W czasie gdy w Polsce trwał jeszcze kryzys rządowy, a Alaksandr Łukaszenka ogłaszał zagrożenie Białorusi przez rzekomą interwencję ze strony NATO, Rosjanie wysłali na naszą granicę kolejną dywizję powietrzno-desantową. Już to wystarczy, żeby się niepokoić i być bardzo uważnym na wszelkie prowokacje. I taka prowokacja się wydarzyła.

W środę wczesnym popołudniem na moim Twitterze, czytanym stale przez około 100 tys. osób, na anglojęzycznej stronie polanddaily.com, na stronie internetowej Polaków na Białorusi znadniemna.pl pojawiła się informacja, że Polska i Litwa nakłaniają USA do wysłania wojsk na Białoruś. Atak był dużo szerszy, ale nie o wszystkim mogę jeszcze pisać. To już trzecie uderzenie na nasze media w ciągu roku. To było wyjątkowo niebezpieczne ze względu na napiętą sytuację międzynarodową. Ale nie to mnie najbardziej niepokoi. Najgorsza była reakcja wielu dziennikarzy i niektórych polityków w Polsce. O tym, że mamy do czynienia z prowokacją, należy natychmiast informować. Nie chodzi tu o elementarną solidarność z bezpośrednimi ofiarami prowokacji (bo na solidarność to ja w tym środowisku po prostu nie liczę), lecz o to, żeby tę prowokację uniemożliwić, nagłaśniając, co się stało. Większość dziennikarzy schowała głowę w piasek. Czy tego typu informacja nie jest ciekawa? Myślę, że powinna zainteresować wielu odbiorców. Co więc się stało? Wśród polskich dziennikarzy dominuje postsowiecka mentalność, która gdzieś podświadomie nie pozwala im mocno reagować na rosyjskie działania. Widzieliśmy to zresztą po Smoleńsku.

Ale zdarzyło się coś jeszcze gorszego. Bardzo wiele osób związanych z Konfederacją, niestety nie tylko, zaczęło wyśmiewać nasze informacje. W czasie, gdy zaangażowano w Polsce znaczną ekipę, która próbowała chociaż ograniczyć skutki ataku rosyjskich służb, koło przyjaciół Moskwy bez jakiegokolwiek sprawdzenia informacji próbowało znieczulić opinię publiczną na wiedzę o rosyjskiej prowokacji. Niestety, w jednej sprawie Rosjanie wygrali. Już wiadomo, że przy następnym ataku trudno będzie zatrzymać jego skutki. Mają tu solidne zaplecze, bardzo użyteczne w wojnie hybrydowej. Reakcja mediów i części polityków powinna być przedmiotem poważnej analizy służb. Zarówno pożyteczni idioci, jak i lobby rosyjskie tworzą im specyficzne informacyjne lądowisko dla cyberataku. Rosjanie za tego typu agresję pozostają bezkarni. Mam nadzieję, że społeczność międzynarodowa wypracuje sposób reakcji na to bezprawie. Możemy za to reagować na rodzimych pomocników Moskwy. W interesie naszego bezpieczeństwa należy ich piętnować. To już nie jest zabawa, tylko poważne zagrożenie dla naszego państwa.

Tomasz Sakiewicz

"Gazeta Polska" nr.40; data: 30.09.2020.