Zamiast poważnej dyskusji o źródłach i przyczynach - tych życiowych, związanych z formacją, ustrojem Kościoła, rozumieniem kapłaństwa, klerykalizmem, homolobby - przestępstw i nadużyć seksualnych wobec dzieci i bezbronnych dorosłych mamy zwyczajową połajankę.

Jedna ze stron próbuje udowadniać, że w istocie w Kościele nie ma tego problemu, a jeśli jakiś jest to wyłącznie niesłusznie oskarżonych księży (chciałbym zobaczyć statystyki dotyczące owych niesłusznie oskarżonych, nie twierdzę, że ich nie ma, ale to mniejszość spośród oskarżonych słusznie), seksualizacji młodzieży (to niestety argument sugerujący, że księża są uwodzeni przez zseksualizowane dzieci), ewentualnie podważania autorytetu Kościoła (tyle, że podważają go przestępcy seksualni, a nie ci, którzy o ich przestępstwach mówią); druga ze stron sugeruje dla odmiany wyłączną odpowiedzialność Kościoła, nie dostrzega go w ogóle społeczeństwa i sprowadza wszystko do kwestii celibatu.

I jedna i druga postawa szkodzi Kościołowi.

A prawdziwe rozwiązanie problemu o jakim mowa wymaga nie tylko statystyk, zmiany stylu komunikacji, przeciwdziałania, ale także głębokiego przemyślenia tego, czym jest życie kapłańskie, jak je rozumieć, jak ma być sprawowana władza w Kościele, jak ją ograniczyć, by nie była władzą absolutną i duchową jednocześnie, i wreszcie jak formować kapłanów w obecnych czasach.

Istotna jest także walka z homolobby, ale także nacisk na dobrą, solidną formację ludzką przyszłych kapłanów.

Dla mnie zaś jako dla rodzica istotne jest także, by skupić się na obronie nieletnich, których powierzamy opiece kapłanów. O nich nie wolno Kościołowi zapominać. Zapomnienie o nich jest zapomnieniem o Chrystusie i zwycięstwem mentalności korporacyjnej.

Tomasz Terlikowski

źródło: facebook