„The Soviet Story” został nakręcony w 2008 r. W bardzo barwny, a zarazem brutalny sposób opowiada o formowaniu się myślenia sowieckiego, bratniej współpracy między komunizmem a nazizmem oraz o zmasowanym ludobójstwie Sowietów, nie tylko w przypadku narodów ościennych – Ukraińców, Polaków, Łotyszy, Estończyków, Litwinów, ale także w zorganizowanej eksterminacji własnego narodu.

W filmie jest ukazana rosyjska sukcesja państwa sowieckiego. Nagradzanie przez Rosję sowieckich katów, brak prowadzonych śledztw w sprawie popełnionych zbrodni, a co najbardziej bulwersujące, nie tyle ich negowanie, co wymuszanie na Europie akceptacji owej negacji poprzez uzależnienie Starego Kontynentu od rosyjskich dostaw ropy naftowej i gazu. Mówiąc wprost – Europa Zachodnia wciąż milczy na temat sowieckich zbrodni bo jest korumpowana – brzmi jedna z tez filmu łotewskiego reżysera.

Przecież nie kto inny, jak Władimir Putin nazwał rozpad Związku Radzieckiego „największą tragedią geopolityczną XXI w.”. Innymi słowy dla rosyjskiego przywódcy jest tragedią upadek najbardziej zbrodniczego systemu politycznego świata, odpowiedzialnego za wymordowanie z zimną krwią 20 mln ludzi.

Post scriptum filmu Edvīnsa Šnore jest odradzanie się sowieckiego sposobu myślenia wśród elit politycznych Rosji. To, co zabrzmiało jak ostrzeżenie zaczęło się realizować na naszych oczach. Nie pomogły ostrzeżenia Władimira Bukowskiego czy Wiktora Suworowa. W Polsce „The Soviet Story” był dystrybuowany po katastrofie smoleńskiej, czyli wówczas, gdy było już za późno.

Wczoraj oglądaliśmy po ras n-ty ten obraz, tym razem z grupą wschodnio-ukraińskich studentów i dziennikarzy. Nie mają szans, aby zobaczyć podobny dokument u siebie w kraju. Mówią po rosyjsku, mają wyniesione z domu dobre wspomnienia czasów sowieckich, ale wiedzą, że było inaczej. Analizowaliśmy wiele analogii np. sowiecką walkę z „polskim faszyzmem” uzasadniającą agresję na nasz kraj w 1939 r. i współczesną walkę z „faszyzmem” ukraińskim. Zastanawialiśmy się, co będzie dalej. Część studentów, pod wpływem filmu, zrezygnowała z wycieczki do Krakowa na rzecz odwiedzin w obozie zagłady Auschwitz.

Pozostajemy wciąż sferą po-sowieckich wpływów, gdzie rząd naszego kraju oddaje śledztwo w sprawie śmierci prezydenta w ręce obcego państwa, podpisuje niekorzystną dla kraju długoterminową umowę z Gazpromem, a politycy lewicy publicznie biją się o interesy swoich byłych mocodawców z Moskwy. Za chwilę wjadą na motorach prowokatorzy, którzy będą pewnie brani w obronę przez rządowych polityków, tak jak kibice organizujący sobie przemarsz i prowokacyjną oprawę podczas meczu Polska-Rosja na Euro 2012. Dwa lat później Rosjanie zrównali z ziemią stadion i lotnisko w Doniecku, budowane na tę imprezę.

Myślę, że Polacy powinni znów zobaczyć ten ignorowany przez media głównego nurtu film. Zwłaszcza, gdy część opinii publicznej w naszym kraju podejmuje kremlowską narrację. Zachęcam do zmierzenia się z prawdą o sowieckim myśleniu, które przetrwało i wchodzi w kolejną fazę. 

Tomasz Teluk

Film można obejrzeć: