Wojsko amerykańskie jedzie na granicę Stanów Zjednoczonych z Meksykiem. Donald Trump osobiście podjął decyzję w tej sprawie. Nie chodzi jednak o wojnę, ale o powstrzymanie nielegalnej imigracji, która jest dla wielu Amerykanów prawdziwą plagą.


Na granicy z Meksykiem stacjonować będą żołnierze oddziałów Gwardii Narodowej, którzy wesprą straż graniczną w jej wysiłkach powstrzymania napływu przybyszów. Według Donalda Trumpa sytuacja ma charakter prawdziwie kryzysowy. Nie chodzi tu bynajmniej o walkę z imigrantami autentycznie poszukującymi lepszego życia i pracy w Stanach Zjednoczonych, ale przede wszystkim o przestępców. ,,Bezprawie panujące na naszej południowej granicy obniża bezpieczeństwo i podważa suwerenność narodu amerykańskiego'' - napisał Donald Trump. Z Meksyku ciągną do USA masy przestępców, zwłaszcza związanych z mafią narkotykową. To skutkuje nie tylko rozpowszechnieniem narkomanii wśród Amerykanów, ale też wysokim stopniem przestępczości - włamań, kradzieży, pobić i zabójstw.


Prezydent Trump planował pierwotnie zbudować na granicy z Meksykiem mur, który miałby niemal całkowicie ograniczyć nielegalną imigrację. Amerykański Kongres jednak nie przyznał na ten projekt funduszy i Trump szuka teraz rozwiązań zastępczych. Co istotne, decyzję prezydenta o wysłaniu na granię żołnierzy Gwardii Narodowej poparli solidarnie gubernatorzy trzech dotkniętych najbardziej plagą przestępczości stanów przygranicznych - Teksasu, Nowego Meksyku i Arizony. Milczy tylko gubnernator Kalifornii, co wobec jego jednoznacznie lewicowej tożsamości nie może dziwić; poza tym Kalifornia ma najkrótszą granicę z Meksykiem i cierpi na nielegalnej imigracji relatywnie najmniej.


Decyzja o wysłaniu na południową granicę wojska nie jest jednak w USA niczym nowym. Wcześniej to samo robili już George Bush w roku 2005 oraz Barack Obama w roku 2010.

mod/fronda.pl