Jacek Kotula i Przemysław Sycz mają przeprosić placówkę medyczną o nazwie Pro Familia (trudno nazywać szpitalem rzeźnię), w której wykonywane są aborcje. Za co? Odpowiedź jest prosta za jasne stwierdzenie, że w szpitalu tym zabija się dzieci. I żeby nie było wątpliwości sąd nie uznał, że w szpitalu nie ma aborcji, ale że aborcja nie jest zabicie dziecka. A dlaczego nim nie jest? Bo, zdaniem sądu,  słowo „zabić” w opinii sądu zawsze ma jednoznaczną konotację kryminalną. A przecież zabijanie chorych w Polsce przestępstwem nie jest.

Mnie na usta na określenie sądu ciśnie się wiele słów, w tym takie, za które z pewnością zostałbym skazany. Albo dlatego, że sąd uznałby, że są to określenia medyczne (odnoszące się do stopnia poczytalności sędziego) albo dlatego, że byłyby zwyczajnie obraźliwe. I dlatego powstrzymam się przed ich użyciem. Ale jedno muszę napisać. Otóż, żeby nie wiem,  jak sąd się wytężał, i żeby nie wiem, jak idiotycznych argumentów używał, to życia zabitym (tak, tak, bo jeśli ktoś żyje, a później jego zwłoki wyrzuca się do kubła, to proceder taki nazywa się zabiciem kogoś) nie zwróci. I nie sprawi, że zbrodnia zabijania niewinnych stanie się normą. Nic też nie może zmienić faktu, że placówka o nazwie Pro Familia, jest miejscem, w którym zabija się niepełnosprawne dzieci. I to też trzeba powtarzać, tak żeby nikt nie miał wątpliwości, co się tam dzieje. Nie jest to więc placówka pro rodzinna (wbrew nazwie), ale pro-aborcyjna. I już choćby dlatego powinna zmienić nazwę ze szpital na rzeźnia.

Złość i frustracja nie powinny jednak przesłaniać tego, że ten wyrok jest śmiertelnie niebezpiecznym, bowiem w istocie jest kolejnym z serii orzeczeń, którymi polskie sądy próbują zamknąć usta obrońcom życia i przekonać ich, że to, co jest zwyczajnym, okrutnym zabiciem człowieka nim nie jest. I trudno nie dostrzec, że niestety te wyroki wpisują się w tradycje niezdekomunizowanych sądów. Poprzednicy sędziów z Rzeszowa skazywali patriotów na kary śmierci też uznając, że prawda nie ma znaczenia, a liczą się prawne sztuczki, a obecnie w imię prawnych sztuczek skazuje się za mówienie prawdy ludzi, którzy mają odwagę mówić, jak jest. Wierzę, że ani Jacek Kotula, ani Przemysław Sycz nikogo nie przeproszą. Mam nadzieję, że jeśli nie Sąd Najwyższy to trybunały międzynarodowe odrzucą kary nałożone na obrońców życia. I jestem przekonany, że to placówka Pro Familia będzie przepraszać z to, że używała bezprawnie określenia szpital, choć prowadziła działalność aborcyjną, i że przypisywała sobie bycie prorodzinną, gdy była w istocie przeciw człowiekowi i przeciw rodzinie.

Tomasz P. Terlikowski