Odnotowujemy coraz więcej ataków opozycji i sprzyjających jej mediów, które przekraczają granice nawet bardzo ostrej debaty.

Grzebanie się w sprawach osobistych, używanie materiałów esbeckich wyprodukowanych do kompromitowania przeciwników (i to jeszcze pod hasłem lustracji, czyli ujawniania agentów, co już jest zupełną bezczelnością), głupawe oskarżenia co do przywilejów polityków (faktycznie są u nas jedne z najmniejszych w Europie), obelgi, próba bojkotu nielubianych dziennikarzy – to już codzienność.

Oczywiście takie metody w światowej polityce nie są rzadkością ani tym bardziej nowością. Problem w tym, że uderzenia „poniżej pasa” dzisiejsza opozycja przypisywała kiedyś PiS-owi. Tymczasem politycy obecnej partii, mimo przyprawianej im gęby, starali się w te buty nie wchodzić. Doskonale za to weszła w nie PO i jej przystawki. Efekt jest piorunujący.

Szklany sufit, który miał wisieć nad PiS-em, zawisnął właśnie nad PO. Znaczna część elektoratu, szczególnie tego, który popierał kiedyś PO, kocha święty spokój, a tu ze strony ich byłego reprezentanta jedynie awantury i grzebanie się w brudach. Czasem mam wrażenie, że taktykę opozycji układają na Nowogrodzkiej, przy pomocy wsadzonych w PO kretów.

W każdym razie skutek jest właśnie taki. Deklarowane w sondażach poparcie dla opozycji „bielizny nie zrywa”, a i tak prawdopodobnie jest przeszacowane. Opiera się przede wszystkim na niechęci do PiS. Problem w tym, że tę niechęć można mieć w różnych partiach, ale też zostając w domu. Poparcie dla PiS opiera się w coraz większym stopniu na obronie interesów grup społecznych. Partii Kaczyńskiego sprzyjają nie tylko ludzie biedni, lecz także rodziny wielodzietne, drobny przemysł, pracownicy największych zakładów pracy, wojsko i policja. Mówię tutaj o większości środowisk, tych, które zyskały na dobrej zmianie. Jest to kilka milionów osób. Trzonem PiS jest dalej elektorat patriotyczny i konserwatywny, ale jego poglądy oraz poglądy grup socjalnych coraz bardziej się przenikają. Sam Morawiecki popierany jest przez znaczną część dużego biznesu, któremu system klientelistyczny III RP zaczął wychodzić bokiem, gdy na rynku pojawili się zagraniczni giganci.

Opozycja, zamiast stworzyć jakąkolwiek propozycję dla utraconego elektoratu, kopie PiS po kostkach, przekonując zwykłych Polaków, że jednak tymi normalnymi są ludzie obecnej władzy. Paradoksalnie drobne grzeszki polityków nie powodują mocnych pęknięć, a zahartowują ich na większe ataki. Zdaje się, że PO strzelając popcornem, straciło szansę na trafienie kamienną kulą.


Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 26/2018 data 27.06.2018

Tomasz Sakiewicz