele poprzez tłumne stawienie się przy urnach wyborczych w niedzielę. Czym wcześniej tym lepiej. I to, co najważniejsze – te wybory naprawdę są wyborami, które mogą zadecydować o zupełnie innej przyszłości. Takie wybory zdarzają się raz na pokolenie i dlatego są one tak niesamowicie istotne.

Stwierdził także:

- Nie odnosiłem się do innych kontrkandydatów po stronie opozycyjnej, bo uważam że mamy dokładnie takie samo zadanie. Po prostu zmobilizować wszystkich obywateli, którzy chcą na nas głosować i doprowadzić do tego, że tłumnie pojawią się przy urnach wyborczych.

Komentarz w tej sprawie wydaje się zbędny.

Czy to wystarczająco zirytuje wyborców, że tzw. opozycja totalna chce podejmować decyzje poza ich plecami i traktuje jak pionki?

 

mp/300polityka.pl